wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział XII + życzenia :)

*Laura*

Po krótkiej rozmowie z Rydel i wyjściu jej rodziny z domu długo myślałam o powstałej sytuacji. Męczyło mnie to niezmiernie, ale co ja mogłam z tym zrobić?
Długo patrzyłam w sufit, aż w końcu oddałam się w objęcia Morfeusza.

*NASTĘPNY DZIEŃ*

Gdy rano tylko wstałam napisałam szybkiego sms-a do chłopaków z mojej ekipy. W końcu postanowiłam wziąć się w garść i pokazać im kilka piosenek, które napisałam. Nie było sensu dalej z tym zwlekać, bo chciała chociaż za kilka miesięcy wydać swój pierwszy album.
Wstałam z łóżka i podeszłam do garderoby. Żeby nie popełnić takiego samego błędu jak wczoraj Van z uwagą wybrałam sobie bieliznę, czarną koszulkę z logo Green Day oraz krótkie jeansowe spodenki. Dziś zapowiadała się świetna pogoda, więc w niedzielny poranek grzechem byłoby siedzieć w domu. Wzięłam prysznic, ubrałam się i uczesałam włosy w warkocza. Zeszłam powoli na dół, ziewając trochę ale magiczny zapach naleśników aż wzywał mnie, żebym jak najszybciej przyszła. Zjadłam prędko śniadanie, wsadziłam do torebki telefon, klucze, pieniądze i teksty piosenek, a na nos nałożyłam okulary przeciwsłoneczne. Wyszłam z domu w czarnych japonkach i skierowałam się w stronę wytwórni. Czułam się normalnie jak jakiś fejm, wszyscy się za mną oglądali. Nie tylko faceci, ale również zazdrosne nastolatki. No ja nie mogę, co za paranoja... Ale w sumie kiedyś chyba podobnie bym zareagowała.
Po kilku minutach drogi dotarłam do wyznaczonego celu. Weszłam do środka, wyjęłam z torby moje teksty i od razu zauważyłam panią Brown. To przemiła starsza kobieta, która już mnie zna i wpuszcza bez dokładniejszego sprawdzania. No bo kto chciałby być mną? Nie uwierzę, że ktokolwiek na świecie. Wysłuchując w końcu swoich myśli poczułam się jak okropna egoistka. Na świecie jest mnóstwo gorszych problemów, a ja uczepiłam się właśnie mojej urody. Westchnęłam głośno, aż kilka osób z boku odwróciła się ku mnie ale to zignorowałam. Miałam już w tym wprawę. Weszłam po schodach i, któżby zgadł, wpadłam na Ross'a. Szczęście zawsze mi dopisuje... Kartki z tekstami poleciały w cztery strony świata.
- Dzień dobry słoneczko - uśmiechnął się ku mnie.
- Same miłe niespodzianki - odparłam z sarkazmem.
- Co cię dziś ugryzło?
- Bo zawsze jestem taka milutka? - spojrzałam na niego krzywo.
- Ok wygrałaś. Chcesz o czymś pogadać?
- A o czym byśmy mogli? - spytałam podnosząc ostatni tekst i wyminęłam go z gracją - ok, mam pomysł. Wymyśliliście coś w sprawie tej sprawie?
Szłam dumnie wyprostowana i nie obchodziło mnie szczerze to czy on idzie za mną. Jednak nie odstępował mnie na krok.
- Nie. I chyba nic z tym nie zrobimy - mruknął.
- Nie musisz się nade mną litować, nie bądź taki wspaniałomyślny - powiedziałam z ironią. Przystanęłam na chwilę i odwróciłam się w jego stronę, patrząc głęboko w oczy -  powiedzcie prasie, że się pomylili, a to wszystko to tylko koleżeńskie wypady. Nie uwierzą, to trudno. Ja mam swoje życie, a wy macie swoje. Spotykamy się z kim chcemy. A teraz wybacz, ale muszę lecieć. Do zobaczenia.
I nie czekając na żadną odpowiedź z jego strony podeszłam do odpowiednich drzwi. Weszłam niepewnie i przywitałam się z chłopakami, którzy automatycznie mi odpowiadali.
- Nie gniewacie się, że ściągnęłam was tu tak wcześnie w niedzielę?
- Dziewczyno, jest już po jedenastej. Może i jesteśmy śpiochami i facetami, ale nie balowaliśmy wczoraj w ogóle - zaprotestował Mike, gitarzysta mojego zespołu.
- Dzięki - uśmiechnęłam się - przyniosłam kilka moich tekstów.
- No to wchodź do kabinki, nakładaj słuchawki i dawaj czadu dziewczyno - popchnął mnie w stronę wejścia Tom, perkusista.
Długo wybierałam piosenkę, którą mam zaśpiewać.
- Długo jeszcze? - spytał znudzony któryś z chłopaków - bo zaraz nam wieczór minie.
Spojrzałam w tamtą stronę i odkryłam, że to mówił Steve.
- Jeszcze nawet popołudnia nie ma.
- To tylko taka metafora.
- Wymyślona przez ciebie. Brawo, polonisto.
W końcu zdecydowałam się na piosenkę "Me, myself and time". Nałożyłam słuchawki i śpiewałam bez tekstu przed nosem, ponieważ znałam go już na pamięć.

I can make the rain stop, if I wanna
Just by my attitude
I can take my laptop, record a snapshot
And change your point of view

I just entered this brand new world
And I'm so open hearted
I know I've got a long way to go
but I'm, I'm just getting started

I'm over my head and
I know it, I know it
I'm doin' my best
Not to show it, to show it

Whatever it takes to be
What I was meant to be
I'm gonna try
'Cause I'm Living the dream
And I know it, I know it

I'm trying my best
Not to blow it, to blow it
And I know everything will be fine
With me, myself, and time

And time...


Tak się wciągnęłam, że zauważyłam, że przy drzwiach zebrał się spory wianuszek osób, w tym R5. Zauważyłam też Cody'iego Simsona, Demi Lovato i wiele innych sławnych gwiazd. Spaliłam buraka, ale nadal kontynuowałam.


I go where life takes me
but some days it makes me
Want to change my direction
Sometimes it gets lonely but I know
that it's only a matter of mind perception

I just entered this brand new world
And I'm so open hearted
I know I've got a long way to go
but I'm, I'm just getting started

I'm over my head and
I know it, I know it
I'm doin' my best
Not to show it, to show it

Whatever it takes to be
What I was meant to be
I'm gonna try
'Cause I'm Living the dream
And I know it, I know it

I'm trying my best
Not to blow it, to blow it
And I know everything will be fine
With me, myself, and time

And maybe there's nothing like this moment
So just be real and let the truth be spoken
Whatever's broke I can make it unbroken
Turn the lead in my hand and the stars stand golden

Just try, more love
If I just try, more love
Then I'll find myself in time

I'm over my head and
I know it, I know it
I'm doin' my best
Not to show it, to show it

Whatever it takes to be
What I was meant to be
I'm gonna try

I'm over my head and
I know it, I know it
I'm doin' my best
Not to show it, to show it

Whatever it takes to be
What I was meant to be
I'm gonna try
'Cause I'm Living the dream
And I know it, I know it

I'm trying my best
Not to blow it, to blow it
And I know everything will be fine
With me, myself, and time

(I'll find myself in time
I know I'll find myself in time) *


 Gdy skończyłam wszyscy zaczęli bić mi brawo i się uśmiechali. Kurcze, ale to stresujące. Wciąż nie mogę zrozumieć jak można wystąpić przed sławnymi ludźmi albo przed swoim ukochanym i się nie zdenerwować. Wyszłam i usłyszałam Delly.
- Mimo, iż tyle razy ją słyszałam nadal nie mogę nadziwić się jej talentowi.
Westchnęłam.
- Następnym razem zamykajcie drzwi - zwróciłam uwagę chłopakom - jeszcze raz wyjdzie taka sytuacja, a was uduszę. I nie żartuję.
Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości na mój telefon.
"Wracaj szybko. Vanessa"
Zaniepokoiłam się.
- Słuchajcie, ja już muszę lecieć. Vanessa mnie potrzebuje.
Zabrałam resztę tekstów i przepchnęłam się przez ludzi. Nagle ktoś mnie złapał za ramię. Była to Demi.
- Byłaś świetna - pogratulowała mi i się uśmiechnęła.
- Dziękuję. O Boże, jestem twoją fanką - zapiszczałam.
Demi się zaśmiała.
- Nie ma za co. I cieszę się. Może chciałabyś ze mną kiedyś nagrać duet.
Z wrażenia aż zabrało mi tchu. Pokiwałam twierdząco głową.
- Bardzo chętnie. Dziękuję.
- To ja dziękuję. Jeszcze na pewno się spotkamy.
Pożegnałam się z piosenkarką i wybiegłam z budynku (ZA DEMI PRZEPRASZAM, ALE NIE MOGŁAM SIĘ POWSTRZYMAĆ :D JAK JA KOCHAM JE OBIE ♥ - OD AUT). Złapałam taksówkę i podałam mój adres. Wciąż nie mogłam przestać stukać klapkiem w posadzkę czym trochę denerwowałam taksówkarza, ale tego nie skomentował. Gdy dojechaliśmy na miejsce dałam mu 50 dolców i zabroniłam oddawać reszty, na co się uśmiechnął. Wleciałam do domu. Co tam ujrzałam strasznie mnie zdziwiło.
Cały dom był zdemolowany.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka :) Rozdział nawet szybko i serdecznie dziękuję za 9 komentarzy ♥ Najpierw dodałam tu next'a niż na moim drugim blogu, ale tam nie za bardzo mam wenę, a tutaj nie jest tak źle :)
*"Me, myself and time" - Demi Lovato :D 

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, BOGATEGO MIKOŁAJA,  SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU I OGÓLNIE WSZYSTKIEGO CO DOBRE :)

Spóźnione życzenia, ale ja to ja. Znacie mnie, prawda? ","










Miłego wieczoru :) Cris.

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział XI

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem ;)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Vanessa*

- Laura! - krzyknęłam do siostry.
- Co? - odkrzyknęła znudzona.
- Odpowiedz mi, czemu mi nie powiedziałaś, że jesteście z Rosse'm parą?
- Co?! - teraz się zdziwiła nie na żarty. Zbiegła szybko po schodach, aż w całym domu było słuchać stukot jej kapci.
Spojrzałam w stronę schodów, a potem sceptycznie na siostrę i zmarszczyłam brwi.
- Od kiedy jesteście razem? - spytałam powoli.
Lau podeszła do kanapy wyrywając mi gazetę z rąk. Przeczytała artykuł, a jej oczy zmieniały się w rozmiary pięciozłotówki, a usta otworzyła szeroko ze zdziwienia.
- Chyba zadzwonię do Delly - wyjąkała zaskoczona i ostrożnie podeszła do szafki z telefonem, mocno trzymając się stołu - Ryd? Cześć kochana. Mam newsa. Powinnam was zaskoczyć, ale nie wiem, czy macie tą gazetę.

*Narrator*

- Mam newsa. Powinnam was zaskoczyć, ale nie wiem, czy macie tą gazetę.
- Mów prosto z mostu - powiedziała niecierpliwie Delly.
- Otóż według "Stars" chodzę z Rosse'm! - wypaliła.
- Co?! - krzyknęła blondynka zaskoczona - czekaj, wezmę na głośnomówiący, a ty przeczytaj artykuł.
Brunetka westchnęła.
- Nagłówek brzmi "Czy Ross Lynch po utracie ukochanej Mai Mitchell znalazł sobie nową panienkę na uspokojenie?" A treść: Nie tak dawno jeszcze pamiętaliśmy, że Ross chodził z Maią. Od kilku dni jednak po internecie chodzą zdjęcia Mitchell z nieznajomym nam jeszcze chłopakiem. "To jej stary przyjaciel z dzieciństwa" mówi informator "była w nim zakochana od kilku lat". Jednak my dowiedzieliśmy się o tym niedawno. Czy Maia była tylko z Rosse'm dla sławy i aby wywołać zazdrość w ukochanym? Lynch dość źle przyjął nowe wiadomości. Do domu wrócił smutny i podenerwowany, nie chciał z nikim rozmawiać. Ale co to? Na horyzoncie pojawia się nowa dziewczyna. To Laura Marano, znana niektórym z amatorskich coverów na youtube i występów w popularnych klubach w L.A! Doszły nas plotki, że gwiazdor od razu zainteresował się Laurą.  Prawdopodobnie tylko z nią chciał rozmawiać w dniu rzucenia przez aktorkę! Po internecie chodzą i ich wspólne zdjęcia. Niedawno byli na wspólnym spacerze po parku, innym razem całą paczką w kinie i na plaży. A od kilkunastu godzin znamy ich wspólne zdjęcia z basenu gdzie dokładnie widać, że nie łączy ich tylko zwykła przyjaźń. Czy Ross jest na tyle zadufany w sobie, że już zapomniał o dawnej miłości?
Na kilka chwil po obu stronach zapadła głucha cisza. Nikt się nie odzywał, bo nikt nie wiedział, co powiedzieć.
- No to wow - odezwał się Rocky - teraz będziemy musieli to odkręcić. Jakoś.
- No chyba - Laura powiedziała z sarkazmem - Ross chyba nie będzie zadowolony, że w mediach ZE MNĄ chodzi - podkreśliła tamte dwa słowa.
- Dziewczyno, ty poważnie sama siebie nie doceniasz - powiedziała Delly - jesteś ładna, fajna i miła.
Brunetka prychnęła.
- Ta, jasne.
- Zaraz będziemy - odpowiedziała blondynka.
- Nie - Lau chciała im zabronić, ale nie zdążyła, ponieważ po drugiej stronie był dźwięk rozłączenia - no to super - odłożyła telefon i klapnęła na kanapę.
- No i co siostra? - Van dała jej kuksańca w bok.
- Zaraz tutaj będą.
- CO?! - krzyknęła Nessa do ucha młodszej siostry.
- Nie drzyj się - Laura zakryła głowę poduszką - wiem, że chcesz zaimponować Rikerowi i nie chcesz się mu pokazać w piżamie, ale nie musisz wrzeszczeć. Leć motylku się przebrać - ostatnie zdanie zanuciła cicho, tak sama do siebie.

