niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział VII

Chłopcy szybko zbiegli na dół i zobaczyli krzyczącą Rydel.
- Co jest? - spytał zdezorientowany Ross.
- Co to za oglądanie teletubisi? Cofneliście się w rozwoju? Za karę jesteście pod rządami Vanessy, a ja tymczasem pójdę do Laury. Miłego dnia - powiedziała szybko blondynka i wyszła z domu.
- Co mamy robić? - spytał znudzony Calum.
- Hmm... Niech się zastanowię - Vanessa teatralnym gestem udawała, że myśli - musicie wymasować mi stopy!
- Co?! - dla Lynch'a kopara opadła - że co mamy zrobić?!
- Nie wrzeszcz. To, co słyszałeś. Do dzieła, wy sknery jedne.
Blondyn poszedł jak na skazanie do łazienki po balsam, a Worthy w tymczasie przygotował szybko miejsce do 'zabiegu'. Ness rozłożyła się wygodnie i zamknęła oczy.
- Tylko porządnie - powiedziała z naciskiem na porządnie.
- Wiesz co, Calum? Już nigdy więcej nie obejrzę teletubisi - powiedział zniesmaczony Ross i przystąpił do dzieła.

~*~

- Hej, Laura, wszystko ok? - Rydel doszła już do domu przyjaciółki i weszła do środka. Marano właśnie siedziała i czytała książkę. Gdy blondynka weszła, oderwała się od lektury.
- Hej, Delly - Lau uśmiechnęła się - jasne, że tak. A co niby miało się stać?
- Bo wiesz... Wczoraj i ty, i Ross... po waszej rozmowie byliście... tacy jacyś smutni - dziewczyna nie wiedziała, jak dobrać słowa.
Laura trochę spochmurniała.
- Ross nie rozumiał, że chciałam mieć trochę prywatności i miałam zły humor - powiedziała dziwnym głosem - już po kilku dniach znajomości chciał wiedzieć o mnie wszystko i znać wszystkie nasze sekrety - brunetka wstała i pochodziła trochę po domu - a to tak nie działa. Nie zaufam mu tak szybko. Zraniono mnie raz, nie pozwolę, by zraniono po raz drugi... - Laura przerwała nagle swój monolog, a na twarzy wyskoczyły jej wypieki.
- Hej, mała, co się kiedyś stało? - blondynka podeszła do nastolatki i opiekuńczo objęła ją ramieniem.
- Widać, że dociekliwość to wasza rodzinna cecha - Lau zachichotała nerwowo i westchnęła - po prostu zbyt szybko zaufałam dla chłopaka, który mnie ranił. I zbyt szybko mu wybaczałam - dodała - a byłam w nim tak beznadziejnie zakochana.
- Ross jest inny... - zaczęła Rydel, ale Marano jej przerwała.
- Ryd, nie ważne jaki on jest, a jaki nie jest. Pewnie nawet nie patrzysz obiektywnie, bo to twój brat. Być może masz rację, ale ja dostałam nauczkę na całe życie. Chcesz zagrać na Xboxie? - nagle zmieniła temat Laura.
- Wiesz, że chętnie? Po tej dołującej rozmowie obie musimy się rozerwać.
- To prawda. Chcesz się w coś przebrać? - brunetka zlustrowała koleżankę wzrokiem, Rydel była w któtkiej mini - Wydaje mi się, że coś starego Vanessy znajdzie się na twój rozmiar. Teraźniejsze ubrania nie, bo styła moja siostra. Jest na dobrej drodze, by zmienić się w słonia.
Delly zaśmiała się ciepło.
- Bardzo chętnie. Coś mi się wydaje, że w któtkiej spódniczce będzie ciężko grać i skakać czy co tam robić.
Laura pokiwała ochoczo głową.
- Też mi się tak wydaje. A teraz wybacz, ale muszę iść do pokoju mojej siski.
Gdy Lau poszła na górę, Rydel zaczęła się rozglądać po salonie. Na zegarku widniała godzina 15.40, więc wiadomo, że brunetka jest po szkole. Na stoliku stało wspólne zdjęcie sióstr Marano, a obok niego całej ich rodziny. Był plazmowy telewizor, biała kanapa i brązowy puszysty dywan. Ogólnie było tu przytulnie. Blondynka podeszła powoli do zdjęcia w złotej oprawie. Widniała tam Laura i jakiś chłopak. Rydel przejechała palcem po podobiźnie dziewczyny i w tym momencie brunetka weszła do pokoju i zamilkła.
- To Bobby, mój były chłopak - powiedziała i od razu zmarkotniała Laura - to on mnie wykorzystał. Z resztą, to stare dzieje - machnęła ręką, podała ubrania przyjaciółce i zabrała jej zdjęcia, rwąc je na tysiące małych kawałeczków i wrzucając to palącej się świeczki.
- Nadal go kochasz, prawda? - spytała cicho Delly.
W domu zapanowała cisza jak makiem zasiał.
- Tak - przyznała Marano po kilku chwilach ciszy - ale mu za żadne skarby nie przebaczę. Już za późno, żeby cokolwiek odkręcać. Z resztą, miałyśmy miło spędzić czas, prawda? A my tu gadamy o moich kłopotach miłosnych. Niepotrzebnie się przy tobie rozgaduję - obie uśmiechęły się do siebie.
Gdy blondi się przebrała zaczęły grać w tenisa na Xboxie, a Laura już zapomniała o ich wcześniejszej rozmowie. Czuła się naprawdę dobrze i była szczęśliwa.

