sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział XIII

- Nie mają panie żadnych podejrzeń, kto to mógł być? Jakiś wróg? - odpytywał nas policjant, kiedy przyjechali pod nasz dom. Pozostali oglądali właśnie wszystko w środku.
- Nikogo nie podejrzewam - stwierdziła Van i spojrzała na mnie - a ty może, Lau?
- Nie - pokręciłam przecząco głową - nie mam pojęcia, kto to mógł być.
- Czy panie wchodziły do domu i coś ruszały?
Vanessa zaprzeczyła.
- I bardzo dobrze - powiedział uśmiechnięty brunet (policjant) otwarcie flirtując z moją siostrą - jak możecie, to przenieście się na kilka dni lub tygodni do jakichś znajomych czy rodziny. Postaramy się rozwiązać zagadkę.
- Tylko wejdę i zabiorę mój plecak z książkami - powiedziałam, ale facet mnie zatrzymał.
- Nie możesz.
- Jakby pan nie wiedział, to muszę chodzić do szkoły i muszę mieć te książki. A teraz albo mnie pan puści samotnie, albo pan sam wejdzie do pokoju nastolatki przeszukując go.
Wiedziałam, że to go złamie.
- Masz pięć minut - zastrzegł i odwrócił się do Nessy, rozmawiając z nią.
Weszłam do domu i szybciutko pomijając mężczyzn w mundurach pobiegłam na górę. Spakowałam moje książki, pieniądze i ubrania oraz ubrania siostry i wybiegłam na podwórko.
- Trzymaj - wcięłam się między rozmawiających ludzi wpychając w ręce starszej siostry torbę z ubraniami - do kogo my się zabierzemy?
Spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- Nie, nie, nie. Nie pójdziemy do Lynchów.
- Nie mamy wyboru - wzruszyła ramionami myśląc, że zaraz się złamię.
- Mamy. Możemy pójść do Kelly albo do Raini - myślałam na głos.
- Kelly ma za mały dom na nas wszystkich, ponieważ ma zbyt dużo rodzeństwa, a Raini pojechała na kilka tygodni do chorej babki na wioskę. Zapomniałaś?
Klepnęłam się w czoło.
- Masz rację - westchnęłam, wyciągając telefon z kieszeni - zadzwonię do Delly.
Wpisałam cały ciąg liczb w klawiaturę, a przyjaciółka odebrała po kilku sygnałach.
- Macie może miejsce dla dwóch osób?




~*~




- Wciąż nie mogę uwierzyć, że wam ktoś coś takiego zrobił - dumała się Lynch - jesteście przemiłe.
- Może to zwykli włamywacze? - spytał Rocky.
Wzruszyłam ramionami.
- A ja tam wiem? Niech kończą tą swoją super sprawę i oddadzą mój pokój - wzdrygnęłam się na samą myśl, że któryś z tych facetów miałby coś przeszukiwać w moim pokoju.
Ratliff się uśmiechnął.
- Ktoś musi wam zazdrościć. Utalentowana rodzinka.
- Taa - mruknęłam - ja wokalistka, Van aktorka, a rodzice sławni biznesmeni. Marzenie każdej nastolatki - jeśli pozwolicie, to wyjdę się przejść na taras i zadzwonię do Kelly. Ostatnio ostro ją zaniedbałam.
Spojrzałam na milczącego Ross'a, który także przyglądał się mnie. W sumie nie on jeden, każdy patrzył się na mnie dopóki nie wyszłam do ich pięknego ogrodu. Przeszłam się kawałek i odetchnęłam świeżym powietrzem.
- Mogłem się domyślić, że nie idziesz naprawdę do niej zadzwonić - obok siebie usłyszałam głos Ross'a, ale nie odwróciłam się.
- Dopiero wyszłam - stwierdziłam z ironią - nie muszę chyba od razu wyciągać telefonu i dzwonić.
- Chcesz? - obejrzałam się i ze zdziwieniem odkryłam, że blondyn proponuje mi papierosa - mi zawsze pomaga na stres.
- Nie - burknęłam - nie używam takich świństw. I tobie też bym nie radziła.
- Nie to nie - wzruszył ramionami, wyciągając fajkę z paczki i podpalając ją - te świństwa mi pomagają.
- Te świństwa? - otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia - co jeszcze robisz? Pijesz, bierzesz marihuanę?
- Papierosy w liczbie mnogiej - dmuchnął dymem przed siebie.
- Twoje rodzeństwo wie?
- Chyba nie - podszedł do huśtawki i usiadł, bujając się lekko. Poszłam za jego przykładem - nie powiedziałem im tego wprost, ale nigdy nie wiadomo, czy nie szperali mi w pokoju.
Westchnęłam.
- Ciekawe w czym te świństwa ci pomagają. W skrócaniu sobie życia? W niszczeniu sobie zdrowia? Wiesz, że fanki na ciebie liczą?
- A co ty o tym wiesz? - spytał mnie z wyższością.
- Bo sama nią niedawno byłam - powiedziałam zimno i wstałam szybko na nogi, wracając do domu. Chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć, ale już zniknęłam za drzwiami.