*Van*

Zostawiłam nucącą siostrę i pobiegłam szybko do pokoju. Ja nie mogę się im pokazać w mojej piżamie w serduszka! Nie dość, że czasem potrafię się skompromitować przed znajomymi, to nie pozwolę przed nimi. Zabraniam mojej podświadomości!
Pobiegłam szybko do garderoby. Patrzyłam się na nią z jakieś pięć minut wciąż zastanawiając się, co na siebie założyć. 'Obudziłam się', gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spanikowałam i wzięłam pierwsze lepsze rzeczy. Ubrałam się szybko i nie spoglądając w lusterko wybiegłam z pokoju.
- Hej Laura - usłyszałam już Ellingtona. Wszyscy mu zawtórowali witając się z moją siostrzyczką. Podeszłam do balustrady schodów, złapałam się jej i przydziałam na usta ogromny uśmiech. Schodziłam powoli, starając się zrobić wrażenie jednak nie uzyskałam takiego wyniku, jak chciałam. Słyszałam ciche chichoty, tylko Laura patrzyła na mnie poważnie i bez iskry rozbawienia.
- Vanessa, idź się przebierz w coś innego. To jest jeszcze gorsze od twojej piżamy - powiedziała spokojnie. Zarumieniłam się i wbiegłam na górę. Spojrzałam w końcu w lusterko i zaczęłam histeryzować. Miałam na sobie strój clowna sprzed kilku lat, który miałam na sobie w trakcie przedstawienia w liceum! Jak mogłam im się tak pokazać. Jestem na serio kretynką skoro nie zabroniłam mojej podświadomości zrobić z siebie kretynki na oczach tych ludzi. Schowałam głowę w dłonie i westchnęłam. Jaka ja jestem głupia!
Podeszłam znowu do garderoby i teraz już z większą uwagą wybrałam sobie ubranie. Była to granatowa spódniczka do połowy uda i biała koszulka na ramiączkach. Rozczesałam delikatnie włosy i jak na skazanie poszłam ponownie w stronę schodów. Teraz każdy patrzył znowu na mnie; teraz chociaż już bez śmiechów. Podeszłam powoli do kanapy i usiadłam koło rozhisteryzowanej siostry. Najwidoczniej już zaczęli rozmawiać o zaistniałej sytuacji.
- Co już ustaliliście? - spytałam ze stockim spokojem.
- Tak naprawdę nic - odpowiedział Rocky - był plan, żeby na oczach mediów "zerwali ze sobą" - cudzysłów zrobił w powietrzu.
Przestraszona spojrzałam na Rikera, który także na mnie patrzył. Oni nie mogli tak tego zakończyć. Co by poczuła Laura? Przecież ona jest za delikatna. Jeśli upokorzy ją przed kamerami, ona będzie miała jeszcze niższą samoocenę niż ma teraz. Bobby przegiął. Muszę mu w końcu dogadać. \
- Nie mogą tego zrobić - zaoponowałam - to nierealne.
- Ale czemu? - spytał zdziwiony Ryland.
- Bo nie - warknęłam - zrozumiałeś, czy mam ci przeliterować?
Podniósł ręce w geście poddania, a ja odetchnęłam głęboko.
- Wiem, że wiecie już o historii Laury i Bobbie'go - siostra spojrzała na mnie ostrzegawczo, ale to zignorowałam - więc jeśli ją chociaż trochę lubicie to nie możecie pozwolić Rossowi skompromitować jej przed kamerami. Jest zbyt wrażliwa.
- A jeśli to ona miałaby rzucić mnie? - zaproponował Ross.
- Chyba cię pogieło - Laura przejęła kontrolę - nie zrobię tego. Nie zmusisz mnie. Powiedz po prostu powiedz w wywiadzie, że to zwykła pomyłka.
- To nie pomoże - powiedział Rocky - paparazzi nigdy w to nie uwierzą. Nie uwierzą w to też fani. Ludzie kupują takie ploteczki jak ciepłe bułeczki.
Spojrzałam na niego srogo.
- Patrz, żeby zaraz ciebie nie kupili. Mogę się założyć, że Delly chętnie by cię sprzedała za ciepłe bułeczki.
- No to przegrasz zakład - chłopak zaczął się bronić - bo Rydel mnie kocha najbardziej z całego rodzeństwa. Prawda, siostrzyczko? - podszedł do niej i objął ją mocno ramieniem.
Spojrzała na niego sceptycznie.
- Chyba jednak Vanessa wygrałaby zakład.
Wszyscy się roześmiali.
- A tak na serio bądźmy poważni. Czemu niby ten "związek" nie miałby przetrwać? - zastanawiała się na głos Ryd - będzie to niezła reklama i dla nas, i dla Laury.
- Chcesz nas wypromować kosztem Laury i moim? - przerwał jej Ross.
Lau mu zawtórowała.
- Poza tym Ross nawet nie chce o tym słyszeć - mruknęła. Blondyn spojrzał na nią dziwnie.
- To nie o to chodzi... - próbował jej wytłumaczyć.
- A niby o co? - przerwała mu chamsko - no powiedz mi?
Wszyscy raptem zwrócili swoją uwagę na nią.
- Po prostu...
- Co po prostu? Jestem gorsza? Jestem brzydsza od Mai, dlatego teraz będziesz wszystkimi wybrzydzał? Daj spokój, nie chcę tego słuchać - wstała nagle z kanapy i pobiegła na górę. Widziałam, że na schody spadło kilka jej łez.
- No i co zrobiłeś? - warknełam do Ross'a - mówiłam. To jest bezsensowne.
- No i wyszedł klops - mruknął Rocky.
- Ty byś zawsze myślał o jedzeniu - Riker dał mu kuksańca w bok, ale zniknęła ta przyjemniejsza atmosfera, co była przed chwilą. W pokoju zamarł każdy ruch, słychać było tylko nasze oddechy.
- Porozmawiam z nią - powiedział nagle Rossy.
- Myślisz, że będzie chciała z tobą rozmawiać? - sprzeciwiła się Delly - ja z nią pogadam.
Poszła powoli na górę. Riker znowu na mnie patrzył, a ja wbiłam wzrok w podłogę.
- Gdzie jest łazienka? - spytał nagle Ross.
- Na górze i w prawo.
Chłopak pobiegł na górę.

*Laura*

Może i trochę przesadzałam, ale mnie to zabolało. I pomyśleć, że się kiedyś w nim tak zabójczo kochałam. Ale czy teraz się w nim kocham? Nieee. Pokręciłam przecząco głową i położyłam się na łóżko. Bez celu patrzyłam się w sufit, aż weszła Delly.
- Co tam? - usiadła koło mnie na łóżku.
- Niezbyt dobrze, ale żyję - odparłam krótko.
- Wiem, że niezbyt dobrze to przyjęłaś, ale zrozum.
- No spoko. Zrozumiałam, że Ross mną gardzi i nigdy nie będzie chciał ze mną być.
- Laura - jęknęła blondynka - Ross ma... on się gubi sam na sam w swoich uczuciach. Nie wiesz, jak to będzie.
- Ależ wiem - szybko usiadłam - zaraz dla Mai znudzi się ten jej kumpel czy kto, pomyśli jak to fajnie było z Rossem i do niego wróci. On przyjmie ją z otwartymi ramionami, znowu będą razem. Potem jednak na serio się w sobie zakochają i pobiorą się. A żeby mi jeszcze bardziej dopiec zaproszą mnie na ten ślub lub uczynią ten zaszczyt i mianują na pierwszą druhnę. Potem urodzą im się śliczne bliźnięta i uczynią mnie ich chrzesną. Bo kto nie chciałby być chrzesną i druhną dla sławnego Ross'a Lyncha i jego małżonki Mai Mitchell.
- Nie powiem, ciekawą sobie wersję życia pielęgnujesz. A tak na serio jesteś zakochana w Rossie?
- Nie - odparłam krótko - kiedyś tak, ale jako fanka. Nie kocham go.
- Dobra, nie męczę się.
Dziewczyna mnie objęła.
- Dzięki - szepnęłam - ciebie kocham. Jesteś najlepszą przyjaciółką jaką miałam oprócz Kelly i Raini.
- Nie ma za co. I dzięki.
Jednak nie wiedziałam, że ktoś nas podsłuchiwał. A to miało zmienić naprawdę dużo...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No cześć wszystkim :) Rozdział bardzo późno, ale miałam dużo na głowie. Podziękujcie między innymi szkole i internetowi, w którym znalazłam naprawdę ciekawy serial :D
Ale przejdźmy do rzeczy : naprawdę jest mi przykro, że droga i mi, i zapewne wam Cherry odeszła z tego bloga :C Pewnie już wszyscy o tym wiedzą, ale ok. Ja zawsze wszystkich informuję później. Cała ja #,#
A tak na serio, to jest mi naprawdę przykro. Głupie też to jest, że Julka pousuwała wszystko przez jednego pieprzonego anonimka. Wstydź się debilu!!! &,,,& Pożegnajcie ją z szacunkiem [*].
A do Cherry: czy ty do jasnej ciasnej możesz się ogarnąć? Usunęłaś jedynego bloga, którego miałaś. Jak mogłaś!!! Do jasnej ciasnoty, proszę, uspokój się. Nie możesz wszystkiego zostawić. Odrobina krytyki każdemu się przyda. Wiem, że to przykre, ale uspokój się, bo jesteś fantastyczną blogowiczką! Wstydź się, szatanie ",,,,"

Na dziś to wszystko. No to do następnego. Całusy <3
PS. JULKA, OGARNIAJ MI SIĘ I TO JUŻ. NASTĘPNEGO BLOGA PROSZĘ!



CRIS

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Papa

To ja Cherry.Chciałabym się z wami pożegnać.To jest mój ostatni post.Wielu zapyta czemu?Otóż mam blokadę.Raz się śmieje raz płaczę.Nawet próbowałam się pociąć.Użalam się nad sobą.naprawdę.Założyłam już jednego bloga http://laurarossmagicznahistoria.blogspot.com/ i też mam blokadę,czuje takie uczucie w środku,które mi przeszkadza.Na lekcji mam ochotę płakać.Już próbowałam się ciąć,ale się ogarnęłam.Myślę że Ola znajdzie lepsze zastępstwo za mnie.Papa  Cherry

