czwartek, 25 września 2014

(II) Rozdział siódmy

Dedyk dla Gosi Kożuch =)

Bo w teat­rze życia, nie ma prób, od ra­zu przechodzi­my do przed­sta­wienia swo­jej ro­li, mi­mo bra­ku sce­nariu­sza na przyszłość. 


*Dwa tygodnie później*

Dziś nadszedł czas mojego wypisu. Nie musiałam już dłużej tu leżeć, wszystko było w porządku (bynajmniej nie z moim umysłem, który, mimo wypadku i tego wszystkiego, nadal jest jakiś upośledzony), mogłam po prostu wrócić do domu i do normalnego życia. Jasne, musiałam trochę odpocząć od codziennego koncertowania, a do busu pewnie też wsiądę z wielkim ociąganiem za kilka miesięcy, ale postanowiłam trochę podgrzać karierę i powystępować w jakiś programach muzycznych czy talk-showach. Oczywiście, moje życie osobiste szło w odstawkę, nie mam zamiaru nic mówić oprócz o swojej karierze i muzyce.
Amanda, ta od Rocky'ego, nie pojawiła się już ani razu. Nie dziwię się jej. Gdy tylko tu przyszła, wszyscy na nią tak napadli, a do tego spotkała swoich starych znajomych, z którymi , chce czy nie chce, ma wspólną przeszłość. Nie wzięłam od niej numeru telefonu ani niczego, więc nie miałam się jak z nią skontaktować, ale jeżeli mamy się jeszcze kiedykolwiek spotkać, na pewno się to stanie.
- Pomóż mi, Laura - zaczęła marudzić Vanessa i rzuciła kolejną gazetką na ziemię.
Leżała na moim łóżku szpitalnym i przeszukiwała strony w błyskawicznym poszukiwaniu odpowiedniej sukienki na jakieś rozdanie nagród, gdzie zostaliśmy wszyscy, całą grupą, zaproszeni.
Westchnęłam ciężko i wstałam z łóżka, aby podnieść stertę gazetek modowych. Miałam już dość dzisiejszego dnia, a dopiero się zaczął. Nie dość, że ta wredna jędza jęczy mi nad uchem, to do tego lekarz się spóźnia, a ja nie mogę się doczekać powrotu do domu.
- Ta jest ładna - powiedziałam, nie patrząc nawet na stronę.
- Mówisz to już dwudziesty pierwszy raz z kolei - powiedziała zdenerwowana i zaczęła znów szeleścić kartkami - ona musi być idealna. Taka, żeby się spodobała... - nagle umilkła, a ja spojrzałam na nią uważnie.
Nawet fakt, że jesteśmy siostrami nie popchnął nas do tego, abyśmy się sobie żaliły, kto nam się podoba. Ostatnim moim zauroczeniem był Bobby i mam nadzieję, że już nigdy na takiego kretyna nie trafię. On pobił nawet Rocky'ego i Ell'a razem wziętych, a to nie lada wyzwanie.
- Vanessa, komu ma się spodobać twoja sukienka?
- Nikomu - odparła szybko, zbyt szybko, a potem schowała twarz w poduszce - tylko mi - wymamrotała niewyraźnie.
- Znam cię lepiej, niż ty sama siebie, więc lepiej gadaj, albo pożałujesz - starałam się brzmieć twardo, ale nie mogłam opanować śmiechu.
- Przecież powiedziałam, że nikomu - prychnęła, ale nie brzmiało to ani trochę przekonująco.
- A może chodzi o Rikera? - spytałam chytrze, a ona drgnęła, a po kilku chwilach odwróciła się w moją stronę z wypiekami na twarzy.
- O tego pacana? Nie ma mowy. No coś ty, nawet tak nie myśl - gadała coś bez ładu i składu, więc wiedziałam, że trafiłam w samo sedno.
Przysiadłam się koło niej i spojrzałam na sukienkę, której uważnie się przyglądała.
- Jego ulubionym kolorem jest niebieski i woli dłuższe sukienki - powiedziałam, co pamiętałam.
- Skąd wiesz?  - spytała mnie zdziwiona i już nie starała się udawać, że to nie chodzi o najstarszego chłopaka z Lynchów.  Zbyt dobrze ją znałam.
- W porównaniu do ciebie, ja słucham, co ludzie do mnie mówią - zachichotałam, a ona w odwecie uderzyła mnie poduszką - nie, poważnie. Mówił mi kiedyś, a Rydel to potwierdziła.
Kiwnęła głową i znowu zanurkowała w kolejnych gazetach.  Westchnęłam i w tym samym momencie go sali wszedł mój lekarz prowadzący.
