czwartek, 24 lipca 2014

(II) Rozdział trzeci

- Ross, zaczekaj! - darłam się jak opętana - nie rób tego! 
Biegłam w jego stronę, traciłam oddech. Nogi bolały mnie i traciłam prędkość. Bałam się, że nie dam rady, że nie dobiegnę.
Blondyn popatrzył na mnie pustym, bezbarwnym wzrokiem i przeszedł przez ogrodzenie.
- Nie rób tego! - krzyknęłam znowu ze łzami w oczach.
Bałam się o niego, i to cholernie. 
- Nie ma szans - powiedział z intonacją robota, a ja poczułam, że tracę czucie w nogach. 
Upadłam na ziemię i choć nie mogłam poruszyć żadną częścią ciała to czułam, jak łzy zamazują mi cały obraz. 
- To tylko krok - dodał - a będzie wszystkim lepiej. 
Zamknęłam oczy, aby tego nie widzieć. Lynch zrobił krok do przodu i spadł prosto do oceanu.

Obudziłam się z głośnym krzykiem. Byłam cała mokra od potu, a policzki błyszczały od łez.  
- Laura, wszystko dobrze? - koło mojego łóżka od razu pojawiły się przyjaciółki, a za nimi stali Luke, Matt i Jason z Simonem.
Wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem.
- Tttak - wydukałam, wycierając czoło.
Odetchnęłam głęboko. To był tylko koszmar. Tylko koszmar...
Ale wszystko było takie realistyczne!
- Na pewno? - spytała, upewniając się Dove.
Pokiwałam głową i unormowałam oddech.
- Jesteśmy na postoju - powiedział ciepło Simon - jeśli chcesz to możesz iść wziąć prysznic.
Przymknęłam powieki i wstałam z łóżka, rzucając kołdrę w kąt.
- Okej - powiedziałam cicho.
Podeszłam do walizki i wyciągnęłam jakieś jeansy i tunikę oraz bieliznę.
- I pamiętajcie, dziś idziemy trochę pozwiedzać Ottawę - powiedział Jason - więc o dwunastej zbieramy się w busie, tutaj.
Wszyscy się zgodzili. Spojrzałam na zegarek - było po siódmej. I uwierzyć, że wszystkich tak pobudziłam. Wyciągnęłam jeszcze komórkę z torebeczki. Wpisałam znajomy numer.
- Nie wiem, do kogo dokładnie dzwonisz - usłyszałam za sobą Jas'a - ale w LA jest teraz noc.
- Trudno, zaryzykuję - odeszłam od niego na kilkanaście metrów i wsłuchiwałam się w sygnały.
Dopiero za ósmym czy dziewiątym usłyszałam zaspany głos Ross'a.
- Halo? - pewnie nawet nie sprawdził, kto dzwoni.
- Cześć, to ja - powiedziałam niepewnie.
Usłyszałam jakieś zamieszanie.
- Już. Cześć, Laura - jego głos zmienił się nie do poznania.
Był ciepły i troskliwy.
- Czy coś się stało?
- Nie - uśmiechnęłam się lekko - przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Chciałam po prostu usłyszeć twój głos.
I sprawdzić, czy wszystko w porządku, ale to pominę.
- I tęsknię za tobą - dodałam.
Sama nie wiedziałam, czemu takie wyznania ze mnie wypłynęły. Ale nie były one na mus, były szczere.
- Aww, to słodkie - usłyszałam jego rozbawiony głos.
- Słodkie to były wasze kłótnie o mnie - uśmiechnęłam się lekko.
Tego było mi trzeba, rozmowy z Ross'em. Wiedziałam, że nic mu nie jest i nic mu nie grozi. To mi wystarczyło.
- Ja to wiem. Ale nie wierz im, oni kłamią. To ja najbardziej za tobą tęsknię.
- Wierzę ci - powiedziałam - i jeszcze raz przepraszam, że cię obudziłam przez moje widzimisię.
- Nic się nie stało - zapewne machnął teraz ręką, jak to miał w zwyczaju - rozmowa z tobą podniosła mnie na duchu. I uwierz mi, cieszę się, że mogę z tobą rozmawiać.
- Czy może chcesz się pochwalić reszcie, że to do ciebie zadzwoniłam?
Wybuchnął szczerym śmiechem.
- Jasne.
- No oczywiście. Jak tam... - nie dokończyłam, bo nagle ktoś na mnie wpadł i poleciałam mocno do tyłu.
Komórka wypadła mi z dłoni, a na jej ekranie pojawił się długa, pokaźna rysa. Przeklnęłam pod nosem i zaczęłam się podnosić.
- Bardzo cię przepraszam - zaczął chłopak stojący przede mną.
- Jestem cała, czego niestety nie mogę powiedzieć o moim telefonie - powiedziałam rozbawiona i podniosłam komórkę, a raczej jej szczątki.
W słuchawce nadal było słychać zaniepokojony głos Ross'a.
- Nic mi nie jest - rzuciłam szybko przyjacielowi.
Albo mi się wydawało, albo odetchnął z ulgą.
- Laura?! - spytał nagle, jakby pod olśnieniem, nadal stojący przede mną chłopak.
- Tak? - nieświadoma niczego spojrzałam na niego.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, jak wygląda. Miał czarne, bujne włosy oraz był szczupły. Niewielki zarost rysował linię jego szczęki. Wyglądał na zmęczonego, a jednocześnie obudzonego moim widokiem.
- Nie pamiętasz mnie? - spytał, trochę zawiedziony.
Pokręciłam przecząco głową. Nie przypominał mi nikogo, kogo znam.
- Mieszkaliśmy kiedyś koło siebie - podpowiedział, uważnie mnie obserwując, jakby chcąc przewidzieć, jak zareaguję - chodziliśmy razem do przedszkola i podstawówki. Siedzieliśmy razem w jednej ławce przez kilka lat.
Wspomnienia z dzieciństwa wróciły, nie tylko te dobre. Przypomniałam sobie go. Mały chłopiec, rozrabiaka. Wiecznie był uśmiechnięty, robił wszystkim kawały. Właśnie dzięki tym żartom go poznałam i spędziłam razem z nim kilka świetnych lat.
- Ethan?! - byłam zdziwiona.
Nie widziałam go od ponad pięciu lat. Gdy miałam 12 lat, razem z rodzicami musieliśmy się przeprowadzić do Los Angeles, a jednocześnie, oczywiście, zmienić szkołę. Musieliśmy się rozdzielić i ani razu potem go nie widziałam. Byliśmy dziećmi i nawet nie pomyśleliśmy, żeby utrzymać jakikolwiek kontakt.
Na jego twarzy wykwitł uśmiech.
- Bingo! - roześmiał się, ale nadal sprawiał wrażenie zawiedzionego, jakby oczekiwał innej reakcji z mojej strony.
Przykro mi, nie będę mu się rzucała w ramiona.
- Wow - tylko tyle zdołałam wyszeptać.
- Nie widzieliśmy się tyle lat - powiedział pogodnie - nie zmieniłaś się ani trochę. Wciąż ta sama, ale o wiele ładniejsza Marano.
Zarumieniłam się, jak za każdym razem, gdy słyszę jakiś komplement.
Zmierzyłam go jeszcze raz wzrokiem.
- Ty też jesteś niczego sobie.
- Laura... - Ross dalej dawał znać o swojej obecności pod drugiej stronie.
- Słucham? Słuchaj, Ross.
- Ty miałaś słuchać - podchwycił rozbawiony.
- Mogę do ciebie zadzwonić rano? Twojego rano oczywiście - dodałam.
- Jasne - z jego głosu zniknęła radość.
- Przepraszam - naprawdę było mi przykro - naprawdę tęsknię. Do usłyszenia i jak najszybszego zobaczenia. Wyśpij się.
- Też tęsknię. Pa.
Rozłączył się. Z cichym westchnieniem schowałam zniszczony telefon do kieszeni.
- A więc... - zaczął niepewnie Ethan, wbijając wzrok w podłogę - czy może... chcesz się ze mną trochę spotkać, porozmawiać albo powspominać stare czasy?
Spojrzałam na niego łagodnie.
- Przykro mi, ale teraz nie mogę. Muszę po pierwsze się przebrać i w ogóle, a po dwunastej wyruszamy z przyjaciółmi na zwiedzanie Ottawy. Nie mam czasu.
- A może, mógłbym pójść z wami?
Westchnęłam.
- Musiałabym się z nimi naradzić, ale pewnie będziesz mógł, bo oni są bardzo mili. Aż za bardzo - wyszeptałam drugie zdanie pod nosem - jakby co, to jak dać ci znać? Nie mam twojego numeru ani nic. A tak w ogóle, co ty robisz w Ottawie?
- Numer jest tutaj - powiedział po kilku sekundach, dając mi karteczkę, którą przed chwilą dzierżył w dłoni - a jestem z rodzicami w Ottawie ze względów wakacyjnych. Potem przenosimy się do LA.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Jasne.
Zrobiłam kilka kroków w stronę wejścia, ale na chwilę się do niego odwróciłam.
- A co w Nowym Jorku? Zmieniło się?
Pokręcił przecząco głową.
- Pani Jensen nadal denerwująca, ale na szczęście już się przeprowadziliśmy.
Uśmiechnęłam się po nosem.
- Może spotkamy się w Los Angeles.
- Może - powiedział rozmarzony.
Potem nie spojrzałam na niego ani razu.

