Biegłam w jego stronę, traciłam oddech. Nogi bolały mnie i traciłam prędkość. Bałam się, że nie dam rady, że nie dobiegnę.
Blondyn popatrzył na mnie pustym, bezbarwnym wzrokiem i przeszedł przez ogrodzenie.
- Nie rób tego! - krzyknęłam znowu ze łzami w oczach.
Bałam się o niego, i to cholernie.
- Nie ma szans - powiedział z intonacją robota, a ja poczułam, że tracę czucie w nogach.
Upadłam na ziemię i choć nie mogłam poruszyć żadną częścią ciała to czułam, jak łzy zamazują mi cały obraz.
- To tylko krok - dodał - a będzie wszystkim lepiej.
Zamknęłam oczy, aby tego nie widzieć. Lynch zrobił krok do przodu i spadł prosto do oceanu.
Obudziłam się z głośnym krzykiem. Byłam cała mokra od potu, a policzki błyszczały od łez.
- Laura, wszystko dobrze? - koło mojego łóżka od razu pojawiły się przyjaciółki, a za nimi stali Luke, Matt i Jason z Simonem.
Wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem.
- Tttak - wydukałam, wycierając czoło.
Odetchnęłam głęboko. To był tylko koszmar. Tylko koszmar...
Ale wszystko było takie realistyczne!
- Na pewno? - spytała, upewniając się Dove.
Pokiwałam głową i unormowałam oddech.
- Jesteśmy na postoju - powiedział ciepło Simon - jeśli chcesz to możesz iść wziąć prysznic.
Przymknęłam powieki i wstałam z łóżka, rzucając kołdrę w kąt.
- Okej - powiedziałam cicho.
Podeszłam do walizki i wyciągnęłam jakieś jeansy i tunikę oraz bieliznę.
- I pamiętajcie, dziś idziemy trochę pozwiedzać Ottawę - powiedział Jason - więc o dwunastej zbieramy się w busie, tutaj.
Wszyscy się zgodzili. Spojrzałam na zegarek - było po siódmej. I uwierzyć, że wszystkich tak pobudziłam. Wyciągnęłam jeszcze komórkę z torebeczki. Wpisałam znajomy numer.
- Nie wiem, do kogo dokładnie dzwonisz - usłyszałam za sobą Jas'a - ale w LA jest teraz noc.
- Trudno, zaryzykuję - odeszłam od niego na kilkanaście metrów i wsłuchiwałam się w sygnały.
Dopiero za ósmym czy dziewiątym usłyszałam zaspany głos Ross'a.
- Halo? - pewnie nawet nie sprawdził, kto dzwoni.
- Cześć, to ja - powiedziałam niepewnie.
Usłyszałam jakieś zamieszanie.
- Już. Cześć, Laura - jego głos zmienił się nie do poznania.
Był ciepły i troskliwy.
- Czy coś się stało?
- Nie - uśmiechnęłam się lekko - przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Chciałam po prostu usłyszeć twój głos.
I sprawdzić, czy wszystko w porządku, ale to pominę.
- I tęsknię za tobą - dodałam.
Sama nie wiedziałam, czemu takie wyznania ze mnie wypłynęły. Ale nie były one na mus, były szczere.
- Aww, to słodkie - usłyszałam jego rozbawiony głos.
- Słodkie to były wasze kłótnie o mnie - uśmiechnęłam się lekko.
Tego było mi trzeba, rozmowy z Ross'em. Wiedziałam, że nic mu nie jest i nic mu nie grozi. To mi wystarczyło.
- Ja to wiem. Ale nie wierz im, oni kłamią. To ja najbardziej za tobą tęsknię.
- Wierzę ci - powiedziałam - i jeszcze raz przepraszam, że cię obudziłam przez moje widzimisię.
- Nic się nie stało - zapewne machnął teraz ręką, jak to miał w zwyczaju - rozmowa z tobą podniosła mnie na duchu. I uwierz mi, cieszę się, że mogę z tobą rozmawiać.
- Czy może chcesz się pochwalić reszcie, że to do ciebie zadzwoniłam?
Wybuchnął szczerym śmiechem.
- Jasne.
- No oczywiście. Jak tam... - nie dokończyłam, bo nagle ktoś na mnie wpadł i poleciałam mocno do tyłu.
Komórka wypadła mi z dłoni, a na jej ekranie pojawił się długa, pokaźna rysa. Przeklnęłam pod nosem i zaczęłam się podnosić.
- Bardzo cię przepraszam - zaczął chłopak stojący przede mną.
- Jestem cała, czego niestety nie mogę powiedzieć o moim telefonie - powiedziałam rozbawiona i podniosłam komórkę, a raczej jej szczątki.
W słuchawce nadal było słychać zaniepokojony głos Ross'a.
- Nic mi nie jest - rzuciłam szybko przyjacielowi.
Albo mi się wydawało, albo odetchnął z ulgą.
- Laura?! - spytał nagle, jakby pod olśnieniem, nadal stojący przede mną chłopak.
