sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział XIV

Tak naprawdę mimo mieszkania z Lynchami, unikałam Ross'a jak ognia. Nie miałam ochoty tłumaczyć tego wszystkiego ani słuchać jego przeprosin lub bezpodstawnego obrażania. Nie wspomniałam też ani słówkiem dla jego rodzeństwa o jego uzależnieniu. Jeśli będzie chciał, to to zmieni.
Kolejny piątek, po szkole. Wracałam z Kelly i Raini do domu, bo mogę na razie go tak nazywać. Z dziewczynami odzyskałam dobry kontakt. Profesorka Black uwzięła się dziś na nas i odpytywała wszystkich przez całą godzinę lekcyjną. Nie miała litości. Ja akurat dostałam naciąganą czwórkę.
- Hej! - krzyknęłam do wszystkich domowników, gdy wchodziłam do domu; stanęłam nagle zdziwiona na środku pokoju oglądając dziwaczny taniec Ross'a. Wszyscy na mnie spojrzeli. Rzuciłam tymczasowe klucze na stolik, a torbę na ziemię i wwaliłam się na kanapę, oglądając ich grę w butelkę.
- No cóż - powiedziała uśmiechnięta Rydel - chciał wyzwanie to ma.
- Grasz z nami? - zaproponował Rocky, przesuwając się trochę w stronę Delly, a ona w stronę Ellingtona.
- A co mi tam - usiadłam na podłodze, koło Vanessy. Teraz butelką kręcił Ross, który skończył swój taniec kretyna. Wypadło na Riker'a.
- Pytanie - powiedział blondyn wiedząc, do czego zdolni są jego bracia.
- Podaj imię dziewczyny, z którą pierwszy raz się całowałeś.
Mogło być gorzej.
- Margaret - wypalił bez zastanowienia. Teraz on kręcił, wypadło na Ellingtona.
- Wyzwanie - prychnął.
- Pocałuj dziewczynę siedzącą obok ciebie. 
Wokoło zapanował szum. Rydel się sprzeciwiała, ale Rik był nieustępliwy. W końcu, pod wpływem impulsu, Ell pocałował dziewczynę. Miało być kilka sekund, ale zabalowali i wyszło z tego dwie minuty. I weź człowieku nie sądź, że coś ich łączy. Blondynka była zaskoczona, ale i rozpromieniona. Tym razem wypadło na Rocky'ego.
- Wyzwanie.
- Zjedz dziesięć dużych łyżek musztardy.
- O fuu - odwróciłam się w stronę ściany, a reszta się zaśmiała - to jest odrażające.
- I o to w tym chodzi - odezwał się Ross.
Rocky poszedł do kuchni i przyniósł wielki słoik razem z łyżką i zaczął to jeść. Zacisnęłam mocno powieki, chowając głowę między kolana. Wszyscy patrzyli na chłopaka i jego minę, licząc zjedzone łyżki. Potem wypadło na mnie.
- Pytanie
Najwidoczniej postanowił mnie trochę uwolnić od głupot.
- Co ci się kiedyś zdarzyło przykrego na randce?
Skrzywiłam się.
- Kiedy byłam na randce z chłopakiem, który mi się podobał, a tam nagle przyszła jego dziewczyna.
- I co zrobiłaś? - spytała zaciekawiona Rydel.
- Wywaliłam swoje jedzenie na jego głowę i wyszłam z restauracji. Chłopak się więcej do mnie nie odezwał.
- Brawo - Ross przybił mi piątkę. No cóż, gdy nie pali jest całkiem w porządku.
Graliśmy tak naprawdę długo i nie zwracałam na nic uwagi. Siedziałam, żyjąc w swoich myślach, ale zaciekawiło mnie jedno zadanie. Było ono do Ross'a. Osobiście kiedyś zamorduje Vanesse. Oni to wszystko ustawili! Oczywiście blondyn wziął wyzwanie.
- Weź Laurę na barana i pobiegaj po ulicy krzycząc "Z drogi śledzie, bo królowa świata jedzie"!
- No cię chyba coś boli - warknęłam. Nie mam zamiaru brać udziału w ich durnych gierkach wyswatania nas.
- Wyzwanie to wyzwanie, kotku - powiedział przesłodzonym głosem Riker.
- Nie jestem twoim kotkiem - zmrużyłam oczy w wąskie kreseczki, ale nim zdążyłam się ogarnąć, Ross wziął mnie na ręce i wybiegł z domu. Próbowałam mu się wyrwać, ale trzymał mnie naprawdę mocno. Potem przełożył mnie sobie na barana i biegł po ulicy krzycząc słowa zadane przez Van. Na początku byłam zła, ale potem się rozchmurzyłam i śmiałam w najlepsze. Ludzie patrzyli się na nas - niektórzy jak na idiotów, a niektórzy jak na przesłodką parę. Kilka dziewczyn patrzyło nawet na mnie z zazdrością, pewnie kolejne fanki R5. Gdy wracaliśmy, bo Ross się trochę zagalopował, szedł spokojnie.
- Nie było chyba aż tak źle - wymruczał, podnosząc na chwilę głowę do góry.
- Tak. Nie ma to jak siedzieć na baranach swojego idola robiącego z siebie idiotę - powiedziałam roześmiana.
- Więc nadal jestem twoim idolem? - w jego głosie usłyszałam nadzieję.
- Można tak powiedzieć - wzruszyłam ramionami - ale im dłużej cię poznaje, tym bardziej widzę twoją drugą stronę, której nikomu nie pokazujesz. I ona mi się nie podoba.
- Jeśli chcesz wiedzieć, to rzuciłem palenie - powiedział lekko - dla ciebie i mojej rodziny.
- Chyba dzięki mnie dla twojej rodziny - poprawiłam go, ale potrząsnął przecząco głową.
- Nieprawda. Zrobiłem to dla ciebie.
- To słodkie - znów się uśmiechnęłam.
- Mimo krótkiej znajomości czuję, jakbyśmy znali się całe życie. I jesteś dla mnie bardzo ważna - wyznał, a mnie oblał lekki rumieniec.
- Dziękuję - wyszeptałam i przez przypadek pociągnęłam naszą dwójkę do tyłu. Ross się zachwiał i polecieliśmy razem na trawę, tocząc się dłuższą chwilę. Oboje wybuchneliśmy niepohamowanym śmiechem. Gdy się ogarnęliśmy, wstałam i otrzepałam spodnie z trawy, a potem go objęłam. Bardzo mocno. Chłopak zdziwił się moim gestem, ale po chwili go odwzajemnił. A jeżeli jego zadanie ma być zrobione do końca, znów wziął mnie na barana i wracaliśmy wśród przyjemnej ciszy.