_

Wilgotne włosy zawinęłam w ręcznik, nałożyłam jakieś wygodne ubrania i mogłam wracać. Jeszcze tylko raz przejrzałam się w lusterku sprawdzając, czy dobrze rozsmarowałam wszędzie krem i wyszłam z kabiny. Szybko znalazłam swoich przyjaciół, którzy robili to, co zwykle.
Dove siedziała z Mary i rozmawiały, Luke omawiał coś z Matt'em i Simonem,  a Jason siedział w rogu pomieszczenia i brzdąkał na gitarze. Ja za to nawaliłam się na łóżko i chciałam już nigdy stamtąd nie wstać. Temat Ethana chciałam poruszyć, jak zorientują się o mojej obecności.
Znudzona otworzyłam laptopa i wpisałam adres twitter'a. Na głównej stronie wyświetliło się stare zdjęcie moje i Raini. Uśmiechnęłam się na samą myśl na to wspomnienie.
Byłyśmy wtedy razem na rolkach, jeździłyśmy niedaleko mojego domu. Za nami włuczyła się Kelly, wtedy jeszcze nie byłyśmy przyjaciółkami. Poprosiłyśmy ją, aby zrobiła nam zdjęcie. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu, bo nie dość, że spędziłam go z Rai (miałyśmy wtedy dość mało dla siebie czasu), to do tego zdobyłam kolejną przyjaciółkę. Od tamtej pory traktuję Kel jak moją siostrę.
To zdjęcie dodała właśnie Rodriguez, z dopiskiem "Tęsknię za moją @lauramarano. Nie wierzę, jak umiemy bez siebie tyle wytrzymać". Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Dodałam tweet do swoich ulubionych, przekazałam go dalej, a do tego odpisałam jej, jak ja też za nią tęsknię.
Przewijałam stronę w dół, aż znów natrafiłam na zdjęcie, tym razem Ross'a z Maią. Staroć, ale coś mnie ukłuło w serce. Zignorowałam to kompletnie i zmieniłam link na tumblr.
Przeglądałam sobie zdjęcia, aż usłyszałam donośny głos Mary, na dźwięk którego podskoczyłam przestraszona.
- Lau!
Zachichotałam i przewróciłam teatralnie oczami.
- Zbyt spostrzegawcze to wy nie jesteście.
- Trzymaj - nawet się nie obejrzałam, a Simon wepchnął mi w dłoń papierowy kubek z cappucino.
- Dzięki - popiłam łyk i odłożyłam kubeczek na bok - na zewnątrz spotkałam mojego starego przyjaciela, jeszcze z Nowego Jorku. Pytał, czy nie mógłby się z nami przejść po Ottawie.
- No i w czym problem? - spytała Mary.
- Pytam się o wasze zdanie w tej sprawie.
- A przystojny? - Dove podskoczyła na łóżku, rozanielona.
- Dove - zmarszczyłam czoło i zachichotałam, widząc minę Luke'a - szczerze to nawet jest, ale urodą nie powala.
- No właśnie - powiedziała z sarkazmem - bo kto by pobił urodę przystojnego blondyna z sławnego zespołu...
- Och, zamknij się - przerwałam jej wiedząc, do czego zmierza - to może iść czy nie?
Chórem zgodzili się. Pozostało tylko go o tym poinformować.

