piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział XV

*Kelly*

Rano wstałam bardzo wcześnie i przez dłuższą chwilę nie mogłam się ogarnąć, gdzie jestem. Po chwili zauważyłam uśmiechniętą Laurę siedzącą obok mnie.
- Hej - wymruczałam, przeciągając się - w kogo pokoju śpię?
- Rocky'ego - przyjaciółka zachichotała - wczoraj zasnęłaś mu na kolanach, więc cię przeniósł do siebie, właśnie tutaj. Bał się twojej reakcji, że niby będzie z tobą spać, więc przeniósł się na kanapę, do salonu.
- Spałam mu na kolanach? Poszedł do salonu? - powtórzyłam tępo.
Lau pokiwała twierdząco głową.
- Muszę go przeprosić - wyznałam, patrząc bez celu na ścianę.
- Nie sądzę, aby był zły. Nawet chyba się uśmiechał.
Spojrzałam na nią lekko zirytowana.
- No to super. Nie ma to jak zasnąć na kolanach swojego idola.
Laura wybuchnęła śmiechem i poklepała mnie po odkrytym kolanie.
- Bez przesady. Ja wczoraj siedziałam na baranach swojego idola, który robił z siebie idiotę. A potem się wywalił.
Zawtórowałam jej, kładąc się na łóżku.
- To miło, że R5 nie jest takie puste, jak większość gwiazd show-biznesu - wyznałam.
Pokiwała głową.
- No cóż, sława uderza niektórym do głowy. Mniejsza z tym. Przyniosłam ci ubrania, mamy ten sam rozmiar, więc problemu nie będzie. Idź się umyj, pierwsze drzwi po prawej, a potem zejdź na śniadanie. Pomagam dla Ross'a robić naleśniki.
Spojrzałam na nią porozumiewawczo i zrobiłam brewki. Uśmiechnęła się.
- Bez przesady. On jest zbyt głupi, żeby sam je zrobić. Jeszcze by nas zatruł.
- Ej! - usłyszałyśmy jęk Ross'a, na co roześmiałyśmy się szaleńczo.
- Nie trzeba było podsłuchiwać! - krzyknęła Lau. 
Przyjaciółka walnęła mnie lekko poduszką, ale po chwili wstała i poprawiła swoją bluzkę. Nie zwróciłam nawet uwagi, że jest już przyszykowana do dalszego dnia. Ładnie ubrana, umyta, uczesana. Cała ona.
Teatralnie przewróciłam uwagi, a koleżanka wyszła z pokoju.
- Szybciutko. Całego dnia nie mamy - szepnęła - uciekam, bo jeszcze na serio doda jakiejś trucizny do naszych naleśników.
Zamknęła drzwi, a ja zachichotałam. No co, z nimi nie można się nudzić. Poszłam do łazienki z ręcznikiem, zapominając o ubraniach. Umyłam się, wytarłam i otuliłam nim. Wyszłam ostrożnie z łazienki, by nikogo nie zbudzić. Z dołu usłyszałam ciche śmiechy Laury i Rossa.
Weszłam do pokoju Rocky'ego i wrzasnęłam.
- Aaaa!
- Aaaa! - krzyknął brunet, a po chwili zjechał mnie od stóp do głów. I do dosłownie. Wzrokiem.
- Sorry, nie wiedziałam, że tu jesteś - mruknęłam zmieszana i oblałam się rumieńcem.
- Spoko. Wchodź i się ubieraj, ja wyjdę.
Skinęłam głową i weszłam do pokoju. Gdy chłopak wyszedł, trzasnęłam nimi i z nie wiadomego mi powodu, zaczęłam się śmiać jak jakaś wariatka. Ogarnęłam się dopiero po kilku minutach, ubrałam i w jeszcze mokrych włosach zeszłam do kuchni. Tam czekało mnie pobojowisko.
- Co tu się stało? - zastałam Laurę, Rossa i całą kuchnię w mące i cieście. Wszyscy byli uśmiechnięci. No, oprócz kuchni.
- A nic takiego - wykręciła się Lau i pstryknęła mnie w nos, na którym zostało trochę mąki - Ross się trochę za bardzo nudził.
- Miałaś pilnować, żeby nas nie zatruł, a nie brudzić całą ich kuchnię - ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
- Nie bój się, zaraz posprzątacie - powiedział blondyn, a Laura spojrzała na niego jak na idiotę.
- Posprzątacie? A co z tobą? - założyła ręce na biodra.
- Powiedziałem posprzątacie? Chodziło mi, że posprzątamy. Przejęzyczyłem się - powiedział nerwowo i zmierzwił jej włosy.
- Tiaa, na pewno - mruknęła, ale wzięła się do roboty. On poszedł za jej przykładem, a ja uśmiechnięta poszłam do salonu. Nie będę im przeszkadzać.
Wstydziłam się trochę włączyć telewizor albo się przejść obejrzeć dom, więc siedziałam nieruchomo i wpatrywałam się w pusty ekran. Po chwili do salonu zszedł Rocky. Usiadł koło mnie i sam nie wiedział, co ma powiedzieć. Po chwili jednak lekko zakaszlał, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Przejdziemy się?

