poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział I

Under a lovers' sky
Gonna be with you
And noone's gonna be around
If you think that you won't fall
Well just wait until
Til the sun goes down

Underneath the starlight - starlight
There's a magical feeling - so right
It'll steal your heart tonight

You can try to resist
Try to hide from my kiss
But you know
But you know that you can't fight the moonlight
Deep in the dark
You'll surrender your heart
But you know
But you know that you can't fight the moonlight
No, you can't fight it
It's gonna get to your heart*



Słyszała swój głos. Wszyscy w barze mieli wzrok wpatrzony w nią, a jej się to ogromnie podobało. Była odważna i pewna siebie, pełna talentu muzycznego i radości. Gdy muzyka przestała grać i ona zamilkła, zeszła powoli po schodkach i słyszała krzyki pełne triumfu, i mnóstwo oklasków. Uśmiechnęła się do siebie szeroko i powoli zbliżyła do swoich przyjaciółek. Od razu wpadła w ramiona Kelly i Raini.
- Byłaś niesamowita - powiedziała pełna podziwu Kel - oczy znów ci się świecą pełnym blaskiem po zerwaniu z Bobby'm.
Blondynka dostała za to w ramię od szatynki.
- Musiałaś jej przypominać?
Oczy Laury się zaszkliły.
- Nic się nie stało - otarła łzy i przegryzła wargę - to i tak nic nie znaczyło. Kretyn przynosił kwiaty na przeprosiny ze słowem "przepraszam", które i tak nic nie znaczyło.
- Laura, nie musisz - szepnęła jej Raini.
- W czasie kłótni zawsze nazywał mnie suką, powiedział, że kojarzę mu się z porażką i jestem do niczego - kontynuowała dalej drżącym głosem Lau - to ja z nim zerwałam. A teraz nawet nie mam zamiaru do niego wracać mimo wszystko. Nawet jeśli od tego zależałoby życie ludzkości.
- Dobre podejście - nastolatki posłały pocieszający uśmiech przyjaciółce i mocno ją uścisnęły.
- Teraz zajmę się nauką i spełnianiem marzeń. A on niech pocałuje się w dupę i znajdzie sobie dziewczynę sobie równą.

~*~

" - Laura, jakie jest twoje największe marzenie? - spytała raz pewna dziewczyna naszą bohaterkę.
- Iść na koncert R5, poznać ich i pozostać ich przyjaciółką - odpowiadała pewnie.
- Naprawdę o tym marzysz?
- Zależy mi na tym ogromnie.
- Aż tak bardzo?
- Nie ważne, jak bardzo mi na czymś zależy. Po prostu zależy i tylko to się liczy. "

Laura Marano właśnie takimi słowami odpowiadała na takie pytania. Była na pewno popularna i sławna w szkole i w LA. W szkole każdy chciał się z nią przyjaźnić, a ona to odrzucała. Nigdy nie chciała mieć niewiadomo ile niby przyjaciół, a marzyła o prawdziwych przyjaciołach. I jej marzenie (jedno z wielu z resztą) się spełniło. Do pełni szczęścia brakowało jej prawdziwej kariery, pełnej rodziny i spotkaniu ulubionego zespołu. R5 zawsze, gdy przyjeżdżało do LA Laura nie mogła załapać się na ich koncert. Był to albo koncert prywatny albo bilety albo nie mogła iść.

Rodzina Laury była w rozjeździe. Matka i ojciec pracowali za granicą, daleko, a z córkami kontaktowali się raz na miesiąc. Lau była pod opieką starszej siostry Vanessy, której też bardzo często nie było w domu. Czy tak powinno się żyć? Mnóstwo osób pewnie cieszyłoby się z popularności, sławnej siostry-aktorki czy bardzo bogatych rodziców. Ale brunetki to nie satysfakcjonywało. Chciała mieć normalny dom, z normalnymi rodzicami i siostrą. Chciała codziennie się budzić pod rozkazem mamy, jeść przygotowane przez nią śniadanie, wracać ze szkoły i jeść ciepłe i domowe obiady. Ale tak nie było. Codziennie jadała fast-foody, czasami chodziła do przyjaciółek i pod dobrym sercem ich rodziców jadła tam obiad.

A kariera? Była blisko, ale Laura chciała poczekać do zakończenia szkoły. Jeszcze półtorej roku i skończy ogólniak. Oczywiście z Raini i Kelly będzie utrzymywała kontakt, jakżeby inaczej? Pewnie będą się rzadziej widywać i w ogóle, ale to będzie świetna próba przyjaźni.