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział X

~4 dni później.Oczami Ross'a~
Nareszcie Sobotaaaa.Jest super,Rydel zorganizowała że całą paczką pójdziemy na basen.Zawsze byłem ciekawy jaki strój kąpielowy ma Delly.Ale nie o tym.Szybko podniosłem się z łóżka i z wielkim uśmiechem zacząłem weekend.Wyjąłem z szafy ubranie i wszedłem do pokoju czystości.Tam założyłem strój i zszedłem na dół.W kuchni była cała rodzinka.Nagle mój telefon zaczął dzwonić.Odebrałem
-Halo-powiedziałem do słuchawki
-Dzień Dobry jestem Kasia z Troll Mobile.-zaczęła smętnie jakaś kobieta
-Nie jestem zainteresowany-rzekłem do słuchawki.
-Ale jeszcze nie usłyszał pan oferty-powiedziała tym samym smętnym głosem
-Proszę pani właśnie wstałem zadowolony.Może zechciałaby pani przyjść do mnie do domu-zażartowałem
-Nie jestem zainteresowana-odpowiedziała znów smętnym głosem
-Przecież jeszcze nie przedstawiłem żadnej oferty-warknąłem do telefonu.Kobieta prędko się rozłączyła
-To mam ją z głowy na 2 miesiące-powiedziałem dumnie sam do siebie i usadowiłem się obok Rikera
-Stary jak do mnie zadzwoni babka z Troll Mobile to też ją spław-rzekł Rocky
-Bardzo śmieszne.-powiedziałem z ironią w głosie
-Mamo a może zmienisz mi z Troll Mobile na Orange?-zapytałem po chwili
-Dobra-rzekła moja rodzicielka
-Jest,nie muszę już mieć w tej sieci co ten palant Rocky-dodałem żartobliwie,lecz mój brat przyjął to na poważnie
-Spadaj-rzekł i zabrał się za podjadanie naleśnika.Ja skończyłem swój posiłek i usiadłem w salonie.
-Synuś idź się pakować!-krzyknął mój tata.Ja wykonałem jego polecenie i schowałem do torby wszystko co potrzebne mi do aquaparku.Wszyscy byliśmy gotowi,czas jechać po Caluma,Van,Raini,Kelly i Laurę.Riker siadł za kierownicą,a my spakowaliśmy wszystkie torby do bagażnika Vana[auto].Do przodu poszedł jeszcze Rydel i Ellington.Podjechałyśmy pod dom Marano,gdzie była już wszystkie dziewczyny
~oczami narratora~
Dziewczyny wsiadły do pojazdu a torby wcześniej schowały do bagażnika.Zaczęła się jazda.Najstarszy odpalił silnik i ruszył w stronę wyznaczonego celu.W czasie jazdy rozmawiali o wszystkim i niczym.Bardziej się do siebie zbliżyli i  bardziej zaprzyjaźnili.Odkryli,że mają wiele wspólnych tematów.Gdy minęło zaledwie pół godziny,paczka była już na miejscu.Wyjęli wszystkie torby z bagażnika i zamknęli auto.Grupką weszli do wielkiego budynku.Każdy kupił sobie bilet na dwie godziny.Chłopcy udali się do męskiej przebieralni,a dziewczyny do damskiej.
~oczami Laury~
Dobrze,że miałam kostium pod ubraniem,więc wystarczyło że tylko zdejmę sukienkę.Szybko zrzuciłam ją z siebie i reszta mogła zobaczyć moje neonowe bikini.Sukienkę schowałam do szafki i usiadłam na ławce.Czekałam aż dziewczyny będą gotowe.Minęło pięć minut i razem z dziewczynami wyszłyśmy z tych szatni.Moim oczom ukazał się ogromny aquapark z dwiema wielkimi zjeżdżalniami,jeszcze była część odkryta.Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.Nagle usłyszałam głośne ,,wow''.Odwróciłam się,a za nami stali chłopcy.Mieli buzie otworzone.Nagle ktoś przerwał tę sielankę
-Zamknij buzię bo Ci krowa nasra-powiedziała Kelly,wyraźnie zwracając się do Rocky'ego
-Jak nie krowa to teściowa!-odgryzł się
-Spokój-rzekł najstarszy Lynch.Wszyscy przytaknęliśmy i biegiem wskoczyliśmy do wody.Nie obyło się,bez ścigania się do zjeżdżalnie.Najbardziej rozbawiła mnie sytuacja z Riker'em i Van
Van:Ja będę pierwsza blondi!!-
Rocky:Ale z ciebie kapeć Rik{czyt:Rajk]
Riker:A kto całował się z mopem
Rocky:Ona była czysta
Van:I co będę pierwsza!
Riker:Zobaczymy szarlotko
Ross:Chwila,Rocky czy ty całowałeś się z naszym mopem
Rocky:Ale ona była czysta
Ross:Kto ci pozwolił całować Petunie?!
Ell:Ona ma na imię Melisa
Normalnie ja,Rydel,Raini i Kelly pękałyśmy ze śmiechu.Potem Ross mi opowiadał,jakie piękne chwile przeżywał,gdy sprzątał dom Petunią,aż do zakażenia przez Rocky'ego.Niechciało mi się tego słuchać,więc pobiegłam na zjeżdżalnie.Blondas chyba biegł za mną.Wdrapałam się na plastikową rzeźbę[nie mogłam znaleźć synonimu-od Cherry] i usiadłam.Szybko się odepchnęłam i zjechałam plum do wody.Nagle poczułam,że coś na mnie spada.Nie zdążyłam uciec.Wylądował na mnie Ross!
-Ale ty gruby!-krzyknęłam
-Chyba raczej dobrze zbudowany-usprawiedliwił się
-Yhm,może twoja waga nie działa-rzekłam i parsknęłam śmiechem
-Kto pierwszy na zjeżdżalni!-krzyknęłam
-Na pewno ja!-odkrzyknął
~oczami narratora~
Całe to zajście,obserwowała grupka reporterów.Robili zdjęcia,a Ross i Laura nie byli tego świadomi.Jak można być tak wrednym i wścibskim,żeby naruszać  czyjąś prywatność.Co za ludzie.Ale teraz nie o nich.Te dwie godziny zleciały bardzo szybko i przyjaciele musieli wracać,oczywiście w drodze powrotnej wstąpili na pizzę.Gdy Vanessa kupiła gazetę,to co w niej zobaczyła zszokowało ją...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział jest,taki sobie.Ale teraz nie o tym.Wiecie co się dowiedziałam.Że Ross i Laura są parą.Na asku Rossa.Przeczytajcie sobie pytanie ,,Who is your girlfriend?'' i zobaczcie odpowiedź Rossa.

Tu link do Aska ROSSA:
http://ask.fm/RossyLynch
Pozdro Cherry

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział IX

Następnego ranka, cała rodzina Lynchów z Ratliffem na doczepkę obudziła się z wielkim oburzeniem. Oczywiście nikomu nie chciało się iść do szkoły, bo nigdy tam nie chodzili. Od dzieciństwa mieli prywatnych nauczycieli. Jednak odpoczęcie od sławy i koncertów też była kusząca, gdyż pracowali ciężko od kilku miesięcy. Poznaliby nowych ludzi i może prawdziwych przyjaciół, którzy nie będą się łasić tylko na ich sławę i pieniądze. Nawet jeśli myśleliby o dłuższym spaniu, to chwilę potem Stormie Lynch obudziła Rydel, a ta (oczywiście za zgodą mamy) z chęcią zgodziła się na ekspresowe budzenie braci i przyjaciela. Wzięła butelkę i wylała prosto na głowy. I to nie wodę byle jaką, a lodowatą, która stała kilka godzin w lodówce.
Taa, Delly ma szalone pomysły.
Oczywiście wszyscy chłopacy popadli w jeszcze większe oburzenie, ta męska solidarność.
- Mamo - jęknął Riker - tak wcześnie?
- I czemu, do cholery, Rydel wylewa na nas wodę?! - krzyknął Ross.
Blondynka parknęła śmiechem.
- Bo mi mama pozwoliła, a poza tym dobrze wiecie, że idziemy do szkoły - wystawiła język bratu (Rossowi) i uchyliła się od nadlatującej poduszki. Ten przekręcił tylko oczami - i wystaw materac na słońce, drugiego nie dostaniesz.
Wyszła z pokoju, ale przypomiała sobie jeszcze coś, więc wróciła i uchyliła lekko drzwi, wystawiając przez nie głowę.
- I jeśli możesz, to nalej wodę do butelki i wstaw do lodówki. Nigdy nie wiadomo, czy nie będzie potrzebna mamie.
A potem, jakby nigdy nic, poszła do swojej sypialni i ubrała się ładnie do szkoły. Była to granatowa sukienka z krótkim rękawem do połowy ud, cieniste rajstopy i czarne balerinki. Zeszła na dół na śniadanie, a były to naleśniki robione przez Stormie.
- Zajdziemy potem po Laurę i Kelly - mruknął Rocky, gdy cała rodzina znalazła się na dole i zjadała posiłek.
- A po Raini nie? - droczył się z nim Ratliff.
 Chłopak tylko wzruszył ramionami.
- Tylko zaproponowałem.
Wszyscy parknęli śmiechem.
- Ta, jasne - powiedziała Delly i wgryzła się w naleśnika.

Cała rodzina (była ich szóstka) zapukała do drzwi państwa Marano.
Po kilku chwilach otworzyły się, a za nimi stała Laura.
- Hej - uśmiechnęła się lekko - wejdźcie, za chwilkę będę gotowa - ruchem ręki zaprosiła ich do domu.
Grupka weszła do domu i podziwiała jego piękno. Ryland aż westchnął z zachwytu. Było tu i ładnie, i czysto, i przytulnie.
- Po prostu dom idealny - mruknął Riker.
- Nie tak, jak wasz - do salonu weszła Lau z torbą na ramieniu - trochę tu pusto i cicho. Poza tym to za wielki dom jak na dwie osoby.
Ross podszedł do blatu przy kuchni, przy którym stały różne zdjęcia. I nadal stało jedno z Bobby'm, bo brunetka nie chciała sobie zawracać głowy zmienianiem "wystroju". Poza tym dalej kochała swego eks.
- Gdzie wasi rodzice? - spytał bez zastanowienia Ryland, zanim ugryzł się w język.
- Oj hen, daleko - powiedziała lekko smutnym tonem - ale to tylko kwestia przyzwyczajenia.Niedługo przez większość roku ten dom będzie stał pusty.
- Ale dlaczego?
- Vanessa przyjechała tylko na kilka tygodni, więc niedługo znów wyjeżdża na plan. Ja może będę miała koncerty, a może nawet trasę koncertową. Za rok kończę szkołę, więc nic mi w tym nie przeszkodzi. A rodziców nie ma. Z resztą chyba teraz idziemy do szkoły, prawda? Nie czas, by gadać o moim domu. Musimy jeszcze zajść po Kelly i Raini.
Wszyscy zgodnie wyszli i szli całą drogę, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Mimo, iż poznali się przypadkowo i to do tego kilka dni temu, to czuli jakby się znali całe życie. Ile dni minęło od koncertu? Jutro minie tydzień. Tydzień, w którym poznali się przyjaciele na zawsze.
Zaszli po przyjaciółki i szli dalej. Laurze nagle do głowy wpadła genialna nuta. Zaczęła szybko biec w stronę szkoły, co nie potrwało długo, bo byli zaledwie ulicę dalej.
- Laura, gdzie biegniesz? - krzyknęła Delly. Ross pobiegł za swoją przyjaciółką.
- Szybciej do szkoły - wytłumaczyła Kellendria, ale widząc zdziwione spojrzenia grupy westchnęła głęboko i pospieszyła z wyjaśnieniami - Laura ma często takie "napady - cudzysłów zakreśliła w powietrzu - muzyczne. Wpada jej do głowy muzyka, która najczęściej jest genialna, więc aby jej nie zapomnieć, biegnie jak najszybciej do jakiegoś miejsca, by zagrać to na fortepianie i zapisać nuty. W szkole przy klubie dla nastolatków stoi klub muzyczny, do którego należy, więc może z tego korzystać.
Ryland prychnął.
- Ideał pod każdym względem, a Ross wciąż ogląda się za Maią.
- Maia jest słodka i ładna, a do tego miła - powiedziała, obraniając brunetkę Delly - nie chciała zranić Ross'a. Przecież wiadomo, że serce to nie sługa. Ale i tak Laura do niego bardziej pasuje.
- Raura - mruknęła pod nosem Raini - połączenie ich imion.
- Możemy ich od dziś shippować - zaproponował ze śmiechem Rocky, choć nie wiedział, że reszta przyjmie to tak poważnie.