~~*~~*~~*~~*~~

*Laura*

- Trzeba się chyba teraz umyć - zaproponowałam przyjacielowi.
- Albo najpierw obudzić resztę i podać im śniadanie - uśmiechnął się figlarnie i puścił do mnie oczko. Zachichotałam. Cały dzień śmiechów.
- Może być. Ja rozstawię śniadanie, ty idź ich pobudź. Zacznij od Vanessy i Rikera - powiedziałam - trzymaj - podałam mu dzbanek z wodą, a on od razu zrozumiał, o co mi chodzi. Chętnie pobiegł na górę, a ja z uśmiechem na ustach porozstawiałam kubki z sokiem i talerze z naleśnikami.
Nagle usłyszałam krzyk siostry.
- To był pomysł Laury! - krzyknął spanikowany Ross i po chwili usłyszałam trzask drzwi. Po chwili kolejne krzyki i kolejne zwalanie na mnie winy. No co za człowiek! Ciężko po schodach weszła zmokła Van.
- Co to za pomysł?! - wydarła się, a ja zachichotałam.
- To Ross was budził, nie ja - zwaliłam winę na kolegę - do niego proszę mieć pretensję.
- Ross! - krzyknęła, a ja nie sądziłam, że tak łatwo mi pójdzie. Po chwili kolejnej porcji krzyków wszyscy usiedli do jedzenia.
- A gdzie Kelly i Rocky? - spytałam nagle, przełykając kolejny kęs śniadania. Każdy obejrzał się dookoła.
- Nie ma - wzruszył ramionami Ryland - pewnie gdzieś razem poszli.
Westchnęłam. Cały Rocky.
Gdy Ross dokończył swoje jedzenie, nie spuszczał ze mnie wzroku. Popatrzyłam na niego i napiłam się soku. (ale rym ♥ - od aut). Wstałam od stołu i poszłam do kuchni. Wstawiłam swoje naczynia do zmywarki i odwróciłam się, ale wpadłam na Lyncha. Wiadomo którego. I znów zatonęłam w jego pięknych oczach.
- Nie ładnie zwalać na mnie winę - mruknął, udając wściekłego, ale marnie mu to wychodziło. Wyszczerzyłam zęby w ironicznym uśmiechu.
- I co mi teraz zrobisz? Utopisz w łzach? - droczyłam się z nim.
- Nie - pokręcił przecząco głową - nic z tych rzeczy. To nie ma nic wspólnego z łzami.
Powoli do mnie dochodziło, co chce zrobić.
- Nie - mruknęłam, odchodząc - nie, nie, nie, nie, nie - powtarzałam jak mantrę, odchodząc od niego co raz dalej, ale on szedł w moje ślady. Po chwili uśmiechnął się szelmowsko, wziął mnie na barana i ignorując moje krzyki, przebiegł przez salon do ogrodu i bez zbędnych ceregieli wrzucił mnie do basenu. Wpadłam na pewien pomysł...
Udawałam, że się topię.  Spanikował jak baba. Nie wiedział, co ma robić. Po chwili podszedł do brzegu i wyciągnął do mnie rękę.
- Spróbuj podpłynąć do brzegu i złapać mnie.
Uśmiechnęłam się do siebie i "z trudem" dopłynęłam go brzegu. Mokrą ręką złapałam go za dłoń i za nim ktokolwiek zdążył się ogarnąć, pływał razem ze mną.
- Pokój z tobą, głąbie - zachichotałam i wyszłam na trawę. Patrzył za mną niedowierzająco. Pomachałam do niego i uśmiechnęłam się. I poszłam się suszyć.