_

*Ross*

Obudziły mnie promienie słońca, które, jak zwykle, wpadały przez niezasłonięte rolety. Rozmawiając z Laurą odsłoniłem je, aby spojrzeć na ulicę i potem zapomniałem je znów zasłonić.
Przeciągnąłem się i poczułem smakowity zapach naleśników. Przez cały ten miesiąc nie mieliśmy żadnych domowych posiłków ani domowej atmosfery, a tego mi bardzo brakowało. Z burczącym brzuchem domagającym się posiłku zszedłem powoli na dół.
W kuchni stała Rydel smażąca właśnie ten posiłek, na który tak miałem chęć.
- Cześć, Ross - mruknęła, nawet się nie odwracając.
Widać było, że nie była w zbyt dobrym humorze.
- Hej - odpowiedziałem i usiadłem na krześle przy stole - czy coś się stało?
- Nie - ucięła krótko, ale w jej głosie można było usłyszeć oznakę fałszu.
- Rydel...
Westchnęła i odwróciła się do mnie. W jej oczach dostrzegłem łzy.
- Pokłóciłam się z Ellingtonem - wyznała, a jej głos się załamał - zaczął się awanturować o to, że Laura wie o naszym związku. Nie mam pojęcia, o co może mu chodzić. Przecież to nasza przyjaciółka i miała prawo wiedzieć, ale on widział w tym problem.
- Oj, Delly - podszedłem do niej i przytuliłem mocno do siebie.
Wtuliła się we mnie, jak to zawsze miała w zwyczaju. Głaskałem ją po plecach.
- Może po prostu miał zły dzień - podpowiedziałem - albo wolał jej zrobić niespodziankę.
- Ale mógł zareagować spokojniej - wyszeptała - a nie wrzeszczeć. Nie mam pojęcia, o co mogło mu chodzić.
- Porozmawiaj z nim, na spokojnie. Na pewno się dogadacie.
- Masz rację - pokiwała głową i odsunęła się ode mnie - dziękuję, Ross.
- Nie ma sprawy. Dla ciebie zawsze.

***************************

Cześć :)
Rozdział dość późno, ale ostatnio wszędzie jeździłam (to na basen, to sprzedać książki, to tam, to siam) i jakoś tak mało czasu miałam. Oraz weny.
I klawiatura znów zaczyna płatać mi figle, ech...
Rozdział nudny, bo jak już wspominałam, mam jakiś zanik weny.
Next niedługo :)

SPAMUJEMY NA TT : #5YearsOfR5 !
Zróbmy to dla naszych idoli!



czwartek, 17 lipca 2014

LBA 2, 3 i 4 :)

Dostałam kolejne nominacje od PinkiNie Zapomnianej Dziewczyny oraz Karci Lynch. :)
Dziękuje wam serdecznie, ale trochę ich za dużo :3
Odpowiedzi do pytań Karci zostały umieszczone na moim wspólnym blogu z Szanell i nie będę ich tutaj wstawiała ;)



PYTANIA OD PINKI : 

1. Ile masz lat?
2. Jakie imiona z innych krajów ci się podobają?

3. Jakie jest twoje hobby?

4.Raura vs. Raia?

5. Czy masz kogoś komu się zwierzasz ze swoich problemów i sekretów?

6. Jakbyś wiedział/a, ze to ostatni dzień twojego życia to jak go wykorzystasz?
7. Najfajniejszy członek zespołu R5?

8.  Jak radzisz sobie ze złością? Czy chciałbyś powiedzieć o tym?

9. Jakich języków uczysz się w szkole a jeśli uczysz się jakichś spoza szkoły to jakich?

10. Jak brzmi twoje motto życiowe?

11. Ulubiona piosenka R5?


MOJE ODPOWIEDZI : 

1. Rocznikowo 15 :)
2. Rachel, Cassandra, Hope, Jessica, Alice, Rosalie.
3. Lubię pisać oraz czytać. Uczę się grać na gitarze i lubię to :) Uwielbiam też fotografować!
4. Oczywiście, że Raura <3
5. Moją przyjaciółkę i czasami mamę.
6. Chyba postarałabym się spędzić jak najwięcej czasu z bliskimi osobami. Ale wolę tego nie wiedzieć. 
7. Uwielbiam wszystkich, ale największą sympatię zaskarbiła sobie Rydel <3
8. Najczęściej płaczę i rzucam przedmiotami w ścianę. Nie zrobiłabym sobie ani nikomu innemu czegoś złego. Teoretycznie jestem tchórzem. 
9. Uczę się angielskiego, niemieckiego i ukochanego hiszpańskiego <3
10. Nie mam motta, ale powtarzam sobie, że też jestem coś warta w życiu i jeżeli się postaram, to osiągnę naprawdę dużo. 
11. Na dzień dzisiejszy Cali Girls :) 

PYTANIA OD NIE ZAPOMNIANEJ DZIEWCZYNY : 

1. Co robisz/ robicie kiedy za oknem pada deszcz?
2. Jakie lubisz/ lubicie seriale komediowe?
3. Czy sądzisz/ sądzicie że serialowa para Auslly pasuje do siebie?
4. Kogo z R5 lubisz/ lubicie najbardziej?
5. Co zainspirowało cię/was do założenia bloga/blogów?
6. Lato vs Wiosna?
9. Piłka nożna vs piłka ręczna?
10. Od kiedy prowadzisz/ prowadzicie bloga?
11. Czy cieszysz/ cieszycie się z nominacji?

ODPOWIEDZI : 

1. Siedzę na komputerze skrobiąc rozdziały, czytam książki, oglądam filmy albo słucham muzyki :)
2. Austin & Ally, BrzydUla, Dr House.
3. Jasne! Kocham ich <3
4. j.w
5. Sam serial, moje własne pomysły (wiele osób wmawia mi, że jestem kreatywna) i inne blogi :)
6. Uwielbiam obydwie pory roku, ale niewiele bardziej lubię wiosnę. 
(nie ma punktów 7  i 8 xd)
9. Ręczna. 
10. Tego bloga założyłam w październiku 2013.
11. Jasne, że tak :3

NIKOGO NIE NOMINUJĘ, BO JESTEM ZBYT LENIWA ;_; 

Piszę rozdział już, więc wolę się skupić na tym :3
Do rozdziału! (jeżeli znów mnie ktoś nie nominuje ;x) 





niedziela, 13 lipca 2014

(II) Rozdział drugi

 Najlepszym przyjacielem jest ten, który nie pytając o powód smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość. 