~*~




- Wychodzę! - krzyknęłam do wszystkich obecnych w domu, nakładając sandały.
- Gdzie idziesz? - Vanessa jak zawsze opiekuńcza.
- Pójdę się przejść. Może zrobię jakieś zakupy spożywcze, bo jak tylko weszłam po szklankę wody zauważyłam w kuchni pustki. I być może spotkam się z Kelly.
- Nie musisz... - zaczęła Rydel, ale jej przerwałam.
- Ej, blondi, bez przesady - uśmiechnęłam się - to może być taki drobny prezent za to, że nas gościcie u siebie.
- A jakbyśmy mogli inaczej? - blondynka odwzajemniła mój gest.
- Dobra, ja lecę - i nie czekając na kolejne narzekania Delly wprost wybiegłam z domu i zadzwoniłam do Kellendrii. Umówiłyśmy się na za pięć minut w parku niedaleko. Szłam drogą mając nałożone na nos okulary słoneczne (znowu). Przechodząc koło automatu kupiłam sobie cappuccino i szłam dalej. Nagle po drugiej stronie zobaczyłam znajomą dziewczynę ze szkoły, która szła pod ramię z moim byłym, Bobby'm! Zabolało mnie serce, ale to zignorowałam. Szłam jak najdalej od nich i miałam nadzieję, że mnie zostawią.
Niestety, nadzieja jest matką głupich.
- Laura?! - krzyknął nagle blondyn zza drugiej strony. Zignorowałam także właśnie to, co było niezbyt dobre, ponieważ przebiegł na drugą stronę i złapał mnie za rękę - kochanie, dawno się nie odzywałaś. Co się stało?
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Co się stało? - prychnęłam - przepraszam cię bardzo, ale nie jestem już twoją dziewczyną.
Wyrwałam rękę z jego uścisku.
- I nie jestem żadnym twoim kochaniem i już nigdy nie będę twoją zabawką - powiedziałam chłodno - żegnaj.
- Zostawiłaś mnie dla tego luzera w przyciasnych portkach? - warknął. Wiedziałam, że chodzi o Ross'a.
- Przykro mi, ale nie. Nie jestem z żaden sposób zwiazana z "luzerem w przyciasnych portkach" - cudzysłów zakreśliłam w powietrzu - jest tylko moim... dobrym znajomym - zająknęłam się - nawet jeśli nie byłabym fanką R5 ani nie poznałabym Lynchów i tak nie byłabym już z tobą. A teraz zostaw mnie w spokoju.
I zanim zdążył przetrawić moje słowa uciekłam mu. Każdemu dziś uciekam.
Doszłam do parku i od razu rzuciłam mi się w oczy Kelly. Dziewczyna siedziała niecierpliwie na ławce stukając w nią paznokciami.
- Hej - powiedziałam nieśmiało i dosiadłam się do niej - przepraszam za spóźnienie, ale Bobby mnie zatrzymał.
Spojrzała na mnie.
- Hej. Ileż to można na... Zaraz, zaraz. CO?!
- No co? Wziął się uwziął i niby zapomniał, że już nie jesteśmy razem. Gość powinien trzymać się odemnie z daleka.
- No cóż, do niektórych nic nie dociera.
- Na przykład do Rocky'ego, że się tobie podoba? - uśmiechnęłam się wesoło.
- Tak. Nie. Może - zarumieniła się - przepraszam, ale możemy zmienić temat?
Przez cały spacer, który trwał ponad dwie godziny gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Okazało się, że była też na mnie zła, bo zaniedbałam trochę ją i Raini. Przy najbliższej okazji postaram się to naprawić...
Potem razem poszłyśmy do spożywczaka. Kupiłam coś na podwieczorek i kolację. Wiedząc, że w domu są same żarłoki kupiłam naprawdę dużo. Banany, truskawki, czekoladę, budyń, normalnie wszystko. A na kolację kupiłam chleb tostowy, masło, wędlinę i ser oraz różnorakie warzywa. No cóż, takie życie mieszkającej tymczasowo u Lynchów. Aż blondynka się zdziwiła, ale tylko się uśmiechnęłam, a ona od razu zrozumiała.
Jakoś z jej pomocą dotargałam torby do domu tymczasowego. Pożegnałam ją buziakiem w policzek i umówiłyśmy się, że jutro przyjdzie po nas do szkoły.
- Wróciłam! - krzyknęłam, przez przypadek trzaskając drzwiami w ścianę i odpadło trochę tynku - przepraszam - szepnęłam, gdy Delly wyszła na korytarz i spojrzała na mnie karcąco.
- Ściana to tam pikuś. Wariatko, jak możesz tyle dźwigać. Cała czwórka na dół, już! - krzyknęła i jak na zawołanie zbiegli jej trzej bracia (bez Rylanda) i Ellington - zakupy brać, już!
Spojrzałam na nią zdziwiona, a ona się tylko uśmiechnęła.
- No co? Jak przegrywają ze mną zakłady to niech liczą z karą.
Zaśmiałam się. Ten wieczór zapowiada się bardzo fajnie i sympatycznie.


*********************************************


Hej. Jak tam? :) Bo u mnie nie jest źle :D
Idę jutro na WOŚP i będzie Patrycja Markowska XD


Co do następnego rozdziału to nie wiem czy będzie za tydzień, czy dwa.
I powiem wam, że bardziej skupię się na relacji między Rocky'm i Kelly oraz Rydellington ♥ ;)
Ale Lau też będzie miała niezłą niespodziankę...


Do następnego :)







5 komentarzy:

  1. Nie no Ross i papierosy.Złe połączenie.Myślę że je rzuci szybko.Ale to twój blog.Nie wtryniam i czekam na next
    Ten był zajebisty

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział był naprawdę fajny, tylko dlaczego Ross i papierosy?!
    Czekam na next:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, ale Ross i papierosy?! Z niecierpliwością czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy next???????

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy NEXT ?:-*

    OdpowiedzUsuń