~*~

- Vanessa, możemy już przestać? - po pół godzinie chłopacy już naprawdę byli zmęczeni, a do tego skończył im się balsam. Pokazali dziewczynie puste opakowanie.
- Nie, nie możecie. Oduczycie się oglądać bajki. Jak ty chcesz poderwać moją siostrę, skoro wpatrujesz się w te maskotki jak w jakieś nagie modelki? Bo tak robią chłopacy w waszym wieku - zwróciła się do Rossa - dziecko, wróć do życia.
Blondyn się zarumienił.
- Skończ te gadki. Daj kasę to pójdę po jeszcze jedne opakowanie kremu - przerwał jej Calum - skończmy wreszcie tą "zabawę" - cudzysłów zrobił w powietrzu - kary stało się zadość.
- Nie mam kasy przy sobie. Ale możesz polecieć do mnie do domu, w łazience stoi cała butelka.
- Nie wiem, gdzie mieszkasz - powiedział z sarkazmem rudowłosy.
- To ja pójdę - zgłosił się Lynch - trochę męczarni mniej = niebo!
- Spoko, jak wolisz - zgodziła się Marano. Chłopak umył ręce i wyszedł z domu. Szedł powolnym krokiem, nie spieszył się ani trochę. Godzina wolnego czym narażając się na złość Vanessy można przetrwać.
Szedł przez park, podpisał kilka autografów i porobił trochę sobie zdjęć z fankami. Na szczęście nie spotkał ich dużo, bo miał zwalony humor i nie miał ochoty na nic. Gdy doszedł do domu Marano zapukał cicho.
- Proszę - odezwała się Laura.
Chłopak wszedł do środka i zauważył swoją siostrę grającą z Laurą dalej w tenisa.
- Co tam? - spytała brunetka, zgarniając niesforny lok za ucho.
- Rydel wplątała mnie w karę za oglądanie teletubisi. Musimy razem z Calumem masować nogi Vanessie.
Dziewczyny słuchały, dalej grając w grę.
- Teletubisie? - pasrknęła śmiechem Lau - masowanie nóg Vanessie? Co za dziecinada.
Odwróciła się na chwilę od tv, rozproszyła się i spojrzała na blondyna.
- Hahahah, punkt dla mnie - krzyknłęła nagle Delly, aż Laura podskoczyła do góry.
- To było nie fair - zaczęła się przekomarzać z blondynką - przez twojego brata oderwałam się od ekranu.
- Gdzie trzymacie balsam? - spytał po chwili ciszy Rossy, uśmiechając się na widok dwóch kłócących się dziewczyn.
- Uhmm? - spytała Laura i znów zwróciła uwagę na Ross'a - Aa, w łazience - powiedziała - tylko jest wysoko. Weź jak możesz krzesło i wnieś na górę, za mną - poleciła.
Po chwili byli na górze. Ross postawił krzesło przy szafce, a Laura weszła na nie i zaczęła szukać kremu.
- Mam... - powiedziała i przerwała nagle, tracąc równowagę. Spadła prosto w ramiona blondyna - Hmm... dzięki - mruknęła cicho i uśmiechnęła się lekko - niezdara ze mnie.
- Słodka niezdara - wypsnęło się z ust Lynchowi.
Marie zarumieniła się i nic nie mówiąc wyszła z łazienki.
- Dzięki - powiedział po kilku chwilach, gdy dziewczyna dała mu balsam - to ja już będę leciał. Zostawiłem tam Caluma samego. Wiesz...
- Tiaa, męska solidarność - powiedziała cicho - jasne, leć.
- A wiesz, czym różni się męska solidarność od damskiej? - zapytał.
Pokręciła przecząco głową.
- Jeśli żona zadzwoni do kolegów męża, to wszyscy powiedzą, że jest u nich i bierze prysznic albo nie może rozmawiać. Po prostu kłamią, by obronić kolegę. A jak mąż zadzwoni do koleżanek żony, to każda zaprzeczy i powie, że jej nie ma. Będą mówić prawdę.
- Masz rację - uśmiechnęła się Laura - kto ci to mądrego powiedział?
- Rocky - uśmiechnął się, na co Lau parsknęła znowu śmiechem.
- Taa, mądre słowa. Ty już musisz lecieć, pa blondasku.
- Cześć. Do jutra. Zobaczymy się w szkole.
- Lubi się - szepnęła Rydel, gdy chłopak wyszedł - jesteś dla niego dobrą koleżanką. I ci ufa - nałożyła nacisk na ostatnie zdanie.
- Delly, zrozumiałam twój przekaz. Teraz ty zrozum mój. A teraz wracajmy do gry. Ciekawe jak zareagują dziewczyny z mojej klasy, że przyjaźnię się z Rossem Lynchem.
Lynch wybuchnęła śmiechem.
- Będzie z tego niezły hałas.
- Żebyś wiedziała...