~*~






Po wyjściu Ross'a i Laury graliśmy dalej.
- Rydel - powiedział do mnie Ell, kiedy zakręcił butelką. jednocześnie wybudzając mnie z transu - pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Gdybyś była na bezludnej wyspy kogo byś uratowała? Rikera, Rocky'ego czy Vanessę?
- Oczywiście, że Vanessę - powiedziałam bez zastanowienia - Riker i Rocky byliby największymi divami na całej wyspie i pozjadaliby wszystkie kokosy. Van by sobie raczej z nimi nie poradziła.
- Przyjaźń na całego - mruknął Riker, ale Rocky się trochę oburzył.
- Ja? Divą?
Parsknęłam śmiechem.
- To małpą, lepiej?
- Jasne - wyszczerzył zęby w ironicznym uśmieszku.
Gdy ja kręciłam wypadło na Rocky'ego.
- Wyzwanie.
- Wsadź sobie lód do gaci - powiedziałam obojętnie.
W sumie to było marnotractwo lodu i obrzydlistwo, ale jakoś tak wyszło. Chłopak wykonał swoje zadanie z dość niezadowoloną miną. Gralibyśmy dalej, ale do domu wpadła Raura. Dziewczyna siedząca na jego ramionach ledwo zmieściła się we framudze; była uśmiechnięta i rozgrzana, a policzki miała czerwone. Ross nie wyglądał inaczej.
- Coś się tu kroi romansik - przesłodkim głosem powiedział Ell, a Laura parsknęła śmiechem.
- Jeśli moja siostra daje jemu głupie zadanie to jest jedna sprawa. Ale żeby plątać w to mnie? Zeskoczyła z jego ramion i stanęła, patrząc się na zebrane osoby. Nagle zadzwonił jej telefon i wyszła przed dom.
- No to... - próbowałam przerwać ciszę panującą w całym pokoju.
- No to... - powtórzył po mnie Ellington. Każdy to powtarzał po kolei (wyglądało to dość komicznie), aż do Ross'a.
- No - uśmiechnął się - to czemu nie kontynuujecie gry?
- Jakoś przeszła atmosfera - wyznałam. Nagle do domu wpadła Lau. I to dosłownie wpadła.
- Kelly ma jeden problem - powiedziała cicho - rodzice w kłótni wywalili ją z domu na całą noc i nie ma gdzie spać. Przygarniecie ją? - spytała z nadzieją.
- U niej to taka patologiczna rodzina? - spytał mój brunetowłosy braciszek (haha XD - od aut).
- Można tak powiedzieć. Nie jest łatwo z matką alkoholiczką, piątką rodzeństwa i zapracowanym tatusiem.
Każdy wytrzeszczył oczy.
- Nigdy nic nie mówiła.
- To jest kwestia skromności i dumy. Ona nienawidzi, gdy ktoś lituje się nad nią bez powodu. Uważa swoją rodzinę za pikuś, gdy chodzi o prawdziwe kłopoty. To może dziś u was spać?
- Jasne - kiwnęłam głową - nie można jej przecież tak zostawić.
Brunetka zaczęła pisać SMS-a, a ja wstałam i przeciągnęłam.
- No cóż - rzekłam - trzeba powoli sprzątać. Zbliża się 21.
- Obejrzyjmy jakiś film - zaproponowała Nessa, a ja kiwnęłam głową.
- To idź wybierz jakiś, a ja pójdę zrobić popcorn. Moi kochani braciszkowie ogarną w salonie i rozłożą fotele oraz kanapę.
Związałam włosy w luźnego kucyka i poszłam do kuchni. Wzięłam kilka paczek z szafki i wsadziłam do mikrofali. Stałam i czekałam na nie, patrząc bez celu w okno, aż do pomieszczenia wpadł Ell.
- Chłopacy się pytają, czemu tak długo - przymknął drzwi i zbliżył się o kilka kroków bliżej mnie.
- Przekaż im, że popcorn nie chce szybciej się wykluwać z jajeczek - sarknęłam.
Podszedł do mnie.
- Czy ten pocałunek coś dla ciebie znaczył? - spytał niepewnie po kilku chwilach ciszy, podchodząc jeszcze bliżej. Szczerze to tego pytania się nie spodziewałam. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam prosto w oczy.
- Ell, to tylko wyzwanie. Już po wszystkim.
- Nie o to zapytałem.
- Nie mogę powiedzieć, że nie - stwierdziłam - ale jak ty to sobie wyobrażasz? A jeśli nasz związek nie przetrwa? Zniszczylibyśmy wtedy zespół i chłopcy nie byliby zadowoleni.
Podszedł do mnie i przytulił mocno, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Wtuliłam się w jego tors i słuchałam bicia serca. Był taki ciepły i bezpieczny, i przytulny. Do tego uwielbiałam jego zapach. Ta świetna woda kolońska.
- Poczekajmy chociaż trochę, ok? - zaproponowałam, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Zgoda - westchnął, ale się uśmiechnął - poczekać nie zaszkodzi.