Wesołym krokiem weszłam do swojego busa, cały czas popędzana przez Simona.  Położyłam się na chwilkę na swoim łóżku, a potem dostałam olśnienia. Wstałam szybko i zaczęłam latać po busie, w poszukiwaniu laptopa. Właśnie teraz umówiłam się na chat z Lynchami! 
Poszukiwałam swojego sprzętu, kiedy nagle autobus ruszył i poleciałam do tyłu, waląc głową w ścianę. Dzięki, tego mi było trzeba! Wyczujcie ten sarkazm.
- Mary! Gdzie mój laptop?! - wydarłam się, widząc, że przyjaciółka śmieje się pod nosem z moich wyczynów.
Szarmancko położyła się na poduszce, podkładając pod głowę swoje dłonie.
- Nie wiem? Może tam, gdzie go ostatnio zostawiłaś? 
Pokręciłam niedowierzająco głową, skacząc na łóżko, koło jej nóg. 
- Jesteś niemożliwa, a teraz mi oddawaj.
Pokręciła przecząco głową, uśmiechając się szeroko. Żeby dać sobie pole do manewru na jej łóżku, zaczęłam ją łaskotać. Znałam jej każdy słaby punkt. 
Wydarła się, machając nogami jak opętana i śmiejąc się. Po chwili wywaliła się na ziemię, a ja podniosłam jej poduszkę do góry. Bingo! 
- Na pewno go nie zostawiłam pod twoją poduszką, oszustko - wybuchnęłam śmiechem i rzuciłam w nią poduszką. 
Wzięłam swoją własność i wyskoczyłam z jej pościeli, po chwili lądując na swoim łóżku. Położyłam się na brzuchu i podniosłam klapkę. Zaczęłam bębnić paznokciami w szafkę, czekając, aż się włączy system. Po chwili zalogowałam się i mogłam zadzwonić do przyjaciół. Poczułam, że w tej samej chwili, gdy włączałam wideo-rozmowę z Lynchami, widząc zieloną kropkę oznaczającą, że są dostępni, obok mnie, jak dwa słonie, wywaliły się, także na brzuch, moje dwie, ukochane przyjaciółeczki. 
- Spadajcie - zaśmiałam się, próbując je zepchnąć, ale cwane wepchnęły mnie pomiędzy siebie, a metal, bez żadnego ruchu. 
Wzięłam poduszką i znowu chciałam im przywalić, kiedy przyjaciele po drugiej stronie odebrali połączenie. Musiało to dziwnie wyglądać, trzy przybłędy na jednoosobowym łóżku. Mina Rydel oznaczała zdziwienie, a Ross wybuchnął śmiechem.
- Mogłybyście dać jej trochę swobody - powiedział rozbawiony do Dove i Mary. 
Obie w tym samym czasie machnęły na niego ręką.
- Jak widzę, już wróciliście do domu - powiedziałam swobodnie.
W tle widziałam, jak Rocky z Ellem tłuką się pluszowymi misiami, ale wolałam w to nie wnikać. 
- Jasne, jesteśmy tu zaledwie od dwudziestu minut, ale zawsze coś.
Uwaga Rikera, który nagle pojawił się przed ekranem, rozbawiła mnie. 
- Zawsze coś - powtórzyłam - ja też bym chciała już wrócić do domu, to wszystko jest męczące. A przede wszystkim one - syknęłam i poruszyłam się czując, że mam co raz mniej miejsca - kurcze, nie wiecie, co to jest strefa osobista? 
Zgodnie wybuchnęły śmiechem. 
- Zabawne - powiedziałam naburmuszona, opierając głowę na dłoniach. 
- Poczekaj sekundę, zaraz wróci Luke, to Dove od razu zrobi nam miejsce - powiedziała Mary.
- Poczekaj sekundę, zaraz wróci Matt, to Mary też zlezie z łóżka i będziesz sama - odgryzła jej się blondynka. 
Przewróciłam teatralnie oczami.
- One tak ciągle? - spytała Rydel. 
- Żebyś wiedziała. Wolałabym już zamienić je na Rocky'ego i Ell'a. 
- Uważaj, o co prosisz - powiedział szybko Ross, ale już za późno.
- Oo, to takie słodkie - powiedział słodko Rocky, rzucając miśkiem w kąt - to może do ciebie przyjedziemy, a one wrócą do domu? Spędzimy najlepsze trzy tygodnie ever! 
- Jasne, zrobimy bibę! - wydarł się Ellington.
- Cofam, co powiedziałam - powiedziałam, śmiejąc się - nie mogę się doczekać, aż się zobaczymy. Tyle czasu już jestem w trasie i bardzo za wami tęsknię.
Rydel się rozczuliła.
- Och, kochana, ja za tobą chyba najbardziej z tej całej bandy. Chciałabym cię przytulić.
- Licz się ze słowami, siostrzyczko - syknął Ross - jestem pewien, że tęsknię za nią o wiele bardziej od ciebie. 
- Chciałbyś, młody - prychnął Riker - każdy wie, że Rikuś najbardziej tęskni za swoją Laurusią. 
- Ej, bo dostaniecie miśkami! - krzyknął Rocky - to moja Laura i to ja za nią tęsknię najbardziej! 
Lałyśmy z nimi, siedząc przed ekranem.
- Przydałby się tylko popcorn i byłoby jak najlepszy film na świecie - powiedziała rozbawiona Mary, wpychając sobie do ust miętówkę. 
Przyjaciele zrobili sobie bitwę na poduszki, kompletnie nas ignorując. Gdyby to był program telewizyjny, miałby więcej wyświetleń niż wszystko inne. 
- Gdzie czterech się bije, tam piąty korzysta - powiedział zadowolony Ell, siadając przed ekranem z chipsami w ręku - a więc co tam u was, dziewczyny?
- Laura jest świetna - wyprzedziła mnie Dove - oddała swoje pieniądze dla pewnej rodziny, która ma problemy finansowe.
- To nie mit, że masz wielkie serce - zażartował, a ja się zarumieniłam.
- To nic takiego - machnęłam ręką. 
Cała czwórka dalej się lała poduszkami, nie zwracając uwagi na otaczający ich świat.  
- A co u was?
- Jak widzisz, nawet Rydel uznała, że za dużo z nami siedzi, bo padło też jej na mózg.
Zgodnie spojrzeliśmy na jakże dojrzałą, dorosłą blondynkę, która siedziała okrakiem na swoim młodszym bracie, obijając jego twarz poduszką. Ciekawe, czy od tego można mieć siniaki. 
- Skarbie, bo będę zazdrosny - powiedział Ratliff, śmiejąc się. 
Wybudził ich z transu, bo spojrzeli na niego, zaprzestając wojny. Potem Delly wstała na równe nogi i slalomem, jakby była pijana, podeszła i usiadła na kanapie, otaczając Ell'a ramieniem. Spojrzałam na nich z pobłażaniem.
- Czy ja o czymś nie wiem? - uniosłam brwi do góry. 
- Co? A, tak. Vanessa planuje mieć dziecko - powiedziała rozbawiona Rydel. 
- Co?! - wydarła się Dove, plując sokiem, który miała w buzi. 
Prychnęłam śmiechem. 
- O tym to ja wiem od urodzenia, Van kocha dzieci. Nie chodziło mi o to - spojrzałam na nich znacząco. 
- Mogę jej powiedzieć?
- Nie - uciął krótko Ell.
- Ale to nasza przyjaciółka, musi to wiedzieć.
- Powiemy jej, kiedy wróci.
- Ale Ell... 
- Rydel...
- To ja jej powiem! - wrzasnął Ryland, przepychając się między nimi - po jakimś koncercie, chyba w Filadelfii, kochane Rydellinton...
- Ryland! - wrzasnął Ratliff. 
- Poszło na randkę! - krzyknął, przekrzykując głównego poszkodowanego - a teraz są w jakże namiętnym związku. 
We trzy wybuchnęłyśmy śmiechem. 
Nagle usłyszałam, że drzwi od naszego pomieszczenia (nie wiem, jak to nazwać - od aut) w busie otwierają się. Odwróciłam się do Simona. 
- Nie wiem, czy chcecie, ale może będziecie chciały - zaczął - na zewnątrz jest Caribana. Ludzie tańczą i się bawią. Z okna busa wszystko dokładnie widać. 
Zaciekawiona wstałam i prawie biegiem doszłam do okna. Ludzie poubierani byli w skąpe, kolorowe ubrania. Kobiety tańczyły, były oklaskiwane. Niektóre tańczyły taniec brzucha. Próbowałam się kiedyś tego nauczyć, ale coś mi nie wyszło. 
- Ej, my też chcemy zobaczyć! - usłyszałam chórowy protest przyjaciół. 
Wzięłam laptopa i kamerkę skierowałam na dwór. Byli jak zaczarowani. 
- To jest super - wyszeptała Rydel. 
- Ale laski! - wydarł się Rocky. 
Delly walnęła go otwartą dłonią w głowę. 
- Lauruś, kochanie, wybacz. Musimy już kończyć - powiedziała, czytając jakiegoś SMS-a - szef wytwórni każe nam się postawić. Że wróciliśmy cali i zdrowi czy coś tam. Do zobaczenia. 
- Do zobaczenia - powiedziałyśmy chórem. 