*Tymczasem, klub muzyczny, oczami Laury*

- Taratatatam - nuciłam sobie pod nosem, biegnąc do klubu. Zakryłam sobie uszy i wpadłam do pokoju. Dosiadłam się do fortepianu i zaczęłam grać to. Po chwili do mnie dobiegł i Ross, którego dopiero teraz zauważyłam; usiadł koło mnie i wpatrywał w moje ręce, które wędrowały i grały dźwięk.
- To jest piękne - szepnął, gdy skończyłam.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki.
- Ale i tak nasze piosenki są lepsze - wyszczerzył zęby w ironicznym uśmieszku.
Prychnęłam.
- Chciałbyś - mój głos ociekał sarkazmem - Nienawidzę cię - dodałam z przekąsem i zwaliłam go z krzesełka. Wywalił się, na co parknęłam śmiechem. Zrobił smutną minkę próbując wywołać we mnie poczucie winy.
- Jesteś wredna.
- Nie ze mną takie gierki, koleś - przekomarzałam się z nim - nikt nie jest lepszy ode mnie w piosenkach.
Wstał chwilę później i zaczął mnie gilgotać, co było dziwne ze względu na miejsce, w jakim się znajdowaliśmy. Byłam jeszcze w kurtce, więc przy upadku na podłogę nie odczułam takiego bólu.Wiłam się ze śmiechu. Chciałam się wyrwać, to prawda, ale on był za silny. Gdy miałam już ostatecznie dość przeprosiłam go (oczywiście nieszczerze) za wymówione słowa i oddałam mu "władzę". Gdy usiadłam, oddychając ciężko, on próbował mnie rozbawić. Skutecznie, byłam już i tak cała czerwona. O cholera! Jak ja się pojawię na lekcji? Ale na rozmowie z nim czas mijał mi szybko i niepostrzeżenie, więc gdy się obejrzałam, minęła już połowa pierwszej lekcji. W sumie na moją korzyść, nienawidzę biologii, a jeszcze bardziej nauczycielki, która nas uczy tego przedmiotu. Jest ona jedną z najwredniejszych, najbardziej uniosłych profesorek w naszej szkole. Wstałam, otrzepując spodnie z paprochów i odetchnęłam ciężko. Chłopak zrobił to samo.
- Widzisz? Przez ciebie minęła mi pierwsza lekcja - dałam mu kuksańca w bok.
- A co ja mam powiedzieć? Pierwszy dzień w nowej szkole i już ucieczka.
Roześmiałam się.
- Co pomyśli twoje rodzeństwo?
Wzruszył ramionami.
- Chyba znam odpowiedź. Że sprowadzam cię na złą drogę - powiedziałam z bananem na twarzy.
- A tak nie jest? - spojrzał na mnie przenikliwie.
- No przepraszam cię bardzo, to ja cię zagadałam? Ja cię łaskotałam? - oburzyłam się lekko.
Widząc moją winą, wybuchnął śmiechem.
- Żebyś widziała swoją minę - wykrztusił między salwami śmiechu - przepraszam. A tak na serio to mnie lubisz?
- Ciebie? Ciebie nie da się nie lubić - wyznałam szczerze - jesteśmy przyjaciółmi, tak?
Pokiwał po chwili głową.
- Więc widzisz. Jakbym cię nie lubiła, chciałabym być twoją przyjaciółką?
- No wiesz, nigdy nie wiadomo, czy akurat nie łasisz się na moją kasę.
Otworzyłam usta szeroko ze zdziwienia.
- Wiesz co? Tą swoją kasę możesz sobie gdzieś wsadzić. Nie chcę twojej forsy, skoro niedługo sama będę ją miała?
Już się odwróciłam i miałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
- Przecież tylko żartowałem.
Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego krzywo.
- Czyli teraz wychodzi na to, że nie znam się na żartach. Dzięki.
Sytuacja znów się powtórzyła, tylko że teraz złapał mnie trochę mocniej.
- Lau, uspokój się.
Stanęłam i założyłam ręce na biodra.
- Nie mam ku temu zastrzeżeń, żeby się uspokoić, ale moja decyzja jest o wiele bardziej kusząca. To pa - pomachałam mu i zanim zdążył mnie złapać, uciekłam z sali, zgarniając z ławki nuty piosenki. Skoro i tak nie było sensu wracać na kończącą się lekcje, pobiegłam do szatni w końcu się przebrać. Gdy już dochodziłam zza zakrętu wyłonił się... Ross. Podskoczyłam ze strachu.
- Do cholery, możesz mnie nie straszyć?! - krzyknęłam.
- Myślałaś, że tak łatwo ode mnie uciekniesz? - spytał uwodzicielskim głosem, pochodząc do mnie i tuląc ramieniem. Umyślnie nadepnęłam mu na nogę i odepchnęłam od siebie.
- I to niby ja jestem nienormalna - sapnęłam i doszłam w końcu do szatki, wieszając kurtkę i zmieniając buty na tenisówki.Poszedł oczywiście za mną.
- Może idź już pod swoja salę - powiedziałam ironicznie.
- Nie trafię - spojrzał na mnie błagalnie.
- Co teraz masz? - westchnęłam głęboko.
- Matematykę w 210.
- Ja też, pójdziemy razem. Chodź - pociągnęłam go za rękaw, by szedł za mną.
Przez całą drogę milczeliśmy, choć czułam, że chłopak uważnie się nad czymś zastanawia i nie stąpa twardo po ziemi. Gdy doszliśmy, rzuciłam torbę na ziemię i usiadłam obok niej. Blondyn powtórzył wszystko po mnie. Wyjęłam telefon i zaczęłam SMS-ować z Kelly, która użerała się ze znienawidzoną historią. Oczywiście, jak zawsze, nie uważała i szybko mi odpisała. Po pięciu minutach ciszy zadzwonił dzwonek i na korytarzu zrobił się straszny tłok. Ledwo przepchnęłam się do stojącej na końcu korytarza Delly.
- Masakra - jęknęła, gdy doszłam do niej.
- Czemu?
- Cała klasa wciąż wlepiała we mnie wzrok, gdy siedziałam z Rikiem. A do tego nie było Ross'a.
- Obecny - powiedział szybko, wyszczerzając zęby w uśmiechu - byłem z Laurą - wskazał na mnie.
- No dzięki - klasnęłam w ręce z udawaną radością - jestem taka zaszczycona uciekając z tobą z lekcji. A tak na serio to masakra. Ryd, jak ty z nim wytrzymujesz? Oczywiście spędzam z nim trochę czasu, ale nie 24 na 24.
- Sama się temu dziwię - pokręciła niedowierzająco głową.
Przerwa jednak szybko minęła, a zaczęła się matma. Nie uważałam na całej lekcji. Gdy wyszłam z sali natknęłam się na Marissę, szkolną zołzę, która próbuje tylko każdego upokorzyć.
- To co, Marano, pospolitujesz się kręcąc z Rosse'm i R5? - spytała irytująco skrzeczącym głosem.
Parsknęłam śmiechem.
- Bardzo byś chciała być na moim miejscu, co, Santiago? Ja chociaż nie potrzebuję tony makijażu, żeby się komuś podobać - zgasiłam ją.
- Mnie chociaż stać na makijaż - próbowała się obronić, ale słabo jej to szło.
- Ta, jasne. Pewnie podkradasz od matki i tyle.
Dumnie odeszłam, odprowadzała mnie wzrokiem. Jak ja jej nienawidzę!
Wszystkie lekcje minęły mi dość szybko, a na każdą z kimś chodziłam : na biologię z Raini (która była zawiedziona, że nie przyszłam), na matmie z Rossem (który jej kompletnie nie ogarnia i nawet nie ma zamiaru, próbował mnie rozśmieszyć przez całą lekcję), historię z Rikerem, angielski z Rydel, a wf z Kelly i Rocky'm. Nie mogłam się nudzić.
Na lunchu zjadłam szybko lunch i pobiegłam do klubu muzycznego, by jeszcze raz zagrać piosenkę. Tym razem dołączył i śpiew.

Have you ever, had this feeling
Like you can't believe in what you're seeing?
Head is spinning, in slow motion
Heart is pounding, Time is frozen

Don't close your eyes
Look around, your dreams are coming alive
Don't be surprised
You know that you were born to shine

You're a firefly, you're the sunlight
You're a shooting star breaking through the night
You're a rocket, in the darkness
And you sparkle like a diamond sky
You're gonna be anything you wanna be
If you open your heart and just believe that
The light within will be your guide, ohh
You're amazing, fire blazing
No more waiting, it's your time to shine

It's your story (It's your story), never ending (Never ending)
Fairy tales, such a magical beginning
Like a candle, you're eyes glisten
As you view the wonder, you're reminicsin.


- Masz piękny głos - do pomieszczenia weszła Delly - nadajesz się na gwiazdę. Może będziesz bardziej popularna niż my.
Roześmiałam się.
- Jakbym śmiała.
- Piosenka też jest bardzo super.
- Dzięki - uśmiechnęłam się nieśmiało - nie wiedziałam, że tu jesteś. Ale nie mam ci tego za złe.
Porozmawiałyśmy chwilę i poszłam na ostatnią lekcję. Potem wszyscy razem wracaliśmy do domu, żartując i śmiejąc się w najlepsze. Jak ja kocham tych ludzi!

****************************************************

Hej wszystkim!
Rozdziału nie było tak długo bo:
Number uno :  nie miałam czasu (szkoła mnie wykańcza)
Number dos : nie miałam weny
Number tres : nie mogłam dobrze dobrać słów.
I mam do was wielką prośbę : Komentujcie nasze rozdziały, nawet jednym głupim słowem "czytam". Chcemy wiedzieć, ile mamy czytelników.
Następny należy do Cherry, więc pewnie szybko się pojawi (:D).
A teraz was żegnam!
Tinky Winky mówi papa!

Wasza Cris


piątek, 15 listopada 2013

Rozdział VIII

~*~
-Ty debilu-krzyczała na cały regulator Vanessa
-Co ja znów zrobiłem-rzekł Calum i klapnął na kanapę
-No to na przyszłość może wycieraj brud pomiędzy palcami-dokończyła spokojniej
-Jestem!!!-rozległ się krzyk,dobiegający z korytarza.Ross wszedł do pomieszczenia w którym odbywał się ten cały cyrk.Zobaczyła tam rudzielca,który grzebał Van pomiędzy palcami.Mina Rossa,nie do opisania.Szybko się otrząsnął i wstrzymał rudego od grzebania między palcami Nessy.
-Nie,nie-jedyne co udało się wykrztusić blondynowi.Rudy opuścił ręce.
-Mam balsam-dodał blondas i pokazał opakowanie z kremem.Otworzył opakowanie i nalał sobie na ręce trochę balsamu.Potarł dłońmi i zaczął masować brunetce stopy.Calum przyłączył się do niego i oboje masowali odnóża najstarszej Marano.Jednak,Van nie chciała aby masowano już jej stopy,więc kazała Rossowi odnieść balsam.
-Ty rudy-powiedziała
-Co?-spytał piegowaty 
-Podobno umiesz gotować?-odpowiedziała na pytanie pytaniem
-Tak,a co-rzekł
-Ugotujesz mi pizze-powiedziała dumnym głosem
-Żarłok-powiedział i wszedł do cudownej kuchni rodziny Lynch. Wyciągnął z szafki potrzebne składniki i zabrał się za przygotowywanie posiłku. Vanessa w tym czasie,oglądała telewizję.Leciał film z lat 70-tych Grese. Rudzielec był pochłonięty,rozwijaniem swojego talentu,a Van filmem o nastolatkach.Po paru minionych minutach,blondyn wrócił i pomógł swojemu przyjacielowi w przygotowaniu pizzy.Ciasto było gotowe po 40 minutach,i obydwoje wstawili je do piekarnika.Nastawili na 180 stopni i dołączyli do Vanessy. Film wo gule ich nie interesował,więc wrócili do pilnowania pizzy.Była ona gotowa po 1,5 godziny.Wyciągnęli gorącciasto z mnóstwem dodatków na ogromny talerz i pokroili na kawałki.Każdy miał po dwa.Pizza o dziwo wyszła znakomicie.Vanessa,gdy skończył się film wróciła do swojego domu.Chłopcy ze zmęczenia padli na kanapę.Potajemnie włączyli Jim Jam i zaczęli znów oglądać teletubisie.Zakochali się w nich[tak jak ja w nutelli-od Cherry].Jednak gdy usłyszeli,trzaskanie drzwi przęłączyli na kanał z golfem.Na ich szczęście to był Riker
-Gdzie byłeś?-spytał Ross
-U dentysty-odpowiedział i usiadł w fotelu
-U którego?Pieniążka czy Ząbka?-spytał Calum
-U Ząbka-odpowiedział,takim tonem jakby to było oczywiste.Nagle po domu rozległ się donośny krzyk
-Rydeelll,widziałaś moją drugą zieloną skarpetkę-Był to Ellington.Za nim szedł Ryland.Zeszli na dół do salonu
-O,hej widzieliście Rydel.Nie mogę znaleźć mojej drugiej zielonej skarpetki-powiedział i posłał wszystkim uśmiech,który oznaczał ,,Włączamy teletubisie i robimy teatrzyk ze skarpetkami w roli głównej''
-To dlatego,Rossowi zginęła różowa skarpetka-powiedział Calum
-Nie pytajcie-dodał błyskawicznie brązowooki
-To co oglądamy teletubisie?-spytał Ratliff
-Nie,dostaliśmy karę i musieliśmy masować ohydne stopy Vanessy-powiedzieli jednocześnie poszkodowani
-Okej,to może teatrzyk-znów zaproponował Ell
-Niee,giną skarpetki a potem Rydel domyśla się cośmy wyprawiali-rzekł Riker
-A tak właściwie to gdzie jest Rocky?-spytał Calum
-W Seatle-odrzekł szybko najstarszy.Ross przełączył na jakiś film,i wszyscy wpatrywali się w telewizor jakby mieli tam zaraz wejść
~*~
-GOLLLL-krzyknęła z radości Vanessa.Rydel zrezygnowana usiadła na kanapę.Mruknęła coś pod nosem.Najstarsza Marano,choć najstarsza odtańczyła swój taniec zwycięstwa.Laura w tym czasie przygotowywała spaghetti. Rydel rozłożyła talerze,a Van,Van jak to Van leń śmierdzący.Gdy posiłek był gotowy,wszystkie zabrały się za pożeranie go.Rydel jadła powoli,a Van i Lau jakby nie widziały makaronu polanego sosem.
-Żarłoki-Dziwie się,że macie taką figurę-rzekła blondi-To dlatego Rikier tak leci na Vanesse-dodała
-Ale ona to grubas-powiedziała szatynka[Lau] zaprzestając na chwile jedzenia.
-Bardzo śmieszne.-odpowiedziała dwudziestojednoletnia brunetka.[Ness]
-Ciekawe,czy Riker był dzisiaj u doktora ząbka?-spytała kompletnie od czapy Rydel.
-Ja chodze do doktora pasty-powiedziała Van-A młoda to mnie nie obchodzi-dodała spoglądając na Laurę
-Ja wole doktora pieniążka-odrzekła z dumą najmłodsza
-A właśnie.Jestem ciekawa co oni robią?-spytała dwudziestolatka
-Pewnie,znowu oglądają teletubisie-zgadywała Van i przewróciła oczami
-Chyba nasza kara im nie wystarczyła-dokończyła blondi-Zadzwonię do Ratliffa,on mi wszystko powie-dodała.Wybrała numer do szatyna,po kilku sygnałach odebrał
Rozmowa telefoniczna
Rydel:Co porabiacie?
Ellington:My nic,kto ci powiedział
Rydel:Tylko tak się pytam
-Ellington,zaraz koniec reklam-rozbrzmiał donośny krzyk kogoś z domu Lynchów
Ellington:Muszę kończyć.Pa
Chłopak się rozłączył się.Rydel wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia.
~*~
-Gargamel idzie. Smerfy tego nie przeżyją-dramatyzował Ratliff
-Przeżyją,zawsze przeżywają-powiedział oczywistym tonem rudowłosy
-Oby-dodał Elli,i zaczął przytulać Rikera
-Stary,uspokój się.Od przytulanek masz Kelly-rzekł i odsunął się od bruneta.Dwudziestolatek rozpłakał się na dobre,spadł z kanapy na podłogę i zaczął się po niej tarzać.Smerfy się skończyły,a ten nadal dramatyzował nad tym że niebieskie ludki nie przeżyją.Trwało to dłuugggooo.W końcu do domu wróciła Rydel.Mężczyzna od progu przytulił ją
-Smerfy nie przeżyją-powiedział i dalej tulił blondynkę
-Riker,Ross,Calum i Ryland do mnie-krzyknęła.Cała czwórka zbiegła po schodach.Staneli w szeregu.
-Co znów,nagadaliście Ratliffowi?-spytała stanowczo
-No,oglądaliśmy smerfy-powiedzieli jednocześnie.
-Ratliff,smerfy przeżyją.Nie masz się co o nie martwić.Jutro też będą lecieć-rzekła,bardzo powoli i zrozumiale.Chłopak wrócił do swojego pokoju
-Za kare,zrobicie jutro śniadanie.Ma to być cały szwedzki stół-powiedział blondi i skierowała się do swojego pokoju.W swojej prywatnej łazience,umyła się.Włosy spięła spinką.Narzuciła na siebie piżamę i wlazła pod ciepłą kołderkę.Po chwili poddała się objęciom Morfeusza.....
-----------------------
Takie tam sobie.Długi wyszedł.Myślę że będziecie happy.Więc komentujcie.Następny będzie należał do Olki[Cristal] więc ja napisałam.Po za tym mam nowego Fun Cluba,jest w nim plakat R5,artykuł o Rossie i Laurze ,,Czy oni naprawdę się kochają'' i rady Laury jak pozbyć się przyszczy.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział VII

