- Hej Laura - mruknęła nieprzytomnie.
Nawet nie zauważyła Cameron ani Benwarda, taka była zaspana.
- Van, nie widzisz nic dziwnego?
- Hmm? - odwróciła się od lodówki i rozejrzała po pomieszczeniu - a, tam są jakieś dwie osoby, których kompletnie nie kojarzę.
Dopiero po chwili zajarzyła, co powiedziała. Zamknęła z hukiem lodówkę i odwróciła się w naszą stronę.
- O Boże, Dove? To ty?
Blondynka się roześmiała.
- We własnej osobie.
Ness podbiegła do znajomej i uścisnęła ją mocno.
- Laura, kiedy zbudowałaś maszynę do teleportacji z Londynu?
Wybuchnęłam śmiechem.
- Fajnie wiedzieć, że coś takiego potrafię. Może zrobiłam to przez sen.
- Vanessa, to jest mój chłopak Luke. Luke...
- Tak wiem, to Vanessa - przerwał jej - Dove, to jest naprawdę zabawne. Miło mi cię poznać.
Siostra uśmiechnęła się.
- Nawzajem.
Dove dała kuksańca brunetowi.
- Oj tam, czepiasz się szczegółów. Tak zawsze mówią w filmach. Komediach, horrorach, to nie ma znaczenia. A jeśli będę aktorką, to muszę się upodobnić do jakiejś postaci no i...
- Dobra, rozumiemy - teraz ja jej przerwałam.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, kiedy po całym domu rozniósł się ogromny huk, a potem roześmiana do łez Rydel zbiegała czym prędzej ze schodów.
- Co to było? - spytałam blondynki.
- Riker. Spadł z łóżka.
- Co wy? Sumo macie w domu? - kolejne pytanie zadał Luke.
Wybuchnęłam śmiechem i wszyscy poszli w moje ślady.
I tak Dove i Luke dołączyli do naszej paczki przyjaciół i postanowili uczestniczyć w naszej dzisiejszej grze.
~*~
- Zmieniamy trochę zasady - ogłosiła Rydel - oprócz pistoletów na wodę będziemy też mieli balony z farbami. Będą one w tak zwanym centrum dowodzenia, które będzie na tej łące. Biegamy i uciekamy, zbieramy stąd i wiejemy w las. Rozumiecie?
Dziewiętnaście osób stało w białych kombinezonach w środku łąki, obok dwóch vanów. Wszyscy zgodzili się zagrać, więc będzie więcej zabawy.
- I żeby druga osoba musiała zrobić tej pierwszej przysługę, to trzeba ją całą ochlapać wodą i farbą oraz przyprowadzić tutaj. Rozumiemy się?
Znów wszyscy pokiwali głowami.
- A, i jeszcze jedno. Można złapać kogoś tylko przeciwnej płci. Możecie również sobie pomagać, ale dziewczyny dziewczynom i odwrotnie. Więc start!
Gdy tylko wykrzyknęła te słowa, wszyscy wybiegliśmy w las. Biegłam przed siebie. Uwielbiałam to. Ten wiatr we włosach. Najgorsze były wystające korzenie, o które potykałam się co kilka kroków. Już raz wyryłam orła i zdarłam sobie skórę wewnątrz dłoni. Gdy usłyszałam czyjeś kroki, prędko wspięłam się na niskie i gęste w liście drzewo. Nie było to trudne, lecz co raz nogi ślizgały się po korze. Usiadłam na gałęzi i wstrzymałam oddech, obserwując każdy ruch. Koło mojego drzewa stanęła Rydel.
- Uwaga - szepnęłam i zeskoczyłam zwinnie na nogi, stając obok blondynki.
- O, hej Laura - powiedziała cicho - kogo szukasz?
Przekrzywiłam głowę i spojrzałam na nią.
- Spoko, domyślam się. Ja szukam Ellingtona. Odpłacę mu się za te wszystkie dni, kiedy mi dopiekał i mnie wkurzał.
- A twoi bracia nigdy cię nie wkurzali?
Uśmiechnęła się lekko.
- Ale to nie to samo. Trzymaj walkie-talkie. Ja powiem, kiedy będę widziała Ross'a, a ty, kiedy będziesz widziała Ell'a. Stoi?
Pokiwałam głową i odebrałam od niej malutkie urządzenie.
- Ale czy to nie będzie oszustwo?
- Nic nie było mówione w regulaminie - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
- Do zobaczenia - przybiłyśmy sobie piątkę i rozdzieliłyśmy się we dwie strony.
Postanowiłam iść na polanę i wziąć trochę balonów z farbą na wszelki wypadek. Miałam przy sobie poręczną torebkę, więc miałabym gdzie je schować. Żeby tylko nie pękły...
Szłam przed siebie. Na szczęście dziewczyny wszystko zorganizowały i różowymi strzałkami na drzewach zaznaczyły drogę na polanę. Szłam tropem i w końcu zauważyłam chowającą się Aileen, która uporczywie wpatrywała się w swoje paznokcie. Biedactwo, pewnie jej się połamały.
Wolałam ją ominąć. Szłam przed siebie, ale blondi mnie zobaczyła.
- Laura?
Z cichym jękiem odwróciłam się w jej stronę.
- Słucham? - spytałam udawanie słodkim głosem. Wewnątrz mnie nosiło. I każdy mi powtarza, że jestem złą aktorką, a taka jedna nie umie odczytać, że jestem na nią wściekła.
- Wybacz mi - o dziwo, zabrzmiało to prawdziwie - jestem okropną egoistką i jędzą, ale mam nadzieję, że możemy się jeszcze zaprzyjaźnić. Więc możemy spróbować? Mam jeszcze szanse?
Złagodniałam. Westchnęłam.
- Oczywiście, że masz szansę.
Uśmiechnęła się.
- Ale nie ciesz się zbyt wcześnie. To jeszcze nic nie zmienia. Jedno przepraszam nie sprawi, że wszystko będzie fajnie.
Przyspieszyłam kroku. Szłam tropem, aż doszłam na polanę. Był tam Rocky, który nabierał mnóstwo balonów do rąk, które ledwo się mieściły. Uśmiechnął się triumfująco, kiedy wszystkie po kolei zaczęły pękać. Komicznie to wyglądało. Gdy wziął ich tylko kilka podbiegłam na polanę, ale szybko zostałam zatrzymana.
- Stój!
************************************
Hej! Wiem, że rozdział miał być wczoraj, jest beznadziejny, krótki i w ogóle, ale nagle zabrakło mi weny.
Oczekujcie next'a na dniach i szykujcie się na trochę Raury <nie będzie pocałunku! Jako para będą dopiero w 2 sezonie, który zacznie się może za dwa miesiące>
Może tak powiem.
Pary :
♥Raura - środek/koniec II sezonu.
♥Rydellington - początek II sezonu.
♥Rikessa - nie wiem, czy w ogóle będzie.
A pierwszy sezon skończy się tak około 30 rozdziału.
Do następnego!