- Więc, pan... Lauro - poprawił się.
Od tych dwóch tygodni walczyłam z tym mężczyzną, żeby nie mówił do mnie po nazwisku albo "panienko" i chyba w końcu, kiedy wychodzę, się tego nauczył.
Przyjął też do siebie fakt, że powiedział mi o swojej córce. Może mu ulżyło, może nauczył się z tym żyć. Nie wiem.
- Chyba nie możesz się już doczekać, aby stąd wyjść.
Kiwnęłam głową i oboje nagle spojrzeliśmy na moją siostrzyczkę,gdy warknęła sfrustrowana i rzuciła kolejną gazetką o ścianę. Chyba nawet nie zauważyła jego przyjścia.
Spojrzał na mnie ze współczuciem i kontynuował.
- Proszę tylko tu o twój podpis i twojej siostry. Czy ona naprawdę jest pełnoletnia?
- Tak. Ale też zakochana.
- Więc to wiele wyjaśnia - uśmiecha się do mnie ciepło - przyniosłem też ci leki, które masz brać po wyjściu ze szpitala. I oszczędzaj się, bo skutki mogą być poważne.
- Dziękuję panu - odwzajemniam jego gest i wstaję na równe nogi, poprawiając fałdę na sukience, którą mam na sobie. Tak bardzo tęskniłam za moimi ubraniami.
Podchodzę do niego i obejmuje go lekko. On także łapie mnie za plecy. Przez ten mój czas leżenia tutaj był dla mnie bardzo miły i wyrozumiały dla moich nadpobudliwych przyjaciół.  Traktuje go jak ojca, którego, krótko mówiąc, nie mam.
- Jeszcze raz dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko do niego - a teraz, jeśli pan pozwoli, muszę wziąć swojego pupila i zabrać go ze sobą do domu, bo kiedy się ocknie, będzie środek nocy i narobi mnóstwo zamieszania.
- Jasne - kiwnął głową i roześmiał się widząc, jak podchodzę do Vanessy i ciągnę ją za bluzkę w kierunku stołu, aby podpisała w końcu ten świstek, abym mogła w końcu wyjść.
Kiedy na mnie spojrzała wydawało mi się, że wyszła dopiero z modowego transu. O matko, dobrze, że ja taka nie jestem.
Już po dziesięciu minutach byłyśmy przed szpitalem. Poranne, rześkie powietrze chlusnęło mnie w prosto w twarz, zaczęłam też się trząść z zimna. Jestem idiotką, bo nie zostawiłam na wierzchu żadnej bluzy.
- Van, gdzie oni są?
Wzruszyła ramionami i podeszła do kosza, wyrzucając całą kupę gazetek z ofertami ubrań.
- Zadzwonię do nich - mruknęła i wyciągnęła z kieszeni swój telefon.
Gdy już miała wcisnąć zieloną słuchawkę, pod budynek podjechało znajome auto, a od strony kierowcy wysiadł Riker. Nawet z daleka słyszałam, jak na jego widok Ness'ie zabiło mocniej serce. Zakochana idiotka. Też bym chciała mieć taką osobę.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie - powiedział blondyn i wziął ode mnie cały bagaż, a potem spakował go do bagażnika - Rocky, kretyn, nie wierzył, że jak się wrzuci mentosa do coli, to wybuchnie, więc próbował to zrobić. Wybuchło i cały pokój jest teraz mokry.
Wybuchnęłam śmiechem.
- No cóż, chociaż raz masz sensowne wytłumaczenie - odparłam rozbawiona i wsiadłam na tylne siedzenie samochodu. Czekało mnie duże zdziwienie, gdy powitał mnie szeroki uśmiech Ross'a, który na wstępie odwzajemniłam - cześć, co tu robisz? - wyszeptałam cicho i zerknęłam na okno, za którym siostra gadała z najstarszym z członków R5.
- Też mi miło cię widzieć - odparł z sarkazmem - Riker pewnie opowiedział całą historię, więc nie mam nic do powiedzenia oprócz tego, że nie palę się do sprzątania salonu.
Przytuliłam go do siebie, a potem, gdy nasze rodzeństwo wsiadło do auta, Ross złapał mnie za dłoń. Był bardzo ciepły i miły, i bezpieczny. Czułam się przy nim bezpiecznie i tylko to się liczyło, prawda?
Nawet gdy byliśmy już na miejscu i wysiadaliśmy, ani na chwilę mnie nie puścił. To naprawdę miłe uczucie i pokochałam je od razu.