Chłopcy szybko zbiegli na dół i zobaczyli krzyczącą Rydel.
- Co jest? - spytał zdezorientowany Ross.
- Co to za oglądanie teletubisi? Cofneliście się w rozwoju? Za karę jesteście pod rządami Vanessy, a ja tymczasem pójdę do Laury. Miłego dnia - powiedziała szybko blondynka i wyszła z domu.
- Co mamy robić? - spytał znudzony Calum.
- Hmm... Niech się zastanowię - Vanessa teatralnym gestem udawała, że myśli - musicie wymasować mi stopy!
- Co?! - dla Lynch'a kopara opadła - że co mamy zrobić?!
- Nie wrzeszcz. To, co słyszałeś. Do dzieła, wy sknery jedne.
Blondyn poszedł jak na skazanie do łazienki po balsam, a Worthy w tymczasie przygotował szybko miejsce do 'zabiegu'. Ness rozłożyła się wygodnie i zamknęła oczy.
- Tylko porządnie - powiedziała z naciskiem na porządnie.
- Wiesz co, Calum? Już nigdy więcej nie obejrzę teletubisi - powiedział zniesmaczony Ross i przystąpił do dzieła.

~*~

- Hej, Laura, wszystko ok? - Rydel doszła już do domu przyjaciółki i weszła do środka. Marano właśnie siedziała i czytała książkę. Gdy blondynka weszła, oderwała się od lektury.
- Hej, Delly - Lau uśmiechnęła się - jasne, że tak. A co niby miało się stać?
- Bo wiesz... Wczoraj i ty, i Ross... po waszej rozmowie byliście... tacy jacyś smutni - dziewczyna nie wiedziała, jak dobrać słowa.
Laura trochę spochmurniała.
- Ross nie rozumiał, że chciałam mieć trochę prywatności i miałam zły humor - powiedziała dziwnym głosem - już po kilku dniach znajomości chciał wiedzieć o mnie wszystko i znać wszystkie nasze sekrety - brunetka wstała i pochodziła trochę po domu - a to tak nie działa. Nie zaufam mu tak szybko. Zraniono mnie raz, nie pozwolę, by zraniono po raz drugi... - Laura przerwała nagle swój monolog, a na twarzy wyskoczyły jej wypieki.
- Hej, mała, co się kiedyś stało? - blondynka podeszła do nastolatki i opiekuńczo objęła ją ramieniem.
- Widać, że dociekliwość to wasza rodzinna cecha - Lau zachichotała nerwowo i westchnęła - po prostu zbyt szybko zaufałam dla chłopaka, który mnie ranił. I zbyt szybko mu wybaczałam - dodała - a byłam w nim tak beznadziejnie zakochana.
- Ross jest inny... - zaczęła Rydel, ale Marano jej przerwała.
- Ryd, nie ważne jaki on jest, a jaki nie jest. Pewnie nawet nie patrzysz obiektywnie, bo to twój brat. Być może masz rację, ale ja dostałam nauczkę na całe życie. Chcesz zagrać na Xboxie? - nagle zmieniła temat Laura.
- Wiesz, że chętnie? Po tej dołującej rozmowie obie musimy się rozerwać.
- To prawda. Chcesz się w coś przebrać? - brunetka zlustrowała koleżankę wzrokiem, Rydel była w któtkiej mini - Wydaje mi się, że coś starego Vanessy znajdzie się na twój rozmiar. Teraźniejsze ubrania nie, bo styła moja siostra. Jest na dobrej drodze, by zmienić się w słonia.
Delly zaśmiała się ciepło.
- Bardzo chętnie. Coś mi się wydaje, że w któtkiej spódniczce będzie ciężko grać i skakać czy co tam robić.
Laura pokiwała ochoczo głową.
- Też mi się tak wydaje. A teraz wybacz, ale muszę iść do pokoju mojej siski.
Gdy Lau poszła na górę, Rydel zaczęła się rozglądać po salonie. Na zegarku widniała godzina 15.40, więc wiadomo, że brunetka jest po szkole. Na stoliku stało wspólne zdjęcie sióstr Marano, a obok niego całej ich rodziny. Był plazmowy telewizor, biała kanapa i brązowy puszysty dywan. Ogólnie było tu przytulnie. Blondynka podeszła powoli do zdjęcia w złotej oprawie. Widniała tam Laura i jakiś chłopak. Rydel przejechała palcem po podobiźnie dziewczyny i w tym momencie brunetka weszła do pokoju i zamilkła.
- To Bobby, mój były chłopak - powiedziała i od razu zmarkotniała Laura - to on mnie wykorzystał. Z resztą, to stare dzieje - machnęła ręką, podała ubrania przyjaciółce i zabrała jej zdjęcia, rwąc je na tysiące małych kawałeczków i wrzucając to palącej się świeczki.
- Nadal go kochasz, prawda? - spytała cicho Delly.
W domu zapanowała cisza jak makiem zasiał.
- Tak - przyznała Marano po kilku chwilach ciszy - ale mu za żadne skarby nie przebaczę. Już za późno, żeby cokolwiek odkręcać. Z resztą, miałyśmy miło spędzić czas, prawda? A my tu gadamy o moich kłopotach miłosnych. Niepotrzebnie się przy tobie rozgaduję - obie uśmiechęły się do siebie.
Gdy blondi się przebrała zaczęły grać w tenisa na Xboxie, a Laura już zapomniała o ich wcześniejszej rozmowie. Czuła się naprawdę dobrze i była szczęśliwa.

~*~

- Vanessa, możemy już przestać? - po pół godzinie chłopacy już naprawdę byli zmęczeni, a do tego skończył im się balsam. Pokazali dziewczynie puste opakowanie.
- Nie, nie możecie. Oduczycie się oglądać bajki. Jak ty chcesz poderwać moją siostrę, skoro wpatrujesz się w te maskotki jak w jakieś nagie modelki? Bo tak robią chłopacy w waszym wieku - zwróciła się do Rossa - dziecko, wróć do życia.
Blondyn się zarumienił.
- Skończ te gadki. Daj kasę to pójdę po jeszcze jedne opakowanie kremu - przerwał jej Calum - skończmy wreszcie tą "zabawę" - cudzysłów zrobił w powietrzu - kary stało się zadość.
- Nie mam kasy przy sobie. Ale możesz polecieć do mnie do domu, w łazience stoi cała butelka.
- Nie wiem, gdzie mieszkasz - powiedział z sarkazmem rudowłosy.
- To ja pójdę - zgłosił się Lynch - trochę męczarni mniej = niebo!
- Spoko, jak wolisz - zgodziła się Marano. Chłopak umył ręce i wyszedł z domu. Szedł powolnym krokiem, nie spieszył się ani trochę. Godzina wolnego czym narażając się na złość Vanessy można przetrwać.
Szedł przez park, podpisał kilka autografów i porobił trochę sobie zdjęć z fankami. Na szczęście nie spotkał ich dużo, bo miał zwalony humor i nie miał ochoty na nic. Gdy doszedł do domu Marano zapukał cicho.
- Proszę - odezwała się Laura.
Chłopak wszedł do środka i zauważył swoją siostrę grającą z Laurą dalej w tenisa.
- Co tam? - spytała brunetka, zgarniając niesforny lok za ucho.
- Rydel wplątała mnie w karę za oglądanie teletubisi. Musimy razem z Calumem masować nogi Vanessie.
Dziewczyny słuchały, dalej grając w grę.
- Teletubisie? - pasrknęła śmiechem Lau - masowanie nóg Vanessie? Co za dziecinada.
Odwróciła się na chwilę od tv, rozproszyła się i spojrzała na blondyna.
- Hahahah, punkt dla mnie - krzyknłęła nagle Delly, aż Laura podskoczyła do góry.
- To było nie fair - zaczęła się przekomarzać z blondynką - przez twojego brata oderwałam się od ekranu.
- Gdzie trzymacie balsam? - spytał po chwili ciszy Rossy, uśmiechając się na widok dwóch kłócących się dziewczyn.
- Uhmm? - spytała Laura i znów zwróciła uwagę na Ross'a - Aa, w łazience - powiedziała - tylko jest wysoko. Weź jak możesz krzesło i wnieś na górę, za mną - poleciła.
Po chwili byli na górze. Ross postawił krzesło przy szafce, a Laura weszła na nie i zaczęła szukać kremu.
- Mam... - powiedziała i przerwała nagle, tracąc równowagę. Spadła prosto w ramiona blondyna - Hmm... dzięki - mruknęła cicho i uśmiechnęła się lekko - niezdara ze mnie.
- Słodka niezdara - wypsnęło się z ust Lynchowi.
Marie zarumieniła się i nic nie mówiąc wyszła z łazienki.
- Dzięki - powiedział po kilku chwilach, gdy dziewczyna dała mu balsam - to ja już będę leciał. Zostawiłem tam Caluma samego. Wiesz...
- Tiaa, męska solidarność - powiedziała cicho - jasne, leć.
- A wiesz, czym różni się męska solidarność od damskiej? - zapytał.
Pokręciła przecząco głową.
- Jeśli żona zadzwoni do kolegów męża, to wszyscy powiedzą, że jest u nich i bierze prysznic albo nie może rozmawiać. Po prostu kłamią, by obronić kolegę. A jak mąż zadzwoni do koleżanek żony, to każda zaprzeczy i powie, że jej nie ma. Będą mówić prawdę.
- Masz rację - uśmiechnęła się Laura - kto ci to mądrego powiedział?
- Rocky - uśmiechnął się, na co Lau parsknęła znowu śmiechem.
- Taa, mądre słowa. Ty już musisz lecieć, pa blondasku.
- Cześć. Do jutra. Zobaczymy się w szkole.
- Lubi się - szepnęła Rydel, gdy chłopak wyszedł - jesteś dla niego dobrą koleżanką. I ci ufa - nałożyła nacisk na ostatnie zdanie.
- Delly, zrozumiałam twój przekaz. Teraz ty zrozum mój. A teraz wracajmy do gry. Ciekawe jak zareagują dziewczyny z mojej klasy, że przyjaźnię się z Rossem Lynchem.
Lynch wybuchnęła śmiechem.
- Będzie z tego niezły hałas.
- Żebyś wiedziała...

***************************************************

Dzień, dzień, dzień dobry wszystkim!!!
Rozdział miał być wczoraj, wiem.
Rozdziału nie było wczoraj, to też wiem.
Wiem także, że zwiększyła się nam liczba obserwatorów o 4.
Wiem też, że nie umiem pisać.
Wiem także, że wczoraj nie miałam jak tego rozdziału napisać.
Tata mój wie, że dał mi karę i nie miałam jak tego rozdziału napisać.
Wiem też, że jednodniowe kary na komputer są super.
I wiem, że więcej nie powinnam niechcący rwać i niszczyć czegokolwiek - bo za to dostaje jednodniowe kary.