~~*~~*~~*~~*~~

- Tu jest naprawdę pięknie - westchnęłam z zachwytu - kiedy zdążyłeś znaleźć to miejsce?
- Dzięki - chłopak się uśmiechnął - kiedyś nasza rodzina kłóciła się bez przerwy, my na wakacje przyjeżdżaliśmy tu, do babci. Po kłótni z rodzeństwem przychodziłem tu, aby pomyśleć i odpocząć. To naprawdę relaksujące miejsce.
Skinęłam głową. Miał rację.
Byliśmy niedaleko wzgórza Hollywood, w lesie. Promienie słońca  przebijały się przez korony drzew. Trawa była usiana mnóstwem kolorowych kwiatów, które jeszcze bardziej dodawały uroku temu miejscu. Powietrze było tu czyste i zupełnie różne od tych koło ulicy. Niedaleko płynęła rzeczka. Było tu pięknie.
Podeszłam do rzeczki i przejrzałam się w jej lustrze. Woda była czysta. Wprost idealne miejsce na randkę.
Zaraz, zaraz. Jestem tu, w pięknym miejscu, które uważam za odpowiednie na romantyczną randkę. Jestem tu z Rocky'm. Oblałam się rumieńcem. O podobnych przypuszczeniach nie było mowy. Odetchnęłam głęboko i odwróciłam się w stronę chłopaka. Zagadkowym wzrokiem patrzył na mnie. Spuściłam głowę i skarciłam siebie w myślach za to, że tak na mnie działa tylko dlatego, że na mnie patrzy.
- Hej, co się stało? - spytał cicho brunet, łapiąc mnie za dłoń.
- Nic - mruknęłam - po prostu tu jest tak magicznie. Przykro mi, że dopiero teraz znalazłam te miejsce.
- Nic się nie stało - starał się unieść mi głowę, aby zajrzeć mi w oczy, ale uparcie mu się nie dawałam - Kel - powiedział miękko - przecież wszystko jest w porządku, prawda?
Mimo woli uniosłam głowę do góry i zatonęłam w jego pięknych oczach. Nim się obejrzałam chłopak zaczął się do mnie przesuwać, aż dzieliło nas tylko kilka milimetrów. Byłam oczarowana. Ale szybko z tego wszystkiego zrezygnowałam. Pocałowałam go lekko w policzek i odsunęłam się. Chciałam tego, to na pewno, ale nie byłam gotowa. Nie byłam pewna, czy chłopak nie udaje takiego fajnego. Przecież za plecami mógłby mieć każdą. I nie tylko za plecami!
Nie chciałam mieć złamanego serca...
- Wracajmy już - powiedziałam cicho - Laura z Rossem się pewnie martwią. Nie zostawiliśmy żadnej wiadomości.
- Zgoda - skinął głową i ramię w ramię wróciliśmy do domu.
A ja wciąż nie mogłam odgonić od siebie powracającego obrazu sprzed kilku chwil...

**************************************************

Siemka :) Rozdział jest w terminie. Moim zdaniem jest nudny i o niczym, ale wena często plącze mi figle. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie komentarz z opinią ;)

Do następnego ♥
<Powinien pojawić się 8 lutego ;)>


14 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial. Czekam na nastepny. Christine

    OdpowiedzUsuń
  2. Super.!!!
    Trzeba wymyślić połączenie imion Kelly i Rockyego.Może Kelocky....zresztą sama nie wiem.Wymyślisz cuś.Mądra jesteś

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!!! Daj nexta jak najszybciej bo nie wytrzymam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział! Czekam na nexta!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. boski, super, piękny, cudowny, zajebisty, amazing, cieszę się z tego rozdziały genialny. czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Super *-*
    http://my-story-ross-laura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Blog zaczepiasty jestem twoja wieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeerną fanką... chciałbym się dowiedzieć czy weszłabyś na mojego bloga : http://i-love-laura-ohh-i-love-ross.blogspot.com/
    i dała koma? Byłabym niezmiernie zaszczycona
    Twoja wierna fanka ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ madzia ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Będzie dzisiaj rozdział???? Mam nadzieję, że tak!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy next??????????

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy next??? Jestem strasznie ciekawa co wydarzy się dalej!

    OdpowiedzUsuń