**************

Cześć :) Dziś tak krótko i dość zabawnie. :p 
Muszę się spieszyć, bo jadę do cioci, ale co tam xd 
Do następnego ♥ 



sobota, 12 lipca 2014

Liebster Award


Cześć, dziś nie rozdział, ale nominacja od kochanej  
http://raura-i-love.blogspot.com/

PYTANIA : 

1. Jest jakiś blogger, który cię inspiruje lub po prostu dzięki niemu postanowiłaś pisać? Jeśli tak to kto?
2. Myślisz, że R5 w 2015r też będzie mieć trasę koncertową?
3. Ciekawi cię życie jakiejś gwiazdy? Jakiej?
4. Masz swoje 'celebrity crush'?
5. Co cenisz sobie w ludziach?
6. Ulubiony przedmiot (w szkole) ?
7. Jest jakaś piosenka, przy której zawsze odpoczywasz?
8. Lubisz Maię Mitchell?
9.  Czy cieszysz się z nominacji?
10. Opisz siebie w trzech słowach.
11. Co byś zrobiła gdybyś spotkała jakąś gwiazdę, którą lubisz?

Odpowiedzi :

1. Bloga założyłam sama z siebie, ale tak to do napisania następnego rozdziału inspiruje mnie wiele blogerów, którzy prowadzą własne, unikatowe historie :)
2. Mam nadzieję. 
3. Każdej gwiazdy, którą uwielbiam. Demi, R5, Laury... Ciekawi mnie, jak żyją na co dzień, a przede wszystkim, jakie naprawdę są.
4. Nie
5. Szczerość, wierność. 
6. Może to dziwne, ale uwielbiam matmę i chemię <3 
7. Jest ich wiele :)
8. Nawet lubię.
9. Jasne, że tak ;)
10. Dziwna, zboczona, uczuciowa.
11. Sama nie wiem, nigdy się nad tym tak nie zastanawiałam. Pewnie bym piszczała i cieszyła się jak wariatka, potem bym płakała, skakała ze szczęścia. Prosiłabym o autograf albo wspólne zdjęcie ♥ 

 ♥ Nominowani ♥

1. auslly-is-pure-love.blogspot.com
2. http://she-is-enigma-raura.blogspot.com/
3. http://raura-hate-friends-love.blogspot.com/
4. http://raurarealstory.blogspot.com/
5. i-see-dark-raura.blogspot.com

Mało, bo nie chce mi się myśleć XD

PYTANIA : 

1. Twoja ulubiona piosenka?
2. Jak zaczęła się twoja/wasza przygoda z bloggerem? 
3.  Gdybyś miała okazję ożenić się z chłopakiem z R5. Kto to by był?
4. Twój ulubiony kolor?
5. Twoje marzenie? 
6. Ulubiona pora roku?
7. Twój ulubiony sport?
8. Ile czasu spędzasz poza domem? 
9. Ulubiona gwiazda? (oprócz R5) 
10. Masz swoje 'celebrity crush'? 
11. Który, twoim zdaniem, chłopak z R5 jest najprzystojniejszy?