/////////////////////////////////////////////////////////

Chyba dałam wam już usprawiedliwienie mojego jednodniowego spóźnienia - moja jednodniowa kara na komputer! xd

Rozdział jest jaki jest. Następny należeć będzie do Julki.
A do was przemawia Ola *lekki ukłon* :D
Proszę o brawa *applause*



PS. Mam też do was jedną ważną prośbę. Nie chodzi tym razem o komentarze - ale komentować!!!!! ani o wejścia - ale wchodzić!!!!! ani o obserwatorów - ale się zapisywać!!!!!
Chodzi mi o różnorakie nominacje. Jak nominujecie, to piszcie kogo to się tyczy. Macie do wyboru mnie - Cristal i Julkę - Cherry. Albo nominujecie nas obie, albo oddzielnie, ale piszecie kogo.
To tyle na dziś.
Do napisania!
Cris

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział VI

      Była godzina 12;00 a pewien blondas spał jeszcze smacznie nie pamiętając o bożym świecie.Nagle po jego pokoju rozbrzmiało głośne ,,Dryń,Dryń'' był to znienawidzony przez Rossa budzik.Wstał i przypomniało mu się o tym o wczoraj powiedziała mu Laura "Słuchaj, znam cię trzy dni. Ty mnie też. Skąd możesz wiedzieć, co mi w duszy gra? mam już dość. Daj mi już dziś spokój''.Z ponurą miną wstał z łóżka i poszedł się ubrać.Nie ubrał się nadzwyczajnie,była to tylko biała koszulka,czarne Jeansy,butów nie ubrał bo Rydel by go zabiła że chodzi w butach po domu.Zszedł na parter,gdzie nikogo nie było. ,,Pewnie śpią,Ugh z kim ja żyje''-pomyślał.Zaczął przygotowywać jajecznice,gotowanie posiłku zajęło mu ledwie 5 minut.Posypał śniadanio-obiad solą i zaczął jeść posiłek.Postanowił że porozmawia ze swoim najlepszym przyjacielem,Calumem. Zadzwonił do niego i już po chwili rudzielec pojawił się w domu Lynch.Usiedli na kanapie.
-Wiesz co zastanawiam się,czy dobrze zrobiłem zaprzyjaźniając się z Laurą,ostatnio powiedziała,cytuję; "Słuchaj, znam cię trzy dni. Ty mnie też. Skąd możesz wiedzieć, co mi w duszy gra? mam już dość. Daj mi już dziś spokój' Co mam o tym myśleć?-powiedział powoli i poważnie 
-Bardzo ją polubiłem,i wydaje się by miła.Może miała gorszy dzień.To musisz wziąć pod uwagę
-Masz rację.Może po prostu miała zły dzień.Nie będę się tym tak przejmował-odpowiedział i zrobił poważną minę.Rudowłosy próbował powstrzymać się od śmiechu,lecz jednak głupawka przejęła nad nim kontrolę i zaczął się śmiać.Na twarzy blondaska pojawił się zarys uśmiechu,po sekundzie dołączył do przyjaciela i śmiali się z byle czego.Gdy opanowali napad głupawki,poszli na boisko od kosza,gdzie czekała na nich mała niespodzianka. Calum wziął piłkę od kosza pod pachę i ruszyli w stronę boiska.Na miejsce szli krótko.Nagle blondas się  zatrzymał,przy czym piegowaty też.Ross zobaczył Maię i Stevena całujących się! Miał ochotę wybuchnąć i rozprysnąć krwią po całym Los Angeles. Lecz nie zrobił tego,tylko jak gdyby nigdy nic wraz z zszokowany rudzielcem wparowali na boisko.Maia i szatyn odczepili się od siebie. Ross przyznał się w myślach, że jest po prostu o Maię zazdrosny i nadal darzy ją silnym uczuciem. Dla Mai Ross też do końca nie był obojętny, bo zarumieniła się lekko i zmieszała.
-Cześć-powiedziała jednocześnie para.Rudzielec i blondas odpowiedzieli tym samym.Jednak Steven miał coś do Rossa więc podszedł do osiemnastolatka.
-Może zagramy małego mecza,ty na mnie-zaproponował chłopak
-Oczywiście-powiedział Rossy.
~*~
Zaczęła się gra na śmierć i życie.Ross posłał szatynowi mordercze spojrzenie i wyrwał mu piłkę.Oderwał się od ziemi i wbił piłkę do kosza,przy czym przebiegł połowę boiska.Wszystko to wyglądało śmiesznie,jakby dwójka 2-letnich chłopców biła się,który z nich dostanie całusa od mamy.Tak jak to mówi Vanessa Marano ,,bez komentarza''.Grali dalej,wszystko to obserwowała grupka dziennikarzy,Maia i Calum. Reporteży robili zdjęcia,lecz nikt ich nie widział.Było już 12;10,Steven przegrywał i Ross był szczęśliwy,lecz wszystko może się zmieni.Szatyn był tak wściekły że specjalnie odbił piłkę tak wysoko,że ta gdy upadała walnęła prosto w łeb Rossa.On nic nie poczuł,złapał piłkę i wbił gola do kosza.Steven był coraz bardziej zły. Maia obawiała się o obydwóch nastolatków,przecież oni sobie krzywdę zrobią.Gdy skończyli wygrał blondyn.Obydwoje byli strasznie spoceni.W drodze do domu Calum i Ross rozmawiali o jakiś kosmitach i filmie ,,Piła Mechaniczna''.Po powrocie do domu obejrzeli ten film o którym tak zawzięcie rozmawiali.Jednak na samym początku wyłączyli,ponieważ nie spodobało im się to że ktoś zabił dziecko. Wiecie co by powiedziała ,,Sknery jedne..Ugh..Normalnie gorsze niż moja siostra.Baby''-to powiedziałaby nasza kochana Van.Uwielbiam ją ale teraz przejdźmy do rzeczy,bo wiosna przyjdzie.Chłopaki,jednak jak to mężczyźni włączyli ..Teletubisie..Zgodziłabym się z Van gdyby tu była.Normalnie wpatrywali się w telewizor jak w nagą modelkę.OMG.Nagle do salonu,jak do obory wpadła upragniona.. Vanessa.. i spojrzała na Tv
-Sknery jedne..Ugh...Normalnie gorsze od mojej siostry.Baby.Bez komentarza-powiedziała i wyrwała pilot z ręki Rossa
-Ej,leci tu ciekawy serial..Nigdy nie oglądałaś teletubisiów-powiedzieli jednocześnie przyjaciele
-Wiecie co.Nie bo nie jestem DZIECKIEM!-powiedziała z naciskiem na DZIECKIEM. Vanessa opuściła pomieszczenie i wróciła do Rydel.Mężczyźni bez pilota nie mogli włączy telewizora,więc poszli na komputer i tam zabrali się za oglądanie bajki dla 5 latków.Znów gapili się w to jak w gołą modelkę,tylko tym razem  Van im nie przeszkodziła.Nagle ich niezmiernie ,,ciekawy serial'' przerwały krzyki ...
-------------------------------------
Taki bezsensu.Teletubisie jakoś mi się przeszły przez głowę, i napisałam.Myślę że trochę się wam podoba.Ostrzegam dodałyśmy tak późno to Cristal mnie zmusiła.

OD CRISTAL : Cherry sama to pisała i mi się podoba ;)

wtorek, 29 października 2013

Rozdział V

Następnego dnia rano Laurę obudziły promienie słońca wdzierające się przez niezasłonięte okno. Dziewczyna jęknęła, przeciągnęła się i przetarła oczy. Przekręciła głowę i spojrzała na zegarek. Była 10:30! Marano od razu wstała i pobiegła do szafy. Przecież o 11:30 ma mieć spotkanie z wywórnią i podpisać kontrakt! Wybrała kremowe rurki i buty na obcasach, fioletową torbę, granatow
Poszła do łazienki, umyła się i zostawiła włosy w klasycznym nieładzie. Laura spojrzała na siebie w lutrze i przyznała, że wygląda nawet ładnie. Pobiegła do pokoju Vanessy. Otworzyła prędko drzwi i skoczyła na łóżko siostry, by ją zbudzić.
- Co to za stwór? - mruknęła przez sen Ness i próbowała zrzucić z siebie brunetkę.
- Nie ma tak dobrze. Wstawaj, Ness! Miałaś mnie wspierać, wiesz? Wstawaj słoniu!
- Która godzina? - zaspana starsza córka państwa Marano nie orientowała się w niczym.
- 10:57! Ruszaj swój ospały tyłek i rusz się, po się spóźnimy! Musisz się ogarnąć. Mamy niecałe pół godziny na dojechanie na miejsce.
- Już, już. No idę.
Po dziesięciu minutach Vanessa była już gotowa. Też wyglądała niczego sobie. Miała na sobie białą koszulę, granatową spódnicę i wysokie niebieskie szpilki. Do tego granatowa torebka.
- Wow, choć raz wyglądasz w miarę dobrze - zażartowała Lau, za co oberwała poduszką.
Prędko wyszły z domu i wsiadły do ich samochodu. Laura jeszcze zdążyła zauważyć machającą przez okno Delly i ruszyły z piskiem opon spod domu.
Jechały szybko, Vanessa nawet przekroczyła ograniczenie prędkości i pędziła 120 km/h.
- Van, zwolnij! - zawołała Laura.
- Ale przecież nie zdążymy - zaczęła przedrzeźniać Ness swoją młodszą siostrę.
- Jeżeli złapie nas policja, to tym bardziej się spóźnimy. Proszę cię.
Brunetka westchnęła i zwolniła do 80 km/h.
- Zadowolona?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Jechały jeszcze 20 minut i zatrzymały się pod studiem o godzinie 11:25.
- Masz szczęście - powiedziała młodsza siostra Marano i uśmiechnęła się szeroko - zdążyłyśmy.
- A co, wątpiłaś we mnie?
- Żebyś się nie zdziwiła - zachichotała.
- Okej, idź. Bo na serio się spóźnisz.
- My razem idziemy. Tym razem się nie wymigasz.
Laura wzięła siostrę pod ramię i razem weszły do wytwórni płytowej.
- Dzień dobry - powiedziała uprzejmie Lau do ładnej i młodej sekretarki - jestem Laura Marie Marano. Jestem umówiona z panem Scottem na spotkanie o 11:30.
- Tak, tak - powiedziała roztargniona blondynka, a Van zachichotała pod nosem. Pani Elizabeth (bo tak miała na plakietce) szukała czegoś w komputerze - już mam. Niech panie poczekają chwilkę.
Podniosła słuchawkę i w telefonie wpisała numer telefonu.
- Panie Scott? Panna Laura Marano przyszła. Tak, tak. Dziękuję - odłożyła słuchawkę - za chwilę przyjdzie po was pomocnik pana Scotta, Robert - zwróciła się do dziewcząt.
- Dziękujemy - odpowiedziała za dwie Vanessa i odciągnęła siostrę na bok - kto takie zatrudnia? - zachichotała do Laury.
Młodsza wzruszyła tylko ramionami.
- W dzisiejszych czasach potrafią zatrudnić kogoś przez żadnego doświadczenia na przykład dlatego, że ma zgrabne nogi albo tyłek. Świeeetne czasy - mruknęła.
Siostry przez chwilę posiedziały w milczeniu, a kilka minut potem przyszedł pan Robert. Miły facet po 30-stce, z kilkoma siwymi włosami, ale świetnymi mięśniami.
- Dzień dobry Lauro - podszedł do brunetki i podał jej dłoń. Bez zastanowienia odwzajemniła uścisk - przyszedłem po panienki, żeby zaprowadzić je do pana Scotta.
- Dzień dobry. Dziękujemy bardzo.
Mężczyzna poszedł przodem, a dziewczyny za nim. Obie milczały. Po kilkudziesięciu metrach doszli do sali. Przechodzili właśnie przez salę prób, Laura była zachwycona. Były tu profesjonalne instrumenty i ogólnie było widać, że w ten budynek włożona dużo pieniędzy i pracy. Gdy weszli za drzwi Laura zobaczyła znanego już mężczyznę, pana Scott'a. Był to facet po 40-stce, z siwizną na głowie i wystającym brzuchem. Mimo to był to bardzo miły i uprzejmy mężczyzna szanujący kobiety.
- Dzień dobry - powiedziała uprzejmie Laura i uścisnęła wystawioną rękę szefa.
- Witaj Lauro. A to pewnie twoja siostra Vanessa?
- Tak.
- Dzień dobry panu - odezwała się i podała mężczyźnie dłoń. Odzwajemnił gest.
- Więc jak Lauro? Podpisujemy ten kontrakt?
- Jasne, że tak - brunetka uśmiechnęła się szeroko - zawsze o tym marzyłam.
- To świetnie. Będziesz musiała tylko podpisać ten papier i możemy iść spotkać się z twoim zespołem.
- Zespołem? - Laura się zdziwiła.
- Tak. To pięcioro fajnych chłopaków.
Zaprowadził ją za kolejne drzwi. Zobaczyła ich wszystkich. Wszyscy mieli około 17 lat.
- To Shane, Nick, Taylor, Jason i Nate - pokazywał kolejno na wszystkich chłopaków.
- Hej - przywitała się dziewczyna,
- Hej - podeszli wszyscy do niej i zaczęli się osobno witać i przedstawiać.
- Mam nadzieję, że będzie wam się dobrze pracowało razem - uśmiechnął się pan Scott - zostawię was samych, poznajcie się lepiej.
I wyszedł do pokoju obok. Laura się trochę skrępowała obecnością tylu chłopaków, ale na duchu podniosła ją obecność Vanessy obok jej.
Okazało się, że skrępowanie było niepotrzebne. Wszyscy byli bardzo mili i się lepiej poznali. Shane gra na perkusji, Nate i Taylor na gitarze elektrycznej, a Jason i Nick na basowych. Po kilku godzinach miło spędzonego czasu dziewczyny pożegnały się i wyszły.
- Panie Scott, będę przychodziła tu w weekendy. W czasie tygodnia nie będę miała za bardzo czasu.
- Ależ oczywiście słońce. Do widzenia.
- Do widzenia.
Dziewczyny wyszły i spotkały je miłe promienie słońca. Poranne zasnute chmury rozeszły się i zapowiadał się przepiękny dzień.
- Co powiesz, byśmy z Lynchami gdzieś poszły? - zaproponowała Ness.
- Spoko - uśmiechnęła się Laura - tylko gdzie?
- Może na plażę? Dzień zapowiada się niesamowicie!
- To fajny pomysł. Jedźmy na razie do domu, muszę się przebrać.
Dziewczyny wsiadły do auta i ruszyły w drogę powrotną. Całą drogę rozmawiały o nowo poznanych chłopakach.
- Są fajni i przystojni. Ale żaden nie wpadł mi w oko - zadecydowała Lau.
- Bo co? Chcesz mieć Ross'a, więc nie umówisz się z nikim innym? - zapytała zaczepnie siostra.
- Weź się słoniu ogarnij! Ross jest moim przyjacielem! Nie mam zamiaru się napraszać.
Vanessa zachichotała.
- Nie umiesz kłamać.
- Nie, czyli nie umiem mówić prawdy skoro uważasz to za oszustwo. Podrap sobie cycki, jeśli cię swędzą małpo.
Starsza siostra prychnęła.
- Kiedy ostatnio widziałaś się z Kelly?
- W dniu koncertu. A z Raini przedwczoraj - zastanowiła się młodsza siostra.
- Wiesz, że w taki oto sposób zaniedbujesz swoje przyjaciółki? I ty mi tutaj wmawiasz, że oni nic dla ciebie nie znaczą. ( chodzi o R5 - od Cristal )
- Ja tak nie powiedziałam. Z resztą, czego się wtrącasz do mojego życia?
- Bo to też jest moje życie - Vanessa się trochę wkurzyła.
- Jasne - z sarkazmem powiedziała Laura - byś się mogła wtrącać, kiedy najbardziej tego potrzebuję, wiesz? A nie wtedy, kiedy sama sobie radzę. Zahamuj i daj mi wysiąść. Chcę się przejść.
- Myślisz, że ja sobie taki los wybrałam? - Van puściła ostatnie dwa zdania mimo uszu.
- A nie? Nie wiedziałam, że wielka Vanessa Marano poszła na aktorstwo z woli swoich ukochanych rodziców. Nie taka mi się pokazywałaś.
Dziewczyny zaparkowały pod domem i Laura normalnie wybiegła z auta. Pobiegła do domu i weszła do swojego pokoju, padając na łóżko. Może i Vanessa ma rację? Tak bardzo podekscytowała się, że poznała R5 i jest ich przyjaciółką, że zapomniała o własnych?
Westchnęła głęboko. Jutro do szkoły, pomyślała. Wzięła telefon.
- Kelly? - zapytała niepewnie - chcesz się spotkać?