~*~

*Amanda*

- Więc, Jake, powiedz mi o sobie coś, czego o tobie nie wiem.
Jacob wybuchnął szczerym, serdecznym śmiechem i poklepał mnie po ramieniu. Nie ma co mówić, przez te dwa tygodnie spędzania z nim prawie każdej wolnej chwili, zaprzyjaźniliśmy się. Na pewno to było za dalekie do miłości i pragnienia swojej bliskości, ale byliśmy na dobrej drodze i to się liczyło.
- Mnóstwa rzeczy o mnie nie wiesz - odpowiedział rozbawiony - uwielbiam rollercoaster i jazdę na nartach.
- Naprawdę? - spytałam zaskoczona - musisz mnie kiedyś zabrać do wesołego miasteczka!
- Na pierwszą, poważną randkę?
Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie przeszkadzało mi to, że się starał, wręcz przeciwnie, ale to było dziwne uczucie. Na samą myśl o randce z nim motyle zaczęły mi latać w brzuchu.
- Jasne - uśmiechnęłam się lekko - ale proszę, jeżeli spotkamy kogoś znajomego, to mnie chowasz i zwiewamy.
Opowiedziałam mu całą historię o Lynchach. Nie miałam zamiaru kłamać. Chciałam iść tyle razy do Laury, poznać ją trochę lepiej, zwłaszcza, że jest moją idolką i mogłam jej już nigdy w życiu nie spotkać, ale bałam się, że znowu spotkam Rossa albo nawet gorzej - Rocky'ego. Moje serce nie zniosłoby jego widoku, tym bardziej miziającego się z jakąś królewną.
Moje rozmyślania przerwał jego pocałunek na moim policzku. Zaskoczona, przytuliłam go mocno do siebie i nie chciałam puścić. Potrzebowałam go, był moim najlepszym przyjacielem.
Naszą najbardziej intymną i szczerą scenę od samego początku naszej znajomości, przerwało pukanie do drzwi. Oderwałam się od niego, a purpurowe plamy oznaczające moje zawstydzenie wylazły na policzki.
- Proszę - powiedziałam głośno, a do pokoju weszłam Sarah, moja domowa nauczycielka - cześć, Sa.
Dziewczyna nie była zdziwiona naszym widokiem razem, spotykała nas tak dzień w dzień.
Postawiła swoją wypakowaną torbę na krzesło przy biurku i wyciągnęła ze środka kilka książek na dziś.
- Cześć, Des. Jacob, możesz wyjść? - spytała łagodnie.
Chłopak kiwnął tylko głową i skierował się ku wyjściu.
- Przygotuj się na dziś wieczór, Amanda.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego. Po chwili zniknął za drzwiami, a Sarah odnalazła mój rozmarzony wzrok.
- Dobra, amorku, zaczynamy dziś od chemii, kochaniutka - roześmiała się swoim charakterystycznym śmiechem, a ja schowałam twarz w poduszce. Nie cierpię chemii!

********************************************

Nie mam kompletnie weny :( Chyba się powieszę...
Ale plus tego krótkiego rozdziału jest taki, że next pojawi się szybciej, bo na pozostałe dwa blogi mam więcej weny :)
Właśnie, zapraszam na nie :]

Miłość jest jednooka, ale nienawiść jest całkiem ślepa <klik>
Czasami coś w nas umiera i nie chce zmartwychwstać <klik>

KOCHAM WAS :)
CZEKAJCIE CIERPLIWIE NA ROZDZIAŁ, OKEJ? I KOMENTUJCIE, TO BĘDZIE JESZCZE SZYBCIEJ :P

11 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział:)
    Czekam na nexty na innych blogach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!!!
    Rozdział jest mega!!!
    Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :*
    Czekam na next(y) <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super <3
    Dziękuję za dedyk :D
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dla mnie super :)
    Ross taki romantyk w stosunku do Lau.... <3
    hahah dobra czekam na next ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział! Początkowo trochę zdziwiła mnie reakcja Laury na Rossa. xD
    Spodobała mi się Amanda. Ma coś w sobie, co przyciąga.
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę, dziewczyno, jakbyś nie miała weny, to wg nie było by rozdziału, a tak jest to cudo^^ Mi prywatnie podoba się ta Amanda, to znaczy nie ona, tylko jej charakterek XD Oki, idę czytać moje zaległości na twoich blogach, kurcze pewnie dużo ich jak na innych O.o

    OdpowiedzUsuń
  8. Na zdjęciu jest Lau czy Van? Rossssdział superowy! Mam nadzieję, na więcej Raury rzecz jasna (nie jako friendship). Jest mega twój blog!
    ~Ktosiek

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rossdział!!! Czekam niecierpliwie na nexta!!!
    Olivia<3

    OdpowiedzUsuń
  10. http://upadlesercerossalyncha.blogspot.com/ - zapraszam serdecznie na nowy blog i super rozdział. Czekam na next <333333333

    OdpowiedzUsuń