Idiotyczne pytania, bo ja nigdy nie umiem nic wymyślić :o 

wtorek, 8 lipca 2014

(II) Rozdział pierwszy

Zmiany przyjdą na pew­no, lecz nie wte­dy, kiedy się na nie czeka.  ~Stefan Kisielewski 

Z wielkim uśmiechem na twarzy weszłam na scenę. Zobaczyłam tysiące swoich fanów, wrzeszczących, domagających się widowiska. Ich rozanielone, zadowolone twarze. 
Wchodząc na środek sceny, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, machając do wszystkich. Zostałam nagrodzona jeszcze większymi krzykami. Roześmiałam się. Jestem naprawdę wielką szczęściarą.
Zerknęłam za kulisy. Z wielkim, pokrzepiającym uśmiechem stały tam Dove i Mary, z którą naprawdę mocno się zżyłam. Robiłyśmy wszystko razem, pomagała razem z moją blondwłosą przyjaciółką mnie przygotować.
Z rozczarowaniem nie zauważyłam nikogo innego. Luke z Mattem poszli zrobić sobie kawę i popracować nad oświetleniem i innymi ważnymi rzeczami. Koncert musi być dobry.
Miałam ogromną nadzieję, że znów zrobią mi taką niespodziankę. 
Jeszcze prawie na początku trasy odwiedzili mnie wszyscy. Byliśmy wtedy w San Francisco. Okazało się, że R5 miało koncert w tym samym miejscu. Wiedzieli o tym prawie od samego początku, więc Vanessa zrobiła sobie wolne na planie, a cała reszta przyjechała razem z nimi, aby mnie tylko odwiedzić.
Podczas mojego koncertu weszli do sali, rozpromienieni, zadowoleni. Patrzyli na mnie z podziwem, a Van nawet z ogromną dumą! Zobaczyłam ich prawie od razu. Uśmiechnęłam się szeroko, zaśmiałam pod nosem i kontynuowałam koncert. Potem cały wieczór spędziliśmy we wspólnym gronie. Z wielkim smutkiem musiałam przyjąć, że znów się rozdzielamy w dwie strony kuli ziemskiej. 
To było miesiąc temu. A półtorej miesiąca jestem już w trasie. To jest naprawdę długo i mimo tego, iż dawanie takiego koncertu to wielka frajda i zabawa, to jednak okropnie to męczyło. Szybko też popadłam w chorobę gardła i nie byłam już taka świetna, ale obiecałam sobie, że nie tknę playbacku. Ludzie przyszli mnie zobaczyć na żywo. Chciałam pokazać im prawdę.
Na żywo to znaczy na żywo.
Przeprosiłam ich ogromnie i wytłumaczyłam, że wolałabym brzmieć jak gówno niż skorzystać autotune. Zrozumieli mnie, a moja ekipa była ze mnie dumna. Kochałam swoich fanów, a oni kochali mnie. 
Już za trzy tygodnie wrócę do mojego słonecznego, wspaniałego Los Angeles. Do wspaniałych przyjaciół, siostry... normalnego życia. Już nie mogę się doczekać.
- Witajcie, kochani - powiedziałam do mikrofonu.
Rozbrzmiały brawa, krzyki. Czasami naprawdę się bałam, że sobie coś zrobią. Ludzie się przepychali, deptali po sobie i czasami robili krzywdę. 
- To naprawdę wspaniałe, że mogę być tu z wami - kontynuowałam monolog - nie mogłam się doczekać, aż tu przyjadę! Toronto to naprawdę wspaniałe miasto, a śnieg jest miłą odmianą wiecznego, piekącego słońca w LA.
Gdy znów rozbrzmiał aplauz, wybuchnęłam szczerym śmiechem.
- Nigdy nie wyobrażałam sobie, że zajdę aż tak daleko. Szczerze, to gdy dodawałam swoje covery, nic nie myślałam. Nie pomyślałabym nawet, że od tamtego czasu aż tak wiele się zmieni! Gdy dostałam mnóstwo pozytywnych opinii pomyślałam, czemu nie? Kochałam śpiewać od zawsze. I tak się złożyło, że poznałam swój ulubiony zespół, którego niestety nie ma tu dzisiaj z nami, ale są ze mną duchem i mnie wspierają. Oni są wspaniałymi przyjaciółmi! Strasznie mi ich brakuje, ale uszczęśliwianie was mnie odbudowuje i daje kopa do dalszej pracy. Jesteście fantastyczni! To może zaczniemy od pierwszej piosenki, w sumie też coveru z filmu "Frozen" - Let It Go? 
Gdy spotkałam się z kolejnymi brawami i okrzykami, porozglądałam się po publice. W kącie, ale też z niemałym zainteresowaniem patrząc na mnie, stała mała dziewczynka. Miała brązowe, długie do pasa włosy związane w warkocza czerwoną wstążką oraz żółtą w kwiatki sukieneczkę. Obok niej stała zapewne jej siostra, bo były bardzo do siebie podobne. Druga, niewiele starsza miała jaśniejsze, podchodzące pod blond włosy i czerwoną, koronkową sukieneczkę. Obie na nogach miały czarne balerinki. Od razu to przypomniało mi o Vanessie. Byłyśmy nierozłączne, chodziłyśmy wszędzie razem. Zupełnie jak one. 
Przekazałam swojemu ochroniarzowi, który stał pod sceną, aby pomógł przejść dziewczynkom przez tłum i wejść na scenę.
- Roberto, mój ochroniarz przyprowadzi zaraz dwie dziewczynki, z którymi pragnę zaśpiewać tę piosenkę. 
Masywny mężczyzna przepchnął się przez tłum i podszedł do sióstr i ich opiekunów. Obie przyjęły nowinę z niemałą radością. Wziął je na ręce i zaczął torować sobie drogę powrotną pod scenę. Pomógł dziewczynkom wejść na nią i stanął w poprzedniej pozycji. 
- Witajcie, kochane - uśmiechnęłam się szeroko, kucając, aby dorównać ich wzrostowi - jak macie na imię.
- Rosalie - powiedziała starsza dziewczynka.
- A ja Hope. 
- Założę się, że znacie tę piosenkę, prawda?
Obie z ochotą pokiwały głową.
- Ale faktycznie nie byłyśmy na tym filmie - powiedziała Rosalie - tylko przypadkowo wkradłyśmy się na występ Indiny Menzel w jakimś klubie. Piosenkę pokochałyśmy od razu. Opowiada o tym, jak pięknie jest być wolnym. 
- A jakim sposobem dostałyście się na mój koncert? 
- Wygrałyśmy konkurs, znaczy nasi rodzice. Faktycznie nie stać nas zbytnio na to. 
Zacisnęłam powieki. Wiedziałam, co to znaczy. 
- Zaczekajcie chwilkę, dobrze?
Oddaliłam się prędko na chwilę do przyjaciółek. Gdy wzięłam to, po co przyszłam, wróciłam do dziewczynek i znów ukucnęłam. Na ich szyje nałożyłam wejściówki za kulisy. 
- To za wytrwałość - uśmiechnęłam się - a teraz dajcie czadu. 
Dałam im też po jednym mikrofonie i pokazałam Jasonowi, aby dał znać chłopcom, że zaczynamy. Gdy rozbrzmiały pierwsze nuty, siostrzyczki niepewnie zaczęły śpiewać. Nie dziwię im się. Publiczność jest naprawdę duża. Aby dodać im trochę odwagi też zaczęłam śpiewać akt. Po kilku sekundach szalały. Widziałam w ich oczach szczęście. 
Uśmiechnęłam się i zrobiłam krok w tył, aby mieć lepszy na nie widok. 
Po kilku minutach piosenka się skończyła. Podeszłam do Roberto i kazałam pomóc im zejść. Gdy już miał brać na ręce Hope, ta rzuciła mi się na szyję. Zaskoczona jęknęłam, ale po chwili objęłam ją mocno. 
Była szczęśliwa. Ja też byłam.