Laura westchnęła głęboko i wstała z łóżka. Był sobotni wieczór, a ona sama w domu. Mogła zgodzić się i iść na nocowanie u Kelly. Ale postanowiła jednak zostać samej i porozmyślać.
Czy dobrze robiła odwlekając robienie kariery? Oczywiście, że tak. Przez to wszystko nie miałaby czasu uczyć się i edukować.
Postanowiła wyjść na spacer po parku. Uwielbiała takie spacery, szczególnie wieczorem. Kochała ten orzeźwiający wiatr rozwiewający jej włosy, oglądanie gwiazd i ogólnie spacerowanie. Wzięła do torebki koc, podręczny teleskop i aparat fotograficzny. Porządnie zamknęła dom i wyszła. Szła znajomymi uliczkami przed siebie. Poszła w stronę ulubionego parku i usiadła na ławce koło fontanny, nucąc samodzielnie napisany tekst. Lau postanowiła, że gdy zostanie sławna sama będzie sobie pisała piosenki. Nie lubiła śpiewać cudzych, bo wtedy robiło jej się dziwnie i wydawało się, że coś jest nie na miejscu. Zawsze była w swoim żywiole. Po prostu to kochała. Nagle ktoś jej zakrył oczy. Chciała już krzyczeć i się wyrywać, ale usłyszała znajomy chichot.
- Zgadnij kto to? - powiedziała radośnie Vanessa.
- Hmm... niech pomyślę. Robert? Lucas? Mark? A może Ross? - zachichotała.
- No przestań, mam aż tak męski głos? - Ness udawała obrażenie, a uśmiech z twarzy brunetki nie schodził.
- Oj przestań, choć do mnie słoniu - wtuliła się w ramiona swojej siostry - co się stało, że tak nagle wrociłaś do domu?
- Skończyliśmy zdjęcia do serialu na kilka miesięcy. A ja ten czas zamierzam spędzić z ulubioną siostrzyczką.
Laura oderwała się od swojej siostry na wyciągnięcie ramion i staksowała ją wzrokiem.
- Znowu przytyłaś - powiedziała udawanym poważnym głosem - ale wypiękniałaś - posłała swojej siostrze łobuzerski uśmiech.
- No to co siostra, spotkałaś swojego wybranka serca? - spytała Van.
Dziewczyny skierowały się w stronę domu.
- Kogo?
- No a kogo? Ross'a oczywiście - brunetka wystawiła język siostrze.
Lau pokręciła przecząco głową.
- Ale to się niedługo zmieni - wykrzyknęła Vanessa i została obdarowana zdziwionym spojrzeniem siostry - no co? Kupiłam cztery bilety na nadchodzący koncert! Odbędzie się on za dwa tygodnie!
Laura nie mogła uwierzyć we własne szczęście! W końcu niedługo spotka ulubiony zespół! Zaczęła piszczeć i obejmować mocno Nessę, a starsza córka państwa Marano uśmiechnęła się jak przystało na holywoodzką gwiazdę.
- Ale jak to cztery? Ja, ty, Kelly iiii?
- Jak to kto? Raini!
Obie siostry zaczęły się śmiać.
- Jakoś to przeżyje.

~*~

- Czy Vanessę coś naprawdę powaliło? Mózg jej odebrało? Nie pójdę na ten powalony koncert - Laura rozmawiała z Raini przez telefon, wylegiwując się na kanapie w salonie. Van właśnie szukała odpowiedniego filmu na nockę filmową.
- Przykro mi. Zdarza się, Rai. Proszę, zgódź się. Będzie fajnie!
Szatynka westchnęła przeciągle, a Laura zapiszczała z triumfu.
- Nienawidzę was.

Po kilku minutach obydwie siostry Marano płakały i zaskarkiwały husteczki, oglądając jakąś tandetną komedię romantyczną.

~*~*

- Więc kiedy wyruszamy do L.A? - spytał zadowolony Ross Rydel.
- Brat, uspokój się. Jutro rano mamy samolot w pierwszej klasie.
Ross uśmiechnął się szeroko do siostry.
- Już nie mogę się doczekać. Czuję, że wydarzy się coś niesmowitego.

*******************************************************************

Witajcie kochani! Dziś dodałam pierwszy rozdział, zyskując trochę czasu. Kocham pisać!

* LeAnn Rimes - Can't Fight The Moonlight

5 komentarzy = następny rozdział.
Dziękuję serdecznie trzem osobom, które skomentowały prolog. Wasze słowa wiele dla mnie znaczą.
Kocham was!



Dobranoc! Cristal

9 komentarzy:

  1. Piszesz swietnie i oba blogi wprost kocham ! Czekam na next
    ~Ania~

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next !! Boski rozdzialik!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam, czekam i doczekac sie nie moge nexta
    Super, ze zalozylas drugi blog uwielbiam jak piszesz

    "Wielbicielka"

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo!:-* Już nie mogę się doczekać nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!!!!!! Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  7. No patrz już 8 komentarzy a rozdziału nie ma ;//
    Plooose napisz nexta
    Kama ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem. Czytam. Kocham.

    OdpowiedzUsuń