~*~ 




Zapukałam niepewnie do drzwi domu Lynchów. Byłam tu zaledwie parę razy, ale już znałam całą drogę na pamięć. Poza tym Laura w sms-ie dała mi dokładne wskazówki. Jak zawsze opiekuńcza.
Otworzył mi Rocky i gestem ręki zaprosił do środka. Od razu dopadła do mnie Lau, przytulając mocno.
- Tak mi przykro.
Machnęłam ręką.
- Gorsze rzeczy mnie spotykały.
- Jakie? - teraz spytał Rocky, a ja postawiłam torbę z kilkoma ubraniami na ziemię.
- Na przykład dopóki nie poznałam Laury i Raini, byłam zwykłym popychadłem.
Przyjaciółka objęła mnie ramieniem.
- Nadal pamiętam dzień, gdy się poznałyśmy - uśmiechnęła się Marano.
Rozejrzałam się po przestronnym salonie. Nic się tu nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Wszyscy poznikali oprócz Lau i Rocky'ego.
- Tak. Chciały wylać na mnie sok na środku stołówki, ale ty się im przeciwstawiłaś. W sumie Elizabeth była w szoku.
- Pewnie. Nie każda nowa jej się przeciwstawia.
Roześmiałam się.
- Gdzie mam spać?
- Masz do wyboru pokój Rocky'ego albo Rikera - do pokoju weszła Rydel i uśmiechnęła się - poza tym hej.
- Nie chcemy chyba, żeby Van była zazdrosna - odezwał się Ratliff - więc chyba wybierzesz pokój Rocky'ego.
- Spoko.
- Idź się przebierz. Wieczorek filmowy zaraz się zacznie - Laura popchnęła mnie lekko w stronę schodów.
- A który pokój?
- Pierwszy po lewej - poinstruowała mnie.
Weszłam tam i szybko się przebrałam w piżamę. Gdy zeszłam na dół wszyscy byli już obecni. Usiadłam koło Lau i bruneta. Oglądałam jakiś tandetny horror, gdy nagle zasnęłam.
Ale nigdy bym tego nie zrobiła, gdybym wiedziała, jak to wszystko się dalej potoczy.




***************************




Hej. Rozdział jest taki nijaki i nic się nie dzieje, ale jutro nie miałabym czasu go wstawić. Ani w za tydzień. Więc jest dziś =)


Mam nadzieję, że w sposób euforii albo odrzucenia, ale wyrazicie swoją opinię w sporej ilości komentarzy :)


Do następnego!
Cris






5 komentarzy:

  1. Super rozdział.
    Ja chcę Raurę, Rinessa i Rydellington.
    Czekam na next'a.
    <3 <3 Karcia 546

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział.Nareszcie Ross rzucił palenie.
    Żal mi Kelly,biedna dziewczyna.Wiem że to fanfiction,ale szkoda mi jej.Szkoda.
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Cieszę się, że Ross rzucił palenie! Chcę RAURE, ale nie tak prędko! Chcę RYDELLINGTON i to szybko! Z niecierpliwością czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie prawda! Rozdział jest super!!!
    Nareszcie koniec z nałogiem:)
    Dawaj szybko next<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy next??????

    OdpowiedzUsuń