- Tak? - nieświadoma niczego spojrzałam na niego.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, jak wygląda. Miał czarne, bujne włosy oraz był szczupły. Niewielki zarost rysował linię jego szczęki. Wyglądał na zmęczonego, a jednocześnie obudzonego moim widokiem.
- Nie pamiętasz mnie? - spytał, trochę zawiedziony.
Pokręciłam przecząco głową. Nie przypominał mi nikogo, kogo znam.
- Mieszkaliśmy kiedyś koło siebie - podpowiedział, uważnie mnie obserwując, jakby chcąc przewidzieć, jak zareaguję - chodziliśmy razem do przedszkola i podstawówki. Siedzieliśmy razem w jednej ławce przez kilka lat.
Wspomnienia z dzieciństwa wróciły, nie tylko te dobre. Przypomniałam sobie go. Mały chłopiec, rozrabiaka. Wiecznie był uśmiechnięty, robił wszystkim kawały. Właśnie dzięki tym żartom go poznałam i spędziłam razem z nim kilka świetnych lat.
- Ethan?! - byłam zdziwiona.
Nie widziałam go od ponad pięciu lat. Gdy miałam 12 lat, razem z rodzicami musieliśmy się przeprowadzić do Los Angeles, a jednocześnie, oczywiście, zmienić szkołę. Musieliśmy się rozdzielić i ani razu potem go nie widziałam. Byliśmy dziećmi i nawet nie pomyśleliśmy, żeby utrzymać jakikolwiek kontakt.
Na jego twarzy wykwitł uśmiech.
- Bingo! - roześmiał się, ale nadal sprawiał wrażenie zawiedzionego, jakby oczekiwał innej reakcji z mojej strony.
Przykro mi, nie będę mu się rzucała w ramiona.
- Wow - tylko tyle zdołałam wyszeptać.
- Nie widzieliśmy się tyle lat - powiedział pogodnie - nie zmieniłaś się ani trochę. Wciąż ta sama, ale o wiele ładniejsza Marano.
Zarumieniłam się, jak za każdym razem, gdy słyszę jakiś komplement.
Zmierzyłam go jeszcze raz wzrokiem.
- Ty też jesteś niczego sobie.
- Laura... - Ross dalej dawał znać o swojej obecności pod drugiej stronie.
- Słucham? Słuchaj, Ross.
- Ty miałaś słuchać - podchwycił rozbawiony.
- Mogę do ciebie zadzwonić rano? Twojego rano oczywiście - dodałam.
- Jasne - z jego głosu zniknęła radość.
- Przepraszam - naprawdę było mi przykro - naprawdę tęsknię. Do usłyszenia i jak najszybszego zobaczenia. Wyśpij się.
- Też tęsknię. Pa.
Rozłączył się. Z cichym westchnieniem schowałam zniszczony telefon do kieszeni.
- A więc... - zaczął niepewnie Ethan, wbijając wzrok w podłogę - czy może... chcesz się ze mną trochę spotkać, porozmawiać albo powspominać stare czasy?
Spojrzałam na niego łagodnie.
- Przykro mi, ale teraz nie mogę. Muszę po pierwsze się przebrać i w ogóle, a po dwunastej wyruszamy z przyjaciółmi na zwiedzanie Ottawy. Nie mam czasu.
- A może, mógłbym pójść z wami?
Westchnęłam.
- Musiałabym się z nimi naradzić, ale pewnie będziesz mógł, bo oni są bardzo mili. Aż za bardzo - wyszeptałam drugie zdanie pod nosem - jakby co, to jak dać ci znać? Nie mam twojego numeru ani nic. A tak w ogóle, co ty robisz w Ottawie?
- Numer jest tutaj - powiedział po kilku sekundach, dając mi karteczkę, którą przed chwilą dzierżył w dłoni - a jestem z rodzicami w Ottawie ze względów wakacyjnych. Potem przenosimy się do LA.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Jasne.
Zrobiłam kilka kroków w stronę wejścia, ale na chwilę się do niego odwróciłam.
- A co w Nowym Jorku? Zmieniło się?
Pokręcił przecząco głową.
- Pani Jensen nadal denerwująca, ale na szczęście już się przeprowadziliśmy.
Uśmiechnęłam się po nosem.
- Może spotkamy się w Los Angeles.
- Może - powiedział rozmarzony.
Potem nie spojrzałam na niego ani razu.
_
Wilgotne włosy zawinęłam w ręcznik, nałożyłam jakieś wygodne ubrania i mogłam wracać. Jeszcze tylko raz przejrzałam się w lusterku sprawdzając, czy dobrze rozsmarowałam wszędzie krem i wyszłam z kabiny. Szybko znalazłam swoich przyjaciół, którzy robili to, co zwykle.
Dove siedziała z Mary i rozmawiały, Luke omawiał coś z Matt'em i Simonem, a Jason siedział w rogu pomieszczenia i brzdąkał na gitarze. Ja za to nawaliłam się na łóżko i chciałam już nigdy stamtąd nie wstać. Temat Ethana chciałam poruszyć, jak zorientują się o mojej obecności.