~*~

Po koncercie zeszłam za kulisy, aby przywitać pierwszych fanów zjawiających się tam. Z wielkimi bananami na twarzach podeszły do mnie przyjaciółki i objęły mnie mocno.
- Jesteś fantastyczna i masz duże serce - powiedziała Mary.
Zarumieniłam się lekko.
- Bez przesady. Te dziewczynki tego potrzebowały. 
Chwilę stałam z nimi z boku i przyglądałam się, jak pomieszczenie się zapełnia. Gdy drzwi trzasnęły już po raz ostatni, na środek weszła Dove, która podawała się za moją agentkę i zaklaskała w dłonie, zwracając na siebie uwagę innych.
- Uwaga fani Laury. Za chwilę każdy będzie miał szansę podejść do swojej idolki, wziąć od niej autograf czy zrobić sobie zdjęcie oraz chwilkę porozmawiać. W międzyczasie będziecie mogli wejść za tamte drzwi - wskazała drzwi po lewej stronie - aby się czegoś napić albo coś zjeść. Każdy będzie miał chwilę czasu dla siebie. To do roboty. 
Usiadłam na wygodnym fotelu i myślałam, że nie wysiedzę. 
Po kolei podchodzili do mnie kolejni fani, których raczyłam szczerym uśmiechem. Podpisywałam im zdjęcia, kartki albo robiłam sobie z nimi. Flesze mnie oślepiały, ale próbowałam wytrwać. Po dobrej godzinie pomieszczenie zaczęło się opróżniać. Zostało jeszcze kilka osób. Wśród nich zobaczyłam Rosalie i Hope wraz z ich rodzicami. Widząc, że na nie patrzę, Hope pociągnęła matkę za rąbek sukienki i wskazała na mnie palcem. Cała czwórka podeszła do mnie powolnym krokiem.
- Nie wiem, jak ci dziękować - powiedziała ich rodzicielka, głaszcząc Rosalie po główce - spełniłaś ich marzenia. Dziewczynki są twoimi fankami od sporego czasu. Naprawdę jestem wdzięczna, że dałaś im te wejściówki.
- Naprawdę nie ma sprawy - uśmiechnęłam się szeroko - to dla mnie bez problemu. Słyszałam, że mają państwo problemy finansowe.
- Trochę wstyd o tym mówić - odezwał się teraz ojciec dziewczynek - popadliśmy w problemy z powodu tego, że jesteśmy trochę zadłużeni u komornika i po prostu niedawno straciłem pracę w firmie. Jenny została z córkami w domu, a nikogo nie mamy z bliskich. 
- Naprawdę mi przykro - powiedziałam szczerze.
Kucnęłam przy Hope i przytuliłam ją mocno. Po chwili przygarnęłam też do siebie Rosalie. Trwałyśmy w tym uścisku może z kilka minut, ale usłyszałam głos Simona.
- Laura, musimy już iść. Niedługo wyjeżdżamy.
Smutno pokiwałam głową i się wyprostowałam. Szybko stanęłam z małymi fankami i ich rodzice zrobili nam zdjęcie. Na szybko dałam im autograf. 
- Laura... - pospieszał mnie Simon. 
- Zaraz - machnęłam na niego ręką. 
Podeszłam do torebki i wyjęłam portfel. Wzięłam z niego plik banknotów. Podbiegłam do rodziny, która zaczęła się już oddalać.
- Mogą państwo zaczekać chwilkę? - wcisnęłam kobiecie w rękę pieniądze - to dla państwa. Taka mała pomoc. 
Spojrzeli na mnie mocno zdziwieni.
- Ale my nie możemy tego przyjąć.
- A ja nie przyjmuję zwrotów - uśmiechnęłam się po raz kolejny - z tym nie można się wstydzić. Nawet jeśli państwo tego nie chcą, to niech kupią państwo coś dla dziewczynek. Jakieś lalki czy zabawkę. Naprawdę, to nie jest żaden powód do wstydu. Mieszkają państwo w Toronto? 
Mężczyzna pokiwał głową.
- A chcieliby państwo mieszkać w Los Angeles? Mój wujek ma firmę i poszukuje pracowników. Jeżeli nie mielibyście gdzie się podziać, mieszkamy ze starszą siostrą w dużym domu i naprawdę dużo u nas miejsca. 
Kobieta, zwana wcześniej przez męża Jenny, przytuliła mnie mocno do siebie. Poczułam od niej takie matczyne ciepło, którego bardzo dawno nie czułam, nawet od Vanessy, a jest dla mnie najważniejsza na świecie. Po chwili moczyła łzami moją koszulkę. Przytuliłam ją do siebie mocniej. 
- Dlaczego to robisz?
Na te pytanie nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Długo się zastanawiałam, co powiedzieć.
- Wiem, że na świecie jest dużo problemów. Ja mam naprawdę dużo pieniędzy, razem z siostrą dużo zarabiamy. Nie potrzebuję ich, ale państwo tak. Jeśli mielibyście jeszcze jakieś prośby, to proszę się nie wstydzić. Mogę nawet jutro przelać państwu na konto pieniądze, abyście mieli jak się przenieść do LA. 
- Naprawdę dziękujemy. Twoja pomoc naprawdę nam się przyda. 
Potarłam pocieszająco ramię kobiety. 
- Tu jest mój numer, proszę dzwonić - podałam im karteczkę ze swoim numerem - proszę dać mi znać na temat przeprowadzki i kochanych Hope oraz Rosalie. Chętnie będę się dowiadywała, co u nich słychać.
Dotknęłam delikatnie nosa z młodszych sióstr, a starszej poprawiłam kucyka. 
- Na pewno zadzwonimy - odezwała się Hope.
Puściłam do niej oczko.
- Mam nadzieję, że do zobaczenia.
Jenny pokiwała twierdząco głową. 
- Do zobaczenia. 