***************************************************

Dzień, dzień, dzień dobry wszystkim!!!
Rozdział miał być wczoraj, wiem.
Rozdziału nie było wczoraj, to też wiem.
Wiem także, że zwiększyła się nam liczba obserwatorów o 4.
Wiem też, że nie umiem pisać.
Wiem także, że wczoraj nie miałam jak tego rozdziału napisać.
Tata mój wie, że dał mi karę i nie miałam jak tego rozdziału napisać.
Wiem też, że jednodniowe kary na komputer są super.
I wiem, że więcej nie powinnam niechcący rwać i niszczyć czegokolwiek - bo za to dostaje jednodniowe kary.

/////////////////////////////////////////////////////////

Chyba dałam wam już usprawiedliwienie mojego jednodniowego spóźnienia - moja jednodniowa kara na komputer! xd

Rozdział jest jaki jest. Następny należeć będzie do Julki.
A do was przemawia Ola *lekki ukłon* :D
Proszę o brawa *applause*



PS. Mam też do was jedną ważną prośbę. Nie chodzi tym razem o komentarze - ale komentować!!!!! ani o wejścia - ale wchodzić!!!!! ani o obserwatorów - ale się zapisywać!!!!!
Chodzi mi o różnorakie nominacje. Jak nominujecie, to piszcie kogo to się tyczy. Macie do wyboru mnie - Cristal i Julkę - Cherry. Albo nominujecie nas obie, albo oddzielnie, ale piszecie kogo.
To tyle na dziś.
Do napisania!
Cris

4 komentarze:

  1. Uwielbiam Cię i tego bloga(sama go z tobą piszę).Rozdział ZAJEBIOZA Tarzałam się ze śmie Chu,Vab dała im popalic.Moje pomysły się sprawdzają.Teletubisie i naga modelka to mój pomysł.Genialny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tego bloga !!!
    Zaczepiście piszecie ;)
    Czekam na next :DDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny
    Szybko dodaj next prosze

    OdpowiedzUsuń
  4. piszecie zajebiscie wasze umysły i rozdziały swietnie się dopełniają tworzycie swietny teem gratuluję i czekam na next

    OdpowiedzUsuń