~*~

- Przepraszam was bardzo za moje ostatnie zachowanie - powiedziała Laura - za bardzo byłam pyszna z powodu poznania R5,  że o was praktycznie zapomniałam.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się szeroko Kelly.
- Ale... - powiedziała źle wróżącym głosem Raini - za karę stawiasz nam lody.
Dziewczyna rozejrzała się wokoło i zobaczyła budkę z lodami włoskimi.
- Spoko - uśmiechnęła się - może was to ucieszy, ale podpisałam dziś umowę.
- Gratuluję słońce - brunetkę przytuliła Kelly.
- Ja także - do uścisku dołączyła się szatynka - ale i to nie zwalnia cię z obowiązku kupienia mi loda.
Laura dała Raini kuksańca w bok.
- A gdzie twoje R5? - spytała zaczepnie szatynka.
- Na plaży z Vanessą. Pokłóciłam się z nią o was i R5, więc nie miałam najmniejszej ochoty iść z nimi. Ale z wami oczywiście, że mogę.
- To szybko! Jest już 13! - krzyknęła Kelly, aż kilka osób się odwróciło.
- Spokojnie, zdążysz się nasmarować kremem.
- Lecimy do domu? - spytała Marano.
- Ej, ej, ej gdzie lecisz? A gdzie moje lody? - spytała wesoło Raini.
- W sklepie, nie widzisz? Idziemy szybko! - odpowiedziała szybko Moon. I pociągnęła przyjaciółki za ręce.

~*~
- Rydel, czy naprawdę nie ma żadnego innego miejsca? - Lynchowie z Ratliffem i Vanessą dotarli właśnie na plażę. Byli blisko toalet.
- To sobie zobacz. Jeśli znajdziesz jakieś inne miejsce bliżej wody, to wtedy się przyznam, że jestem upośledzona - warknęła blondynka na Ross'a.
- Chętnie to zobaczę - zaśmiał się.
- Leć już, idź zobacz.
- A może podejdźmy bliżej siatki. Możemy zagrać w siatkówkę - zaproponowała Vanessa - widzę trochę wolnego miejsca.
- Bardzo chętnie zagram z tobą - Riker puścił oczko do Van.
- Ej, stary, nie flirtuj mi tu z Vanessą - zaprotestował Rocky - to odrzucające. Ruszmy dupy, bo do juta nie dojdziemy do tej siatki.
Przyjaciele wzięli swoje manatki i przenieśli się w miejsce zaproponowane przez Marano. Gdy doszli do siatki, to zobaczyli trzy znajome twarze. To nikt inny jak Laura, Raini i Kelly!
- No hej - westchnęła Laura - możemy się dosiąść?
- Hej laski - powiedział radośnie Ratliff - właśnie mieliśmy zamiar zagrać w siatkówkę. Chcecie się przyłączyć?
- No jasne - odpowiedziała za wszystkie blondynka.
Lau posłała jej mordercze spojrzenie, a Kel udawała, że nie widzi.
- Macie piłkę? - spytał głupkowato Rocky.
- Nie, przecież myślałam, że odetniemy ci głowę i w nią pogramy w zbijaka - Laura była zła.
Wszyscy się zaśmiali, uważali to za żart.
- Czego się śmiejecie? Ja mówiłam całkowicie poważnie.
Tymi słowami wywołała jeszcze większą falę śmiechu.
- No ok, dzielimy się na dwie drużyny. Kto wybiera? - spytała Delly.
- Ja! ja! ja! - krzyczeli jednocześnie Ross, Riker i Rocky. Ross aż naskoczył na Rikera i zakrył mu usta.
- Ok. Ross i Rocky.
- Ale małpy - warknął Riker.
- Ross wybieraj.
- No nie wiem. Laura, chodź.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Rocky?
- Ja zapraszam Kelly.
- Calum.
- Vanessa.
- Delly.
- Raini.
- Ratliff.
- No już, Riker. Jeśli musisz - westchnął.
(Czyli drużyna Ross'a - Laura, Calum, Delly i Ratliff. Drużyna Rocky'iego - Kelly, Vanessa, Raini i Riker xd - od Cristal).
 Zaczęła się gra. Pierwsza serwowała Laura. Podpiła piłkę i tym zaczęła się gra. Niektórzy mogliby myśleć, że to była gra na śmierć i życie. Laura chciała wyautować Vanessę i nawzajem. Kelly też nie szczędziła skosień (czy jak to się nazywa xd - od Cristal).
Po dwóch godzinach wygrała drużyna Ross'a - 40 : 36.
Wszyscy przybili sobie piątki i zaczęli się pakować. Laura postanowiła pokąpać się trochę w morzu, więc na ochotnika zgłosił się Ross.
- Super gra, nie? - spytał dziewczyny, gdy zostali sami.
- Może być. Fajnie, że wygraliśmy.
- Jesteś smutna, co jest? - trochę się zaniepokoił.
- Nie. nic. Jutro szkoła. Po prostu zmuła.
- Będę z tobą w klasie - pochwalił się blondyn.
- Fajnie. Przepraszam, ale idę się wytrzeć. Jest mi zimno.
- Poczekaj - Lynch odwrócił brunetkę w swoją stronę - widzę, że tu nie chodzi o szkołę. Mała, przyjaciele mogą sobie zaufać.
- Słuchaj, znam cię trzy dni. Ty mnie też. Skąd możesz wiedzieć, co mi w duszy gra? - powiedziała podniesionym głosem - mam już dość. Daj mi już dziś spokój.
Gdy dziewczyna odeszła, chłopak długo trawił jej słowa.
Widział jak prawie wszyscy przyjaciele wychodzą z plaży.
- Ross, idziesz? - zawołała Rydel.
- Tak, chwila. Idź, dogonię was.
- Okej.
Wytarł się i ubrał. Gdy szedł w stronę domu wciąż brzmiały mu w głowie słowa Laury "Słuchaj, znam cię trzy dni. Ty mnie też. Skąd możesz wiedzieć, co mi w duszy gra? mam już dość. Daj mi już dziś spokój." W ponurym nastroju zasnął.

==================================================

Długo nie mogłam się zdecydować, czy ma być wieczna sielanka czy mam lekko namieszać. Wybrałam to drugie. Niewiele, ale zawsze xd
Przepraszam, że tak długo ale brak czasu, wiecie.
Następny rozdział należy do Cherry. Jeszcze się z nią dogadam, bo sama nie wiem, co chcę by było dalej.
Dobranoc i prosimy o komentarze ♥



 Cristal.

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział IV

   Następnego dnia Laurę obudził dzwonek w telefonie,gdy go wyłączyła spostrzegła że nie jest u siebie w domu.Gdy rozglądała się po pokoju jej toczy natknęły się na jakąś osobę.Mianowicie tą osobą był Ross
-AAA!!-pisnęła i odruchowo  wstała.Ross od wrzasków Laury obudził się,jak reszta osób w tym pomieszczeniu.
-Laura ogarnij się-krzyknęła Van rzucając w Laurę poduszką. Riker i reszta zaczęli się śmiać.Laura spiorunowała ich wzrokiem i natychmiastowo się uspokoili.Laura widziała jak Riker i Ness na siebie patrzą ,,Kroi się nowa parka''-pomyślała.Potem ta myśli szybko zniknęła,bo siostry Marano musiały wracać do domu. Lynch'owie zjedli śniadanie przygotowane przez Rydel i zaczęli zajmować się sobą.Rocky zdjął skarpetki,wyciągnął telefon i zaczął robić zdjęcia swojej stopie. Riker popatrzył się na niego a potem spytał
-Co ty robisz?
-Robie zdjęcie swojej stopie-rzekł dalej fotografując stopę
-Po co?-spytał ponownie
-No bo jak gdzieś mi nogę wkręci i lekarz będzie musiał mi zoperować stopę to nie będzie wiedział jak ona wygląda.Trzeba mieć zdjęcie każdej części ciała-rzekł
-O Rydel niesie cole-powiedział i Rik ruszył po napój
-Jest o ciebie zazdrosny-Rocky szepnął to do swojej stopy. ,,Co mu odwaliło''-pomyślała Rydel
   Tymczasem u Mai i Stevena
-I co zgodzisz się w końcu-dręczył pytaniem dziewczynie
-Daj mi jeszcze parę dni.Odpowiem ci niedługo-rzekła
-Obiecujesz?
-Jasne-rzekła dziewczyna i weszła do swojego domu.Pocałowała w policzek na pożegnanie bruneta.Chłopak uśmiechnął się do niej i odszedł w swoim kierunku.Dziewczyna nie wiedziała czy ma się zgodzić.Postanowiła że jeszcze pomyśli.

          W tym samym czasie u Lynch'ów
-Może weźmiemy ekipę i pójdziemy na plażę-zaproponowała Ryd
-To ja dzwonie po Ness i Laurę-rzekł ochotniczo Ross
-Ja po Caluma i Raini-rzekł
-Dobra ja spakuje nas-rzekła blondynka po czym poszła się przebrać w swoje różowe bikini.Gdy wszyscy zebrali się pod domem Lynch'ów,każdy z prowiantem i przebrany w swój strój.Razem ruszyli na plaże,która była nie daleko.Doszli na miejsce po 10 minutach.Przy czym Rocky robił zdjęcia swojej ręki.On jest naprawdę pokręcony.Rydel podczas drogi na tablecie oglądała ICarly, lubiła ten show.Najbardziej rozśmieszał ją Gibby
-Ciekawe czy on naprawdę jest taki dziwny czy tylko gra ta postać?-spytała Rydel
-Nie Wiem,możemy kiedyś odwiedzić ich miasto-rzekł beznamiętnie Riker.Na plaży było ludzi jak w ulu.Po paru minutach wszyscy znaleźli miejsce i rozłożyli się.Chłopaki zaraz po zajęciu miejsca wbiegli do wody,a dziewczyny położyły się na kocu.Rydel wraz z Ness oglądały ICarly a Raini i Laura rozmawiały na różne tematy.Jednak nie trwało to długo,bo chłopaki oblali je wodą.Rydel była wściekła bo Ratliff i Riker zepsuli jej tableta. Ness zaczęła gonić Rikera, Raini-Caluma,Rydel-Ellingtona,Laura-Rossa a Rocky temu wszystkiemu się przyglądał i nagrywał.Postanowił wysłać to do ICarly.Ciekawe co powie na to Rydel.Dzień mijał im w najlepsze,wszyscy umocnili swoje więzy przyjaźni i razem poszli na lody.Laura zamówiła owocowo-miętowe,Ross czekoladowe,Ryd-truskawkowe,Rocky-anielskie,Riker-kiwi.Van jabłko, a reszta zamówiła śmietankowe.
  Słońce powoli zachodziło,a przyjaciołom pozostało iść w świetle księżyca. Riker i Ness szli z tyłu.Ich ręce zetknęły się,a po chwili Riker chwycił brunetkę za rękę,a ta nie puściła jej.Szli tak w świetle księżyca,rozmawiali.Każdy doszedł już do swoich domów i paczka pożegnała się...
-----------------
Ten rozdział pisałam sama,krótki wyszedł i nudny.Nie wiem co mi odwaliło ze stopą ale tak jakoś wyszło.Pozdrawiam Cherry

sobota, 12 października 2013

Rozdział III

- Hej, Maia - przywitała się Laura - miło cię widzieć.
- Lau - brunetka uśmiechnęła się szeroko - mi ciebie także. Ross - zwróciła się do swojego chłopaka - idziemy?
- Jasne - odparł blondyn i razem z brunetką wyszli z pomieszczenia.
Rano Laurę obudziły promienie słoneczne próbujące przedrzeć się przez jej zasłony. Dziewczyna spojrzała na zegarek i krzyknęła sobie w duchu że zaraz się spóźni.Z szafy wyciągnęła to(<klik).Usta pomalowała na jasny czerwień,oczy podkreśliła tuszem a włosy związała w koka.Zajęło jej to zaledwie 25 minut,a Ness siedzi tam z jakieś 50 min,pewnie nie może się w rurki wcisnąć bo przytyła- ,,żarłok''-pomyślała Laura idąc w kierunku kuchni.Wyciągnęła potrzebne składniki do jajecznicy i po chwili zajadała się nią.Po posiłku talerz włożyła do zmywarki .Nie wiedziała co ma robić bo umrze z nudów.Postanowiła odwiedzić Lynchów.Szybko wyciągnęła koturny w kolorze maliny i wyszła z domu, adres dała jej Ryd. (mnie z tą malinką pojebało-od Cherry)