*Rydel*

- Jak dobrze być już w domu - powiedział Ross i rozwalił się na kanapie. 
- Witaj, domku! - do wnętrza wleciał Rocky i zaczął tańczyć swój taniec radości.
Potem położył się plackiem na ziemi i zaczął całować podłogę.
- Rocky, wstań - rozbawiona pociągnęłam brata za ramię, ustawiając go do porządku. 
- No co? - spytał, udając obrażonego - nie było mnie tutaj z miesiąc! 
Potem po kolei zaczęli tu wlatywać pozostali. Riker wywalił torbę na ziemi i pobiegł po schodach w try miga do swojego pokoju sprawdzić, czy aby na pewno w szafce został jego (zapewne już spleśniały) baton, Ryland położył się na puchatym dywanie z salonu i zaczął na nim robić anioła (jak we śniegu - od aut), a Ellington z krzykiem uciekł do łazienki przed goniącą go fanką. Zamknął się na kluczyk i za nawet za jedzenie nie chciał stamtąd wyjść. 
Tą fanką (jak widać, nie zobaczył dokładnie, kto to jest) okazała się Maia.
- Szybko wróciliście - weszła z uśmiechem do domu - nikt was nie okradł. 
- Szybko? Półtorej miesiąca, kobieta, miesiąca - dramatycznym głosem powiedział Rocky, łapiąc ją za ramiona. 
Chyba ostatkiem sił powstrzymał się, aby nią nie potrząsnąć.
Z wielkim rozbawieniem zdjęła jego dłonie ze swoich ramion i uśmiechnęła się. 
- Myślałam, że wrócicie jutro. Jak widać Ross źle podał mi czas powrotu - spojrzała na mojego brata, który ledwo kontaktował, prawie śpiąc.
Też na niego spojrzałam.
- No bo myślałem, że jutro wrócimy - wymamrotał sennie - w tym autobusie nie można się wyspać. W nocy strasznie nim potrząsało. Ale wróciliśmy dziś i jestem zadowolony, bo chce mi się spać. 
Zachichotałam i skierowałam wzrok z powrotem na moją przyjaciółkę. 
- Mieliśmy wrócić rano, ale szybko dojechaliśmy. Dla mnie to nic złego - spojrzałam na dalej leżącego Rylanda - dla niego chyba też nie, jak myślisz?
Wskazałam na młodego palcem. Brunetka wybuchnęła śmiechem.
- Na szczęście wasz bus jest dość spory. Widziałam was z mojego okna. 
- Rydel, czy ta fanka już poszła?! - wydarł się Ell z łazienki.
- A mu co? - spytała Mitchell. 
- Myślał, że jesteś jego psychopatyczną fanką. Wleciał do domu i zamknął na zamek w toalecie. Tak, poszła Ell! 
- To dobrze! - odkrzyknął i słyszałam, że zaczął szarpać drzwiami - Emm, Rydel? - powiedział po chwili -  Chyba zamek się zaciął. 
Westchnęłam i teatralnie przekręciłam oczami.
- Cały Ratliff. 
- Nie będziesz się nudzić - powiedziała.
- Czy ja się kiedykolwiek nudzę? 
Parsknęła śmiechem i pokręciła przecząco głową.
- Sądzę, że nie. 
- Rydel! Baton mi spleśniał! Jest ohydny! - tym razem wrzasnął Riker.
Miałam ochotę walnąć głową w ścianę. I on jest niby starszy ode mnie?
- Mówiłam rodzicom, że jeden debil wystarczy, to na złość urodziła jeszcze trzech. Gdzie ten przysłowiowy umiar?
Dziewczyna wzruszyła ramionami, chichrając się pod nosem. Trzepnęłam ją poduszką, która leżała na kanapie. 
- Ze mnie nie można się śmiać. 
- RYDEL! PAJĄK JEST W ŁAZIENCE! POMOCY! - po raz kolejny usłyszałam wrzaski Ellingtona.
- Stań na sedesie, może cię nie dosięgnie. Zaraz przyjdę. Oby ten pająk go zjadł - wymamrotałam ostatnie zdanie. 
Spojrzałam na zegarek i dostałam olśnienia. Teraz to ja latałam po domu jak kretynka.
- Ross, wstawaj! - rzuciłam w młodego poduszką - Riker, na dół i pomóż mi wydostać Ell'a z toalety! Ryland, nie udawaj motyla tylko też rusz tyłek i przyszykuj komputer. Zaraz ma zadzwonić do nas Laura! 
Cała trójka jęknęła coś pod nosami.
- JUŻ! - krzyknęłam i natychmiastowo stanęli na baczność. 
Kocham być sobą.
Posłuchali i już po chwili latali po domu, wykonując moje polecenia. 
- I tak ma być zawsze!
A Mitchell stała z boku i znów się ze mnie śmiała. No co za chamstwo! 

***************************************

Cześć wszystkim :)
Rozdział miałam zamiar dodać w czwartek, ale nie mogłam się powstrzymać. I kto ledwo wytrzymał? Wątpię, żeby było tak strasznie :3 Niecałe dwa tygodnie, kochani! 
Rozdział jest chyba długi, mam nadzieję. Dość się starałam i jakoś łatwo mi poszło. I dobrze :)
A więc życzcie mi weny i komentujcie, a ja postaram się szybko dodać rozdział ;)
DO NASTĘPNEGO ♥

 WASZA REAKCJA NA TO, ŻE JUŻ ROZDZIAŁ (MAM NADZIEJĘ XD)

 JAK STANĘLI CHŁOPCY, GDY WRZASNĘŁA RYDEL XD


I radosna pioseneczka na dziś :)