Znudzona otworzyłam laptopa i wpisałam adres twitter'a. Na głównej stronie wyświetliło się stare zdjęcie moje i Raini. Uśmiechnęłam się na samą myśl na to wspomnienie.
Byłyśmy wtedy razem na rolkach, jeździłyśmy niedaleko mojego domu. Za nami włuczyła się Kelly, wtedy jeszcze nie byłyśmy przyjaciółkami. Poprosiłyśmy ją, aby zrobiła nam zdjęcie. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu, bo nie dość, że spędziłam go z Rai (miałyśmy wtedy dość mało dla siebie czasu), to do tego zdobyłam kolejną przyjaciółkę. Od tamtej pory traktuję Kel jak moją siostrę.
To zdjęcie dodała właśnie Rodriguez, z dopiskiem "Tęsknię za moją @lauramarano. Nie wierzę, jak umiemy bez siebie tyle wytrzymać". Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Dodałam tweet do swoich ulubionych, przekazałam go dalej, a do tego odpisałam jej, jak ja też za nią tęsknię.
Przewijałam stronę w dół, aż znów natrafiłam na zdjęcie, tym razem Ross'a z Maią. Staroć, ale coś mnie ukłuło w serce. Zignorowałam to kompletnie i zmieniłam link na tumblr.
Przeglądałam sobie zdjęcia, aż usłyszałam donośny głos Mary, na dźwięk którego podskoczyłam przestraszona.
- Lau!
Zachichotałam i przewróciłam teatralnie oczami.
- Zbyt spostrzegawcze to wy nie jesteście.
- Trzymaj - nawet się nie obejrzałam, a Simon wepchnął mi w dłoń papierowy kubek z cappucino.
- Dzięki - popiłam łyk i odłożyłam kubeczek na bok - na zewnątrz spotkałam mojego starego przyjaciela, jeszcze z Nowego Jorku. Pytał, czy nie mógłby się z nami przejść po Ottawie.
- No i w czym problem? - spytała Mary.
- Pytam się o wasze zdanie w tej sprawie.
- A przystojny? - Dove podskoczyła na łóżku, rozanielona.
- Dove - zmarszczyłam czoło i zachichotałam, widząc minę Luke'a - szczerze to nawet jest, ale urodą nie powala.
- No właśnie - powiedziała z sarkazmem - bo kto by pobił urodę przystojnego blondyna z sławnego zespołu...
- Och, zamknij się - przerwałam jej wiedząc, do czego zmierza - to może iść czy nie?
Chórem zgodzili się. Pozostało tylko go o tym poinformować.
_
*Ross*
Obudziły mnie promienie słońca, które, jak zwykle, wpadały przez niezasłonięte rolety. Rozmawiając z Laurą odsłoniłem je, aby spojrzeć na ulicę i potem zapomniałem je znów zasłonić.
Przeciągnąłem się i poczułem smakowity zapach naleśników. Przez cały ten miesiąc nie mieliśmy żadnych domowych posiłków ani domowej atmosfery, a tego mi bardzo brakowało. Z burczącym brzuchem domagającym się posiłku zszedłem powoli na dół.
W kuchni stała Rydel smażąca właśnie ten posiłek, na który tak miałem chęć.
- Cześć, Ross - mruknęła, nawet się nie odwracając.
Widać było, że nie była w zbyt dobrym humorze.
- Hej - odpowiedziałem i usiadłem na krześle przy stole - czy coś się stało?
- Nie - ucięła krótko, ale w jej głosie można było usłyszeć oznakę fałszu.
- Rydel...
Westchnęła i odwróciła się do mnie. W jej oczach dostrzegłem łzy.
- Pokłóciłam się z Ellingtonem - wyznała, a jej głos się załamał - zaczął się awanturować o to, że Laura wie o naszym związku. Nie mam pojęcia, o co może mu chodzić. Przecież to nasza przyjaciółka i miała prawo wiedzieć, ale on widział w tym problem.
- Oj, Delly - podszedłem do niej i przytuliłem mocno do siebie.
Wtuliła się we mnie, jak to zawsze miała w zwyczaju. Głaskałem ją po plecach.
- Może po prostu miał zły dzień - podpowiedziałem - albo wolał jej zrobić niespodziankę.
- Ale mógł zareagować spokojniej - wyszeptała - a nie wrzeszczeć. Nie mam pojęcia, o co mogło mu chodzić.
- Porozmawiaj z nim, na spokojnie. Na pewno się dogadacie.
- Masz rację - pokiwała głową i odsunęła się ode mnie - dziękuję, Ross.
- Nie ma sprawy. Dla ciebie zawsze.
***************************
Cześć :)
Rozdział dość późno, ale ostatnio wszędzie jeździłam (to na basen, to sprzedać książki, to tam, to siam) i jakoś tak mało czasu miałam. Oraz weny.
I klawiatura znów zaczyna płatać mi figle, ech...
Rozdział nudny, bo jak już wspominałam, mam jakiś zanik weny.
Next niedługo :)
SPAMUJEMY NA TT : #5YearsOfR5 !
Zróbmy to dla naszych idoli!