~*~

-Riker weź te nogi ja tu chcę odkurzać-krzyczała zdenerwowana Rydel. Chłopak pokazał jej środkowy palec.
-Wiesz, że palec pedała na mnie nie działa-rzekła i kopnęła brata prosto w krocze
Chłopak zaczął się zwijać z bólu.
Nagle po domu rozbrzmiał się głośny dzwonek do drzwi
-Ja otworze-rzekła blondynka i rzuciła odkurzacz na ziemię.
Poszła do drzwi a w nich ujrzała Laurę,od razu obdarzyła brunetkę szerokim uśmiechem
-Cześć-rzekła brunetka i odwzajemniła uśmiech
- Hej, wejdź.
Blondynka uchyliła szerzej drzwi
-Jasne-powiedziała i weszła do środka przy czym zdejmując buty.Weszła do salonu gdzie przywitali ją od progu po kolei Rocky,Riker,Ellington.Ross był u Mai,a Ryland pojechał na zakupy z rodzicami
-Cześć-rzekła obdarzając chłopców śnieżno białym uśmiechem.
-Hej-opowiedzieli odwzajemniając gest.
- Gdzie Ross?
-- N… - Rydel nie skończyła bo przerwało jej trzaskanie drzwi - Już jest - zrobiła piruet i wskazała na brata.
- Hej - powiedział Rossy, uśmiechając się do wszystkich.
- Cześć - powiedziała brunetka.
- Chcesz spędzić trochę czasu z Maią? - spytał trochę spięty.
- Właściwie przyszłam tu spotkać się ogólnie z twoim rodzeństwem, ale czemu nie - nastolatka posłała blondynowi lekko sztuczny uśmiech - zaraz wrócę - przytuliła Rydel, a Ross pociągnął ją za rękę w stronę jakiegoś parku. Tam można było zauważyć bawiących się Maię i jakiegoś bruneta. Podeszli szybko, a blondyn całkowicie zapomniał o Laurze i jej dłoni w jego uścisku. Gdy doszli do ludzi, automatycznie podszedł do swojej dziewczyny.
- Hej, jestem Ross, chłopak Mai - rzekł Rossy, łapiąc Maię za rękę. Dziewczyna troszkę się speszyła.
- A ja Steven, stary przyjaciel Mai - powiedział brunet, podając rękę. Blondyn ją uścisnął, a stojąca obok Laura wiedziała, że Ross jest mocno zazdrosny i najchętniej przyłożyłby chłopakowi. Znała się na ludziach, teraz też się nie myliła. Ross wysyłał przyjacielowi jego dziewczyny sztuczne uśmiechy, a gdy Steven patrzył na Mitchell, zaciskał dłonie w pięści.
- To ja może już pójdę - powiedziała Lau, czując niezręczną sytuację.
- Nie idź - powiedziała błagalnie Maia - oni się tu zaraz pozabijają - powiedziała jeszcze jej na ucho - niedługo wrócimy - powiedziała do przyjaciela i chłopaka, ciągnąc brunetkę za rękę - pomóż mi, nie wiem co robić.
- W czym jest problem? - spytała Marie, ale znała już odpowiedź.
- Po prostu… Steven jest moją dawną miłością. Kocham go, ale Ross’a też kocham, choć czuję, że uczucie między nami gaśnie. Co ja mam zrobić? - dziewczyna obejrzała się na chłopaków, siedzących na ławce.
- Po pierwsze : musisz z obojgiem szczerze porozmawiać. Po drugie : posłuchaj głosu serca.Nie ma innego wyjścia - powiedziała prosto z serca Marano i posłała koleżance uśmiech - tylko nie rób niczego wbrew sobie, bo to zaszkodzi i tobie, i im.
- Masz rację, ale to trudne - powiedziała smutno Maia i przytuliła brunetkę.
- Musisz sama przez to przejść, ale wszystko w końcu się ułoży. Po prostu posłuchaj swojego serca. Czego najbardziej się boisz?
- Zranić któregokolwiek z nich. Steven mnie dziś pytał, czy chcę być jego dziewczyną, ale na razie zaprzeczyłam.
- Trudna sprawa - Laura westchnęła - no cóż, to twoja decyzja. Którego bardziej kochasz i z którym bardziej chcesz być w przyszłości? Zastanów się.
- Dzięki - Mitchell uśmiechnęła się lekko - to trochę ułatwia zadanie.
Dziewczyny po szczerej rozmowie wróciły do chłopaków.
- Ross, chcę z tobą szczerze porozmawiać na osobności - powiedziała smutno Maia i pociągnęła blondyna w dalszy kąt parku.
- To ja już pójdę - Laura pożegnała się z ludźmi i wróciła do domu Lynchów.


~*~


- Ross, czy ty nadal mnie kochasz? - zaczęła rozmowę Mitchell.
- Co to za głupie pytanie? - oburzył się chłopak - oczywiście, że tak.
- Ale z tą samą mocą, co kiedyś? Zastanów się dokładnie.
- Chodzi o niego, prawda? - Rossy zacisnął dłonie w pięści z całej siły, wskazując na bruneta.
- Nie. Tu chodzi tylko o nas. Proszę, zastanów się - głos brunetki był płaczliwy.
Blondyn na prośbę swojej dziewczyny wgłębniej się zastanowił. Milczał kilka minut, aż usłyszał swój cichy głos.
- Jak dawniej to nie. Ale nadal cię kocham, tyle że z mniejszą mocą.
- Może zrobilibyśmy sobie przerwę w związku? Nie tyle chodzi o niego, ale o mnie i ciebie. Już nie czuję tego, co kiedyś. Muszę się zastanowić nad tym wszystkim.
Oczy chłopaka lekko się zaszkliły.
Maia złapała go za podbródek.
- Wybacz mi, ale nie potrafię tego ciągnąć. Czy jeśli się zastanowię i wybiorę ciebie, to przyjmiesz mnie z powrotem?
- Nie wiem - odpowiedział Rossy, gwałtownie odwracając głowę - może i masz rację. Ja też muszę się nad tym wszystkim zastanowić. Ale możemy być przyjaciółmi, prawda?
- Zawsze będziesz w moim sercu - brunetka objęła Lynch’a - naprawdę nie chciałam, by tak wyszło, ale…
- serce nie sługa, wiem - powiedział za nią i lekko się uśmiechnął - wiem coś o tym.
- Przyjaciele?
- Przyjaciele - potwierdził skinieniem głowy - ja już muszę iść. Do zobaczenia… - tu głos lekko mu zadrżał - przyjaciółko - w końcu to z siebie wydusił. Pożegnali się, a on skierował się w stronę swojego domu. Maia machała mu na pożegnanie jeszcze krótszy czas, a potem odprowadziła Stevena do domu mówiąc mu, że musi się nad wszystkim zastanowić.


~*~


- Rydel, niesamowicie gotujesz - powiedziała Laura, zapychając się ciastkami przygotowanymi przez blondynkę. Dziewczyny zaprosiły jeszcze Raini i Kelly, ale ta druga musiała zostać w domu. Szatynka zjawiła się po pół godzinie, bo jednak trochę drogi było.
Chłopacy zaprosili Calum’a, swojego dobrego kumpla. Rudzielec przyszedł po dwudziestu minutach. Cała grupka siedziała w domu i zajadała się słodyczami, oglądając filmy, ale Laura wciąż myślała nad sytuacją z Maią i Rossem. Wiedziała, że Mitchell nie chciała skrzywdzić Lynch’a, ale wiadomo, że serce nie sługa. Lubiła Ross’a jak przyjaciela, nie miała mu nic do zarzucenia. Był miłym chłopakiem, którego nie dopadła mania sławy. Ona też jest umówiona pojutrze na spotkanie w sprawie podpisania umowy z wytwórnią. Cieszyła się, że niedługo jej marzenie się spełni. Od wczorajszego dnia koncertu zmieniło jej się trochę podejście i postanowiła jak najszybciej nagrywać piosenki i robić to, co kocha. Już nie traktowała R5 jako jakichś tam gwiazd, ale jako przyjaciół.
Po chwili do domu wszedł Ross, trzasnął z całej siły drzwiami i smutny pobiegł na górę do swojego pokoju. Wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę.
- Rydel, który to jego pokój? - spytała zaniepokojona Laura.
- Ostatni w korytarzu.
- Dzięki - wyszeptała dziewczyna i pobiegła za przyjacielem.
Gdy odnalazła właściwe drzwi niepewnie zapukała.
- Jeśli to ty Rydel, to odejdź.
- To nie Delly - powiedziała cicho Laura - tylko ja.
- Jak chcesz to wejdź - powiedział obojętnie.
Dziewczyna otworzyła ostrożnie drzwi. W środku na wielkim łóżku, ze wzrokiem wbitym w ścianę leżał Ross we własnej osobie. Laura jeszcze wczoraj nie przypuszczała, że kiedykolwiek będzie jego przyjaciółką, a co dopiero mówić, że wejdzie do jego pokoju.
- Ross, wszystko w porządku? - zadała pytanie retoryczne. Wiadome było, iż nic nie jest w porządku.
- Nie - odburknął chłopak.
Brunetka obejrzała się dookoła. Ściany były koloru żółtego, wielka szafa z lustrem i mnóstwem ubrań. Gdzie nie gdzie walały się różowe części garderoby, więc dziewczyna zachichotała.
- Bardzo męski kolor - wskazała różową koszulkę walającą się po biurku.
Nastolatek lekko się uśmiechnął.
- Słuchaj, rozmawiałam z Maią i wiem, co się kręci - powiedziała niepewnie Laura.
Blondyn spojrzał na nią.
- Maia kocha i ciebie, i jego. Steven był jej pierwszą miłością.Uznała, że uczucie do ciebie powoli wygasa. Steve zapytał ją, czy chce być jego dziewczyną - ciało Ross’a naprężyło się - ale odmówiła - Lynch odetchnął z ulgą - nie wiadomo, jak to się dalej potoczy.
Chłopak odwrócił się w stronę ściany.
- Ross - niepewnie zapytała Laura, z radością w głosie - nie przejmuj się. Jeśli ją kochasz, to daj jej wolność wyboru. Nigdy nie wiadomo, czy to właśnie ciebie nie wybierze.
- Masz rację - powiedział cicho po kilku minutach z niezręcznej ciszy - nie kocham jej tak jak dawniej. Ona mnie też nie. Każdy musi iść wyznaczoną przez Boga drogą życia.
Podniósł się do pozycji siedzącej.
- Choć może na dół do rodzeństwa i przyjaciół, co? - zaproponowała - może rozluźnisz się trochę i zabawisz. Przyszedł Calum.
- Okej - blondyn zbliżył się trochę do Laury i mocno ją objął.
Dziewczyna była zaskoczona jego gestem, ale po chwili odwzajemniła uścisk.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz - wyszeptała mu do ucha i pociągnęła za ramię - a teraz idziemy na wieczorek z kumplami. Będzie fajnie, zobaczysz - zaczęła skakać i piszczeć jak mała dziewczynka zadowolona z pieska na święta. Uśmiechnął się do niej.
- Uwielbiam ten twój optymizm - powiedział szczerze i zeszli do znajomych.
Lau ciągnęła go za ramię, idąc z przodu, a on szedł z tyłu, ciągnięty przez Laurę (powalone zdanie xd - od Cristal).
Siedzące tam osoby były zdziwione widokiem, jaki zastali, ale po chwili wszystko zeszło na drugi plan oprócz “Troi” z Pittem,  którym zachwycały się dziewczęta.
Po kilku godzinach filmu Laura zasnęła, oparta na ramieniu Ross’a. Nakrył ją kocem. Nie przeszkadzała mu ta pozycja. Bo przecież byli przyjaciółmi.
PRZYJACIÓŁMI..

-------------------------------------------------
Ten rozdział pisałyśmy na zmianę.Myślę że wam się spodobał.A zapomniałam to ja Cherry.Tak więc piszcie komentarze czy wam się podoba czy nie.
                                                                                      ~Cherry

OD CRISTAL: Hej kochani! Jak już wcześniej zauważyła Cherry, ten rozdział został napisany wspólnie  (zaczynamy ogarniać wspólną współpracę :D) Dziękujemy serdecznie za wszystkie miłe komentarze i prosimy o kolejne ♥

Kocham tę wersję "This is me" w wykonaniu Demi. Aż się popłakałam ♥



Miłego wieczoru, Cristal :3